niedziela, 16 maja 2021

Różnica pomiędzy adaptowanym i nieadaptowanym pomieszczeniem

 

Ilu Czytelników bloga może usłyszeć taką różnicę? Trudno jest przenieść sprzęt z pokoju, który ma adaptację akustyki do takiego, który jej nie ma. Ale można bez problemu posłuchać czegoś w jednym i drugim pomieszczeniu. Nawet muzyka odtwarzana przez głośniczki w telefonie brzmi inaczej w pomieszczeniu o dobrej i słabej akustyce. Najprostszy test na różnicę wywoływaną przez akustykę to klaśnięcie w dłonie. Różnica, którą słychać na żywo jest nawet większa niż ta w filmie.

PS. To nie jest reklama producenta paneli, ale zachęta do pracy na akustyką swojego pomieszczenia do słuchania muzyki i oglądania filmów.

środa, 12 maja 2021

Kolumny krytyczne w ustawieniu

Jakiś czas temu znalazłem na fejsubeku 10 zasad teorii manipulacji społecznej autorstwa Noama Chomskiego. Jeśli kogoś takie rzeczy interesują może się zapoznać, jeśli jeszcze tego nie zna. Czy te zasady są słuszne, czy nie – to odrębna sprawa. Ciekawe jednak jest to, że niektóre z nich, w jakimś sensie przynajmniej, można odnieść do małej grupy, którą są osoby interesujące się sprzętem i jakością dźwięku.

Zasada nr 2 jest taka: „Wygeneruj problem i zaproponuj rozwiązanie”. I tę zasadę można odnieść do tematyki, którą tu omawiamy wręcz dosłownie. Mianowicie słuch nie jest wrażliwy na przesunięcia fazy, ale można powiedzieć ludziom, że jest i że to jest problem oraz jednocześnie zaproponować rozwiązanie, które go eliminuje. A mianowicie są to specjalnie skonstruowane kolumny, które mają zredukowane zniekształcenia „fazowe”.

Po co to wszystko? Po to, żeby skłonić klienta, by nabył nowe kolumny. Z pewnością jakieś już ma, ale biznes polega na tym, żeby sprzedawać. Zatem nabywca musi się w jakiś sposób pozbyć starych kolumn, gdyż po tym jak mu powiedziano, że są jakieś zniekształcenia fazowe on zaczął je słyszeć i one mu przeszkadzają. A jak wiemy realizatorzy dźwięku masakrują go w sposób tak kompleksowy, że można usłyszeć wszystkie zniekształcenia, gdyż jest ich tam tyle ile się dało tylko zmieścić, a nawet i takie, których się nie słyszy lub nawet nie istnieją.

Krótka dygresja. Jakież to są zniekształcenia, które nie istnieją, a które ludzie słyszą? Przykładem, najlepszym zresztą nie tylko dla ilustracji zjawiska, ale i dla wykazania manipulacji, są słynne „schodki” w dźwięku cyfrowym. Żadnych schodków oczywiście nie ma, a sam dźwięk cyfrowy jest dokładnie taki sam, jak analogowy, z tą różnicą, że jest pozbawiony zniekształceń. Ale audiofile „słyszą” te schodki, gdyż pokazano im je na rysunkach.

Wróćmy do kolumn i rzekomych zniekształceń fazy, które jakoby słychać. Na rysunku poniżej mamy przykład takiej zoptymalizowanej pod tym względem konstrukcji.





Prawda, że te kolumny wyglądają okropnie?

Jednak w jakiś sposób trzeba wykazać, że są jakieś zniekształcenia i te szkaradnie się prezentujące meble dźwiękowe je eliminują. I tu dochodzimy do kolejnej manipulacji, ale to już bez nawiązania do tych technik wspomnianych na początku.

