poniedziałek, 2 maja 2022

Skąd się brzmienie bierze. Przedwzmacniacze gramofonowe

Przedwzmacniacz do gramofonu nie powinien mieć żadnego brzmienia, bo ma bardzo małe zniekształcenia. MC może trochę więcej szumieć, ale to zdaje się nikomu nie przeszkadzać. Jak to już zostało wcześniej pokazane, przedwzmacniacz MM o za dużej pojemności wejścia potrafi bardzo mocno zaburzyć charakterystykę częstotliwościową, co wpłynie na dźwięk. Ale nawet wtedy, gdy ta pojemność jest wystarczająco mała aby uzyskać dopasowanie, a nawet jest regulowana, taki przedwzmacniacz może "uzyskać" brzmienie i to w obu sekcjach czyli dla MM i MC.

Zatem jak to zrobić? Czyli co może zrobić producent, aby się wyróżnić? Popatrzmy na rysunek:


Rys. 1.

 

Rysunek pokazuje dwa przedwzmacniacze. Ten z lewej, w obudowie o kształcie rury, brzmienia nie ma. Nawet w przypadku sekcji MM, gdyż pojemność wejścia jest mała i dobierając odpowiedni kabel uda się uzyskać zupełnie płaską charakterystykę. Ten z prawej natomiast brzmienie posiada, gdyż ktoś zdecydował, że charakterystyka będzie nierówna. Sprawa jest oczywista, nierówno w basie, za dużo tego wyższego i za dużo części średnich tonów. To na pewno da się usłyszeć, a duża pojemność wejścia MM (600pF) sprawi, że wysokie tony będą świdrować w uszach, a każda płyta zatrzeszczy i zaszumi jak nieprzymierzając szelak. Szansa jest mała, że wejście MM we wzmacniaczu zintegrowanym, które ktoś już ma, jest lepsze, ale MC już prawie na pewno. Wydatek 300 Marek był zatem zbędny.

Przykład drugi.

Rys. 2.

W tym przypadku oba przedwzmacniacze mają brzmienie dla sekcji MM, gdyż pojemność jest za duża. Natomiast wejście MC ma brzmienie w przypadku tego przedwzmacniacza, który jest tańszy. Ma on jakby na stałe włączony filtr niskich częstotliwości, dotyczy to również MM, tzn. ten filtr jest też "włączony". Takie coś daje się usłyszeć. Trzeba wiedzieć na co zwrócić uwagę i może też mieć kolumny, które są trochę lepsze w niskim basie, ale można.

Ponadto ten tańszy wzmacniacz ma tendencję wzrostową w kierunku wysokich tonów. Minimalnie, ale jednak. Możliwe, że ktoś byłby to w stanie usłyszeć oczywiście na MC. Czyli ten tańszy ma zdecydowanie charakterystyczne brzmienie. Różnica w sumie mała, ale jest.

Na koniec trzeba przypomnieć porzekadło, które mówi, że "diabeł tkwi w szczegółach". Na takie szczegóły trzeba zwracać uwagę. Problem w tym, że zazwyczaj nie ma żadnych wykresów i wszystko odbywa się w ramach odsłuchu zasugerowanego poematami napisanymi przez marketingowców. Zmysły są zawodne i działają w sposób bardzo specyficzny, a siła sugestii jest przeogromna.

W magazynach o sprzęcie i w internecie na forach można znaleźć wiele tekstów, które zawzięcie bronią płyt analogowych. Według ich zwolenników są lepsze niż zapis cyfrowy. Czy aby jednak wszyscy obrońcy mieli idealnie dopasowaną pojemność dla wejścia MM? Czy wszyscy mieli dopasowaną impedancję wejścia MC? I czy wszyscy mieli takie przedwzmacniacze, które miały w ogóle płaską charakterystykę?

Całkiem możliwe, że bronili swych racji mając dźwięk podbarwiony. Co pomyślicie o właścicielu przedwzmacniacza z prawej na pierwszym rysunku oraz wkładki MM, który wykłóca się do upadłego na jakimś forum, że winyl brzmi lepiej niż pliki, CD czy SACD? Gdyby sobie dodał trochę basu, tonów średnich i całkiem sporo wysokich, to może i z nośnika cyfrowego muzyka zabrzmiałaby mu tak jak lubi? Jeszcze trzebaby dodać trochę zniekształceń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz