Rynek wygląda tak, jak klient. Potencjalnym klientem jest każdy, chociaż raczej mężczyzna. Nawiasem mówiąc dziwnie się to pisze, kiedy jedni mówią, że nie ma płci, inni z kolei twierdzą, że jest ich kilkadziesiąt. Strajk kobiet wydaje się przemawiać za tym, że płcie(?) jednak istnieją. A przynajmniej jedna - płeć strajkowa. Kluczowe jest tu pytanie czy takiego potencjalnego klienta w ogóle interesuje jakaś tam jakość dźwięku? Przecież ma w domu radio, jak włączy to coś tam słychać. Ma też telewizor, który po włączeniu także gra, czyli poza tym, że jest obraz, to również coś słychać. Więc po co ktoś miałby kupować nowe radio? Po co miałby dokupować do telewizora zestaw kina domowego? I po co w ogóle miałby kupować zestaw stereo? I już w naprawdę nie wiadomo z jakiego powodu miałby jeszcze do tego wszystkiego dokupić jakieś "fensi" kable oraz mebelki, żeby wszystko ładnie poustawiać? O stojakach na monitory (czyli kolumienki) nawet nie wspomnę.
Potencjalnego klienta, któremu zwisa kalafiorem jakość dźwięku oraz sprzęt należy urobić i wytworzyć w nim pewien stan, którego nie nazwę, aby mu zaczęło zależeć i na tym i na tamtym. Można go doprowadzić do takiego stopnia rozedrgania, aby zaczął się obawiać czy np. położenie kabla na podłodze spowoduje zubożenie sceny lub jakieś inne groźne, aczkolwiek w jakimś sensie magiczne, zjawisko.
Do urobienia klienta służy marketing, tak to nazwijmy. Nie będę się wdawał w szczegóły, wspomnę tylko o tzw. "szczepionkach". Te preparaty nazywane dla niepoznaki szczepionkami, które zostały wyprodukowane w nieprawdopodobnym pośpiechu i nikt nie wie jak działają, są ludziom tak samo potrzebne, jak sprzęt Hi-end. A na dodatek potencjalnie są szkodliwe i mogą nawet prowadzić do śmierci osoby, które to przyjęły.
Normalny człowiek nie będzie się chciał szczepić czymś co nie zostało przebadane i co potencjalnie może go zabić. Ale jeśli się wywrze na niego presję, np. sugerując, że jak się nie zaszczepi, to zachoruje, będzie zakażał innych i w ogóle w ten sposób stanie się rozsadnikiem zarazy itd. itp., to nabierze chęci. Ryzyko utraty zdrowia i życia wskutek przyjęcia nie wiadomo czego i nie wiadomo jak działającego preparatu w obliczu silnej presji schodzi na dalszy plan.
Jak widać można upiec klienta, wystarczy wiedzieć jak i mieć po temu możliwości. Zakup sprzętu nie szkodzi zdrowiu, najwyżej można ogłuchnąć, jeśli się do sprawy podchodzi ze zbyt wielkim entuzjazmem.
Przydałoby mi się trochę marketingu. Wtedy udałoby się rozmontować rynek sprzętu audio o wysokiej... cenie. Plan dobry, bo podstępny.
Drogi Audionumerze! Lubię tu zaglądać i czasem trafiam na coś ciekawego i gdzieś tam rozsądek podpowiada mi, że zgadzam się z Twoją logiką. Ale wyprana marketingiem i słowotwórstwem sprzedawców łepetyna czasem ciągnie w tę drugą stronę, stronę wiary w ten bełkot. Chciałbym spytać o coś co wyjaśni moje ostateczne wątpliwości - moje kolumny brzmią fantastycznie, ale lepiej brzmiały w mniejszym (cudzym) pomieszczeniu, lepiej przemyślanym akustycznie. Głównie chodzi tu o bas i jego wpływ na resztę przekazu. Czy jest możliwe, że zmieniając wzmacniacz na mocniejszy (taka naprawdę prądożerna końcówka mocy) to odczuję poprawę przy cichym graniu? (w obu przypadkach gramy na tranzystorach w klasie A) czy to jednak logicznie niemożliwe jeśli sprzęt nie jest przesterowany?