Żeby wykazać, że kolumny powodują jakieś zniekształcenia i można je wyeliminować producent przedstawia następujące wyniki pomiarów:




Manipulacja polega na tym, że do wykonania testu użyto sygnału prostokątnego. Z takim sygnałem nie poradzi sobie żaden głośnik, ani żadna kolumna, co zresztą widać. Nawet te zoptymalizowane kolumny przetwarzają taki prostokątny sygnał dość kiepsko. Jednak w rzeczywistości kolumny nigdy nie muszą przetwarzać takiego - prostokątnego - sygnału. Naturalne źródła dźwięku go nigdy nie emitują. Można go uzyskać sztucznie, ale nie ma to wiele sensu. Na płycie analogowej takiego sygnału nie da się zapisać, także na taśmie magnetofonowej. Sygnał prostokątny ma bardzo szerokie spektrum, które sięga w teorii do nieskończoności. Jeśli ktoś ma dobry sprzęt i przede wszystkim magnetofon, to może sobie wygenerować sygnał kwadratowy i nagrać go na taśmę, a następnie sprawdzić, co udało się nagrać. A nagrać uda się składowe tylko do około 20 kHz, a zatem z sygnału kwadratowego, który został nagrany na taśmę analogową zostanie coś, co niespecjalnie kwadrat przypomina. Zatem problem jest wygenerowany sztucznie i zilustrowany w nieodpowiedni sposób.

Teraz jednak wypada wykazać, że problem zniekształceń fazowych jest sztuczny. Mianowicie kolumna, która ma specjalnie skonstruowaną zwrotnicę może zmniejszyć przesunięcia fazy, ale w praktyce nie ma to żadnego znaczenia. Jeśli się siedzi dokładnie na osi kolumny, to fazy będą się zgadzały. Jeśli jednak kolumna będzie stać na podłodze, albo na za niskim stojaku i będziemy ją widzieć, a właściwie to słyszeć, w ten sposób, jak to wskazuje strzałka na pierwszym zdjęciu, czyli poza osią, to cały wysiłek konstruktora spełznie na niczym. Fazy się rozjadą. Efekt będzie bardzo podobny do zwykłych konstrukcji. To samo będzie, jeśli się kolumnę ustawi za wysoko.

Eliminowanie przesunięć fazy, chociaż to sztuka dla sztuki, ma sens tylko dla konstrukcji głośników umieszczonych koncentrycznie. Jednak przesunięć fazy nawet w zwykłych konstrukcjach się nie słyszy. Także innych powodowanych przez nie skutków. Można się o tym przekonać w ten sposób, że się słucha siedząc w fotelu, a więc w domyśle na osi, oraz słucha siedząc na podłodze oraz stojąc, a zatem poza osią. W ten sposób można usłyszeć zmianę barwy, ale nie zniekształcenia fazy. Słuch ignoruje przesunięcia fazy. Owszem, można je usłyszeć, ale gdy inne są dla kanału lewego i prawego. A inne są wtedy, gdy realizator dźwięku zastosuje taki efekt lub sprzęt się popsuje.

Kolumna będzie mniej przesuwać fazę jeśli, przykładowo, zastosuje się filtry 6 dB na oktawę i odpowiednio ustawi głośniki. Widać to, tzn. przesunięcie głośników, na pierwszym zdjęciu, jak i na poniższym rysunku.






Rysunek pochodzi z czasopisma radioelektronik 1/86. W artykule można znaleźć też źródła opisujące ten rzekomy wpływ zniekształceń fazowych na jakość odbioru. Warto by je odnaleźć i zobaczyć co tam jest napisane. Jednak sprawdzić, że te zniekształcenia nie są słyszane można już tu i teraz. Można to na pewno zrobić w lepszy sposób niż ten przeze mnie opisany.

Załóżmy teraz, że ktoś chce jednak zrobić kolumny, które mają małe przesunięcia fazy, ale nie chce, żeby wyglądały tak szkaradnie jak to widać na powyższych przykładach. Można przesunąć głośniki względem siebie zachowując płaski front pochylając całą kolumnę w tył. Wydawać by się mogło, że w ten sposób piecze się dwie pieczenie na jednym ogniu: kolumna wygląda dobrze, a zniekształcenia są mniejsze, oczywiście na przewidzianej osi odsłuchu.

