Niektóre płyty brzmią lepiej w uszach osoby mającej trochę więcej lat i gorszy słuch. Załóżmy, że ten gorszy słuch to możliwość usłyszenia dźwięków o częstotliwości najwyżej 8 kHz. Nie ma co ukrywać, że jeśli ktoś nie słyszy wysokich tonów, to żadna płyta nie brzmi dobrze, może szelakowa, ale są takie, które grają jakby się ich słuchało przez ścianę i takie, które aż tak bardzo nie przygnębiają.
Popatrzmy na obrazek:
|
Rys. 1. Realizacja dźwięku dla ludzi w każdym wieku.
|
Na rysunku mamy początek utworu z płyty zrealizowanej dobrze z punktu widzenia (słyszenia?) osoby nie słyszącej góry pasma. Linia pokazuje "granicę ciszy" tzn. 8 kHz. Dźwięk zaczynający utwór praktycznie nie "wystaje" poza tą linię więc nie ma z nim problemu. Natomiast te, z których jeden został zaznaczony prostokątem owszem wystają, ale tylko częściowo. Dzięki temu są słyszalne słabiej, ale jednak je słychać. W końcu mniej więcej dwie trzecie jest po "słyszalnej" stronie. Osoba starsza lub z jakąś wadą słuchu nie czuje się tak, jakby gwizdki się przepaliły, kiedy słucha tej płyty. W szczególności ktoś, kto zna faktyczne brzmienie, bo słuchał tego będąc człowiekiem znacznie młodszym.
A teraz popatrzmy na drugi obrazek z płytą zrealizowaną źle. Oczywiście teraz ona brzmi źle, bo czterdzieści jeden lat temu, jak się ukazała, to brzmiała świetnie. Ale wtedy mogliśmy usłyszeć pewnie nawet 20 kHz.
|
Rys. 2. Realizacja dźwięku dla nastolatków.
|
Na rys.2 jest zaznaczony dźwięk "A". On został wybrany dlatego, że w tym momencie pojawia się właściwie solo. Z kolei zaznaczenie "B" pokazuje problem dla osób starszych, a zarazem sposób uzyskania fajnego dźwięku dla ludzi młodych, którzy to słyszą.
Patrzymy teraz dokładnie na rys. 2. Zaczynamy od zaznaczenia "B" i idziemy pionowo w dół, ale tylko do 5,5 kHz.
"B" to najgorętszy zakres dźwięku zaczynającego się od mniej więcej 5,5 kHz. Gdyby podzielić to pasmo na trzy części, to pod linią 8 kHz mamy jedną trzecią, która jest troszkę chłodniejsza niż druga z trzech części, ale która jest już powyżej naszej granicy słyszenia, no i ta najgorętsza część przypada na zakres około od 12 kHz do 20 kHz. Czyli jedna trzecia, którą można jeszcze usłyszeć jest najcichsza. Czyli nie można jej usłyszeć, bo na dole jest dużo głośnych dźwięków, które praktycznie całkowicie maskują to co wyżej.
Żeby ta płyta zabrzmiała teraz dobrze (słuch 41 lat starszy) trzeba by ją zmiksować inaczej. Łatwiej to pokazać na zaznaczeniu "A". Gdyby spektrum tego dźwięku wyglądało dokładnie odwrotnie, czyli jakby było odwrócone w pionie, to byłby on słyszalny.
A co by trzeba zrobić, żeby tak było? Nic nie trzeba robić, wystarczy zachować oryginalne brzmienie, jak się je dostało z mikrofonów. Natomiast nic by się nie stało, gdyby ktoś zrobił "gorąco" od 8 kHz w górę. Pytanie, czy w ten sposób udałoby się osiągnąć efekt podobny jak w oryginale, ale z punktu widzenia nastolatków?
W książce "Dźwięk technika Hi-Fi", którą napisał Aleksander Witortna stronie 35 jest rysunek, na którym zaznaczone są zakresy dla mowy i muzyki. Okazuje się, że realizatorzy przesunęli granicę dla muzyki w prawo do 20 kHz. Na rysunku z książki to będzie około15 kHz. Można to zrobić i tak się robi. Ale jeśli się "odchudzi" zakres powiedzmy 5-8 kHz, to nagranie zabrzmi słabo.
Na koniec trzeba podkreślić, że to o czym tu mowa, nie jest niczym odkrywczym. Są realizatorzy, którzy to wiedzą i tak nagrywają, że nawet starszaki się nie stresują. Ale nie wszyscy to wiedzą. W latach osiemdziesiątych ta wiedza nie była powszechna, a przede wszystkim nikt nie myślał o tym, że się zestarzeje i mu zanikną wysokie tony.