OdpowiedzUsuńZ góry dzięki za odpowiedź i powodzenia z książką.
Trzeba popracować nad akustyką i możliwe też nad ustawieniem sprzętu, a czasem i mebli. Zmiana wzmacniacza nic nie da. Nawet przy głośnym graniu czyli średnio 80 dB zmiana też nic nie da. Dla niskich częstotliwości dobry wzmacniacz ma tak małe zniekształcenia, że trzeba dobrze uważać, żeby się doliczyć ile jest zer po przecinku.
Usuńdzięki. akustyka już w miarę jest, ale będą poprawki za kolumnami, ustawienia niespecjalnie zmieniały cokolwiek, za jakiś czas przetestuję inne kolumny a wzmacniacza nie tykam.
OdpowiedzUsuńczyli właściwie to ze wzmakami jest tak, że oficjalnie szukamy czegoś neutralnego bo tak wypada, brzydzimy się eqializerem czy przyciskiem loudness, ale jednak oczekujemy pewnych ukrytych lub ubocznie występujących przesterowań, zniekształceń bo ciągle czegoś w pomieszczeniu brakuje ewentualnie korygujemy te niby-wady kolumnami, gdzie już bardziej wypada mieć przekoloryzowane pewne pasma ;)
OdpowiedzUsuńWiekszosc tych haj-endowych kolumn ma konturowa charakterystyke przetwarzania, o ile nie calkowicie zepsuta. Takich tez jest duzo. Potem sie mowi o jakims "brzmieniu" kolumn. Tego byc nie powinno bo dobre kolumny powinny przetwarzac wiernie zadany sygnal i nic od siebie nie dodawac. Tego sie w praktyce nie da osiagnac ale sa dobre kompromisy, ktore przewaznie nic z nazwami haj-end nie maja wspolnego. Jest tendencja, zeby byc haj. Kiedys sie mowilo byc "na haju". Kiedy czytam (rzadko ale zdaza mi sie w atakach perwersji znienacka) recenzje pism szanowanych i ich redaktore, szczegolnie poswieconych haj-endowi to jednego jestem pewien. Sprzet moze byl haj ale redaktore napewno byl haj. Inaczej sie nie da wytlumaczyc tego, co wypisuja. Takich nawet halucynacji nie da sie wywolac byle jakim srodkiem, to juz naprawde podchodzi pod DMT albo przynajmniej oscylujemy w okolicach LSD.
OdpowiedzUsuńAnonimowy4 maja 2021 09:15 - nieczesto mi sie zdaza calkowicie sie z kims nie zgadzac. Dziekuje za ta mozliwosc. ZUPELNIE nie ma Pan/Pani racji, przykro mi.
Dzisiaj mozna sprzedac wszystko. Jesli ktos nie chce tego kupic to mozna go zmusic. Byznyss szczepionkowy to jeden z przykladow. Na szczescie w swiecie audio mozna zmuszac jedynie posrednio poprzez oferowanie tylko sprzetu slabej jakosci. Jest jednak mozliwosc wyszukania kompromisow poprawnych. Mozna pokusic sie o skonstruowanie samemu zestawow glosnikowych co jest skazane na porazke w sensie absolutnym. Jednak tak powstaly kompromis moze byc zadowalajacy. Mowienie o brzmieniu wzmacniaczy to juz wysoka przestrzen izoteryczna. Nie mam na mysli zepsutych wzmacniaczy tylko urzadzenia dzialajace poprawnie.
Jednak da sie! Od kilkudziesieciu lat tocza sie dyskusje o brzmieniu A vs. B. Wzmacniacze maja juz niekiedy niemierzalne THD+N. Maja po kilka tysiecy wspolczynnika Damping Factor i innych wirtualnych, rownie bezuzytecznych. Cuda wianki przenoszenie bez spadkow do kilkuset kHz. Niepojeta jest percepcja redaktore, ktory slyszy nadal roznice miedzy A i B.