Ale nie zawsze siedzimy dokładnie an osi. Można zaryzykować stwierdzenie, że przeważnie nie. A już dla takich pochyłych kolumn to prawie nigdy. I dodatkowo pochylony front powoduje, że taka kolumna jest bardzo krytyczna w ustawieniu. Ale przede wszystkim w odsłuchu.

We wcześniejszym poście zajmowaliśmy się charakterystyką promieniowania głośników przy wyższych częstotliwościach. Teraz musimy do tego wrócić. Popatrzmy na rysunek.


 

Jeśli dla pewnej częstotliwości charakterystyka będzie wyglądać w taki sposób, to osoba wyższa lub niższa będzie poza osią, którą przewidział konstruktor. W praktyce prawie zawsze się będzie siedzieć poza osią. Szczególnie zbyt niskie miejsce odsłuchu skutkuje wyraźnym spadkiem głośności dla tej częstotliwości.

Dlatego pochylenie obudowy nie jest dobrym pomysłem. Lepiej, jeśli się już wybiera taką konstrukcję zwrotnicy, która wymusza przesunięcie, a właściwie to cofnięcie, głośników względem tego, który przetwarza niskie tony, zastosować konstrukcję obudowy jak na zdjęciu czy rysunku.

A co by było, jeśli pochyła obudowa jest tylko skutkiem wizji plastycznej? Wtedy lepiej wybrać zwykłe konstrukcje, gdyż prawdopodobieństwo, że się znajdzie w osi promieniowania głośnika wysokotonowego będzie większe. A skutkiem tego szanse na dobry odbiór wzrosną.

Żeby zilustrować problem dokładniej potrzebny by był rysunek w trzech wymiarach. Wtedy można by zobaczyć, że wyjście poza oś pionową i jednoczesne wyjście z osi poziomej daje wyraźne spadki. Tzn. większe niż ten pokazany na powyższym rysunku.

I warto przypomnieć, że monitory zawsze trzeba ustawiać tak, aby głośnik wysokotonowy był na wysokości ucha. Zamontowanie go wyżej i pochylenie w dół daje problem z odległością odsłuchu. Jeśli się usiądzie za blisko lub za daleko, to barwa wyraźnie się zmieni. A za słabe lub za silne skręcenie do wewnątrz to spotęguje.

Czy rzeczywiście kolumny o pochylonej do tyłu obudowie są na tyle krytyczne w ustawieniu, że warto o tym pisać? To zależy. Przede wszystkim od właściwości pomieszczenia. Takie, które ma dobrze zrobioną adaptację akustyki spowoduje, że mała ilość dźwięku odbitego będzie skutkować za małą ilością wysokich tonów jeśli się wyjdzie z osi kolumny. Gdy pomieszczenie jest "twarde" i odbić jest dużo, to nie będzie tak wyraźnie odczuwalne. W nowocześnie urządzonym pokoju problem jest mały i być może nie każdy go zauważy.


środa, 28 kwietnia 2021

Audio BS - przykładowy egzampel

 Na początek - wyjaśnienia.

Co to za dziwny tytuł posta? Audio to wiadomo. BS to skrót używany przez ludzi mówiących po angielsku. Co on oznacza, wiadomo. Przykładowy egzampel, to mniej więcej to samo co masło maślane lub też dzień dzisiejszy, który jest dzisiaj. Wicie, rozumicie. W dniu dzisiejszym cofniemy się do tyłu. Tyle „w tym temacie” czyli o tytule w kontekście poprawnej polszczyzny. Słuchając radia jakoś zbyt często zdarza się trafić na dzień dzisiejszy, który prawdopodobnie ma być bardziej uroczysty i oficjalny niż zwykłe dziś, a jest niepoprawny, niestety.

A teraz przykładowy BS z działki audio. Oczywiście chodzi o reklamę, ale niestety reklamę pisaną bezmyślnie przez kogoś, kto nie ma pojęcia o pojęciu pojęcia. Mianowicie:

„Gramofon *** jest wyposażony w*** oraz w***. Ma wbudowaną firmową wkładkę ***, której stożkowa igła z ogromną precyzją ma odczytywać wszelkie szczegóły zapisane na płycie winylowej.”

Otóż każda osoba, która interesuje się techniką analogową, a w szczególności gramofonami wie, że są produkowane różnego rodzaju wkładki wyposażone w różnego kształtu igły. Chodzi o szlif igły.

Najtańsze i najprostsze w wykonaniu igły mają szlif stożkowy, a po „naszemu” sferyczny. Jeśli ktoś ma dzieci, a te dzieci mają kredki, a do tych kredek temperówkę, może wziąć jedną kredkę i ją zatemperować. Trzeba temperować w szpic, a następnie ten szpic lekko zaokrąglić. W ten sposób uzyskuje się dokładnie taki kształt, który ma igła stożkowa. Prawda, że kształt niewyszukany.

Jest kilka innych, bardziej zaawansowanych szlifów igieł gramofonowych. Na grafice mamy pokazane różne warianty poczynając od kształtu ostrza nacinającego rowki płyty. Na samym dole znajdziemy sferyczny szlif, który najgorzej wpisuje się w kształt rowka.

 

Grafika pochodzi ze strony vinylengine. Można się tam zapoznać z wieloma ciekawymi materiałami o tej tematyce.

Teraz biorąc zatemperowaną kredkę można próbować uzyskać któryś z bardziej zaawansowanych szlifów. Żeby to zrobić trzeba najpierw trochę poszukać, żeby dokładnie wiedzieć co się powinno uzyskać. Naśladowanie tych najbardziej zaawansowanych szlifów naprawdę nie jest proste. Dlatego są one znacznie droższe – w ten sposób wykonane igły.

Igła sferyczna, mówiąc krótko najbardziej toporna, nie jest w stanie poprawnie odczytać wysokich częstotliwości, szczególnie pod koniec strony. Zapis jest zbyt gęsty, a wymiary igły za duże, aby się w taki gęsty zapis wpasować. Zamieszczona grafika tego nie pokazuje zbyt dobrze. Zapewne jednak zainteresowani tematem znają odpowiednie informacje.

Wracając do wspomnianej reklamy. Widzimy, że została sformułowana ładnie, ale wprowadza w błąd. Dodana wkładka w rzeczywistości nadaje się tylko do tego, żeby szybko sprawdzić, że gramofon działa. Ale chcąc sobie posłuchać płyt z naprawdę dobrą jakością, a więc bez spadku wysokich tonów, trzeba kupić jakąś lepszą wkładkę. Igła musi być co najmniej ze szlifem eliptycznym. Sferyczne nadają się do skreczowania w dyskotece. Taka igła jest wytrzymała i tak samo dobrze działa w obu kierunkach. Można ustawić większy nacisk, więc nie będzie wyskakiwać z rowka i nie ulegnie przy tym uszkodzeniu. Nie można jednak powiedzieć tego samego o płycie.

Czy w reklamie były jeszcze inne kwiatki – nie wiem. Nie czytałem uważnie. Gramofon ma być dostępny wkrótce, chciałem tylko się czegoś dowiedzieć i zobaczyć jak będzie wyglądał.

A wygląda bardzo ładnie. Szkoda, że jest tak drogi. Uwzględniając konieczny wydatek na lepszą wkładkę ponownie się okazuje, że słuchanie winyli jest bardzo kosztowne.

I jeszcze raz na koniec. Igła sferyczna jest najgorsza jeśli się weźmie pod uwagę jakość dźwięku. O żadnej precyzji odczytu nie ma mowy.

sobota, 10 kwietnia 2021

Rynek sprzętu audio o wysokiej... cenie

Rynek wygląda tak, jak klient. Potencjalnym klientem jest każdy, chociaż raczej mężczyzna. Nawiasem mówiąc dziwnie się to pisze, kiedy jedni mówią, że nie ma płci, inni z kolei twierdzą, że jest ich kilkadziesiąt. Strajk kobiet wydaje się przemawiać za tym, że płcie(?) jednak istnieją. A przynajmniej jedna - płeć strajkowa. Kluczowe jest tu pytanie czy takiego potencjalnego klienta w ogóle interesuje jakaś tam jakość dźwięku? Przecież ma w domu radio, jak włączy to coś tam słychać. Ma też telewizor, który po włączeniu także gra, czyli poza tym, że jest obraz, to również coś słychać. Więc po co ktoś miałby kupować nowe radio? Po co miałby dokupować do telewizora zestaw kina domowego? I po co w ogóle miałby kupować zestaw stereo? I już w naprawdę nie wiadomo z jakiego powodu miałby jeszcze do tego wszystkiego dokupić jakieś "fensi" kable oraz mebelki, żeby wszystko ładnie poustawiać? O stojakach na monitory (czyli kolumienki) nawet nie wspomnę.

Potencjalnego klienta, któremu zwisa kalafiorem jakość dźwięku oraz sprzęt należy urobić i wytworzyć w nim pewien stan, którego nie nazwę, aby mu zaczęło zależeć i na tym i na tamtym. Można go doprowadzić do takiego stopnia rozedrgania, aby zaczął się obawiać czy np. położenie kabla na podłodze spowoduje zubożenie sceny lub jakieś inne groźne, aczkolwiek w jakimś sensie magiczne, zjawisko.

Do urobienia klienta służy marketing, tak to nazwijmy. Nie będę się wdawał w szczegóły, wspomnę tylko o tzw. "szczepionkach". Te preparaty nazywane dla niepoznaki szczepionkami, które zostały wyprodukowane w nieprawdopodobnym pośpiechu i nikt nie wie jak działają, są ludziom tak samo potrzebne, jak sprzęt Hi-end. A na dodatek potencjalnie są szkodliwe i mogą nawet prowadzić do śmierci osoby, które to przyjęły.

Normalny człowiek nie będzie się chciał szczepić czymś co nie zostało przebadane i co potencjalnie może go zabić. Ale jeśli się wywrze na niego presję, np. sugerując, że jak się nie zaszczepi, to zachoruje, będzie zakażał innych i w ogóle w ten sposób stanie się rozsadnikiem zarazy itd. itp., to nabierze chęci. Ryzyko utraty zdrowia i życia wskutek przyjęcia nie wiadomo czego i nie wiadomo jak działającego preparatu w obliczu silnej presji schodzi na dalszy plan.

Jak widać można upiec klienta, wystarczy wiedzieć jak i mieć po temu możliwości. Zakup sprzętu nie szkodzi zdrowiu, najwyżej można ogłuchnąć, jeśli się do sprawy podchodzi ze zbyt wielkim entuzjazmem.

Przydałoby mi się trochę marketingu. Wtedy udałoby się rozmontować rynek sprzętu audio o wysokiej... cenie. Plan dobry, bo podstępny.

środa, 31 marca 2021

Uszczęśliwianie na siłę

Uszczęśliwianie na siłę nie jest niczym nowym, ani też nie jest wyjątkiem. To raczej zjawisko powszechne i znane od tysiącleci. Polega ono na tym, że ktoś podejmuje decyzję za kogoś innego. Ostatnio obserwujemy zamykanie gospodarki, z zamykanie ludzi w domach, żeby się nie pozarażali nawzajem. W praktyce oznacza to niszczenie wielu firm, utratę pracy i możliwości utrzymania się. Zamknięcie kogoś w domu nie różni się wiele od zamknięcia w więzieniu. Ale rządzącym udało się ludzi zamknąć w więzieniach domowych i zniszczyć ich firmy oraz pozbawić możliwości zarobkowania. Żeby byli szczęśliwi, oczywiście. Naturalnie szczepienia też są po to, żeby ludzi uszczęśliwić. Są one dobrowolne, ale jeśli się ktoś nie zaszczepi to go zwolnią z pracy, nie dostanie kredytu w banku, bo nie będzie miał już pracy, nie wpuszczą do urzędu, kina, teatru, samolotem nie poleci, na ulicę nie będzie mógł wyjść. Pełna dobrowolność, a jak nie to...

Wcześniej komuniści zdecydowali za wszystkich pozostałych, że nie będą mieć prawa posiadać czegokolwiek, bo własność powoduje nieszczęścia. Natomiast, gdy wszystko jest niczyje, tzn. państwowe, to wtedy jest ok.

Ale żeby nie odbiegać za bardzo od tematu bloga, to okazuje się, że nawet producenci sprzętu, a tak naprawdę to jego konstruktorzy, też podejmowali czasem, i nadal podejmują, decyzje o uszczęśliwieniu nabywców na siłę. Mianowicie nie tak dawno temu skonstruowali filtry kontur, których się nie dawało wyłączyć. Taki wynalazek - nie włączysz i nie wyłączysz, bo nie ma włącznika i zarazem wyłącznika - cały czas jest włączony. Sytuacja ta została pokazana w filmie, który jest udostępniony we wcześniejszym poście. I taka sama sytuacja dotyczy też Amatora stereo. Film można znaleźć na kanale tego samego autora, który nagrał materiał o Zodiaku.

Podobnych decyzji o uszczęśliwianiu na siłę mamy więcej. Dobrym przykładem będzie tutaj taki wykres:


 

Pokazuje on charakterystykę kolumn głośnikowych. Producent zdecydował, że konsument będzie szczęśliwy, gdy wysokich tonów będzie mniej. Tutaj co prawda rzecz jest nieco inna, bo po prostu można ich nie kupować, ale nie każdy klient wie, że te kolumny mają za mało wysokich tonów.W czasach Amatora i Zodiaka było inaczej. Albo kupisz to, albo wcale, bo alternatywy nie było. Z dzisiejszej perspektywy rynkowa abstrakcja.

Zupełnie skrajnym przykładem uszczęśliwiania na siłę jest silna kompresja dynamiki. Od tego się nie da uciec inaczej niż nie kupując płyty lub wyłączając odbiornik radiowy i telewizyjny. Jednak nie dla wszystkich alternatywą dla ryczącego radia, telewizora czy wrzeszczącej płyty będzie śpiew ptaków na spacerze.

Osobiście wolałbym mieć możliwość włączenia kompresora pomiędzy odtwarzacz i wzmacniacz, gdybym uznał, że to jest potrzebne, niż słuchać czegoś, co jest nie do zniesienia dla osoby, która ma nieuszkodzony słuch.

Ale rzeczywistość jest taka, że musimy siedzieć w więzieniach, tzn. we własnych mieszkaniach i słuchać tej skompresowanej papki. Tak czy inaczej to chociaż możliwość, żeby nie włączać telewizora i nie słuchać radia daje przynajmniej namiastkę wolności.

Wolność, okazuje się, polega na prawie, żeby nie dać się uszczęśliwiać na siłę. Wtedy są jakieś szanse na szczęście.

 

środa, 17 marca 2021

Źle ustawione kolumny głośnikowe

Już kilkakrotnie był tu poruszany temat ustawienia kolumn głośnikowych. Chodziło jednak o odległość od ściany. Jeśli kolumna stoi za daleko od ściany, to pogarsza się jakość odtwarzania niskich częstotliwości.

Okazuje się jednak, że równie ważne jest dobre nakierowanie kolumny na słuchacza. Żeby odbiór był optymalny, to muszą one być dość mocno obrócone do wewnątrz, aby oś była skierowana dokładnie na słuchacza. Ale tutaj okazuje się, że bardzo często na różnych zdjęciach reklamowych kolumny są ustawione „na wprost”. Faktycznie, w ten sposób wszystko wygląda ładniej, ale odbiór już nie jest taki „ładny”. Niestety taki sposób ustawiania jak w reklamach jest kopiowany w domach, a wtedy rozczarowanie jest pewne. I może jest w tym jakaś metoda. Kupiłeś kolumny, które nie grają, bo to nie był topowy model. A jak był, to może coś innego nie jest topowe.

Ethan Winer napisał o tym więcej w swojej książce, a także w newsletterze, który można znaleźć tu. Można w nim znaleźć następującą ilustrację.

 

Źródło ilustracji: http://realtraps.com/Newsletter_21-03-11.htm?fbclid=IwAR1a3-jmM_qz3uYqp46xWnnkh6tKGfOdFcrwvTjXDmVVuXY6bHmCWGaiYfA

Jak widać promieniowanie nie przypomina wcale czegoś jednorodnego. Dlatego właśnie tak ważne jest ustawienie kolumny w ten sposób, aby oś promieniowania głośnika wysokotonowego była nakierowana na uszy odbiorcy.

Tu pojawia się inny problem. Istnieje sporo typów kolumn, które można skręcić do środka tak, że oś kolumny będzie celować na nas, ale dlatego, że głośnik wysokotonowy znajduje się np. pomiędzy dwoma głośnikami, albo pod nisko-średniotonowym, to jego oś promieniowania trafi raczej na klatkę piersiową niż na uszy słuchacza.

Tego typu kolumny należałoby odchylić jeszcze w tył, aby znaleźć się w osi promieniowania tweetera. Ale są też kolumny, które w ogóle mają pochyloną w tył obudowę.

W takim przypadku słuchacz nie może się znaleźć w osi głośnika wysokotonowego o ile się jej nie pochyli do przodu, co jednak jest wbrew zamysłowi konstruktora. Skutek tego jest taki, że odbiorca siedzi na skraju któregoś listka. Nie jest to korzystne, bo przesunięcie się nieznacznie w dół oznaczać może bardzo duży spadek albo nawet wyjście poza listek.

Problem w tym, że nie znamy tego wzoru promieniowania i nie wiemy w jaki sposób taką pochyloną "fabrycznie" w tył kolumnę ustawić. Dlatego prościej jest wybrać taki model, który ma zwyczajną konstrukcję, tzn. obudowa jest „prosta”, a nie pochylona do tyłu. Nawet jeśli głośnik wysokotonowy nie będzie na samej górze, to można ją będzie bezpiecznie pochylić. Jeśli kolumna jest pochylona fabrycznie, tego raczej nie powinno się robić, bo konstrukcja zwrotnicy uwzględnia różnicę w odległości pomiędzy głośnikami biorąc pod uwagę oczywiście odległość nie pomiędzy nimi tylko do słuchacza. Jeśli się będzie słuchać poza kierunkiem wyznaczonym przez konstruktora takiej pochylonej konstrukcji, to przesunięcia fazy dla częstotliwości podziału mogą się nie zgadzać i dojdzie do zaburzenia charakterystyki. A ten zakres jest dość ważny, bo często przypada na dużą czułość słuchu.

 

wtorek, 23 lutego 2021

Płyta winylowa wynaleziona na nowo

Wadą tradycyjnej płyty jest malejąca prędkość liniowa, która powoduje spadek jakości wraz ze zbliżaniem się do końca strony. Może więc utrzymać ją na stałym poziomie? Z technicznego punktu widzenia jest to możliwe. W ten sposób na nowo "wynaleziona” płyta analogowa mogłaby zagrać trochę lepiej. Problem z tym wynalazkiem polega na tym czy jest możliwe uzyskanie takiej prędkości liniowej, która pozwalałaby na lepszą jakość przede wszystkim w odniesieniu do tego, co jest na końcu strony, a jednocześnie czas, który mógłby być pomieszczony na stronie nie uległby skróceniu.

Prędkość odtwarzania takiej płyty musiałaby być regulowana na podstawie jakichś dodatkowych informacji zapisanych na niej. Gramofon, a właściwie to układ sterujący obrotami talerza, musiałby wiedzieć z jaką prędkością dany rowek został nacięty. Mógłby to być jakiś sygnał pilotujący lub inny patent.

Tego typu płyta zadowoliłaby na pewno Zdzisława Beksińskiego, który utyskiwał na jakość dźwięku na wydawnictwach z operami. Finał mianowicie brzmi zawsze kiepsko, bo jest głośny a przecież jest zapisany pod sam koniec strony. A tak zagrałby czysto. Nawet Bolero Ravela nie trzeba by nacinać od środka płyty, jak to się czasem robi.

Pomysł chyba jest dobry, produkt będzie atrakcyjny. Być może znajdą się chętni, żeby na nowo zakupić swe płytoteki w nowej technice winyla o stałej prędkości liniowej. Oczywiście gramofony też trzeba kupić nowe. Koniecznie z ramieniem tangencjalnym. Szansa na niezły biznes. A przecież o to chodzi.