Adaptację akustyki pomieszczenia odsłuchowego można zrobić dobrze. Można też zrobić ją źle i wtedy zamiast poprawiać pogarsza brzmienie audycji. W internecie jest mnóstwo zdjęć i filmów pokazujących takie źle wykonane adaptacje. Paradoksalnie osoby, które je wykonały, albo ich posiadacze, twierdzą, że jest lepiej, choć faktycznie jest gorzej.
Obłożenie pomieszczenia cienkimi piankami jest szybkie, ale niestety dewastuje dźwięk. Problem polega na tym, że zmiana brzmienia jest łatwo zauważalna i choć jest to zmiana na gorsze, to uznaje się ją za zmianę na lepsze. No bo jak to, że jest gorzej? A poza tym wszyscy tak robią i najważniejsze, że to działa. Nie wszyscy tak robią, na szczęście, a poza tym niestety działa to źle. Wyglądają te pianki-piramidki efektownie. Nawet w Startreku mieli takie. Przynajmniej w telewizji to wygląda jak pianki.
Podobnie jak z piankami jest z "trójkątnymi" pułapkami basowymi. Wiele osób stosuje takie "pułapki", co skutkuje praktycznie zerową poprawą w niskich częstotliwościach, ale w wyższych zakresach zmiana jest zauważalna i niestety polega na pogorszeniu właściwości pomieszczenia. Taka pułapka mogłaby zdjąć troszeczkę energii z modów, ale skoro montuje się je w samym narożniku, to takiej opcji nie ma.
Wszystkie pianki powodują, że pogłos ulega skróceniu, ale tylko dla średnich i wysokich częstotliwości. I właśnie dlatego, że pogłos dla wysokich tonów jest krótki, a mody wygasają tak samo długo jak bez pianek, to pomieszczenie brzmi martwo, a dźwięk jest zamulony, jak to się często pisze na forach.
Zamontowanie jednego czy kilku dyfuzorów, choć niewiele lub nic nie daje, to przynajmniej nie psuje brzmienia, jak to jest w przypadku pianek. Szczególnie zrobienie jednego dyfuzora i zawieszenie go pomiędzy kolumnami praktycznie nie wpływa na dźwięk. Natomiast w przypadku pianek nie kończy się na jednej. I stąd opinie, że dyfuzory są lepsze od absorberów, w tym kontekście są słuszne.
Można znaleźć nawet coś, co zostało nazwane "akademią", w której to "akademii" "pokazują te pianki na ścianach za przykład adaptacji akustyki. "Absolwent" takiej "akademii" obwiesza sobie pomieszczenia piankami, psuje brzmienie, ale ma dobre samopoczucie i zdanie o sobie.
W tym poście nie ma zdjęć, więc autor ma coś na myśli, ale nie wiadomo dokładnie co. Zdjęć nie ma, bo ich pokazanie byłoby jednak nietaktem. W każdym razie widząc pianki na ścianie i suficie powinno się to kojarzyć z zepsutym brzmieniem. Jeżeli któryś z Czytelników bloga te pianki ma, to powinien je zdjąć. Nie trzeba się ich od razu pozbywać, może przydadzą się do czegoś innego, niekoniecznie jednak do adaptacji akustyki. Chociaż mogą, ale to już dość zawiły temat.
W każdym razie pianka na biurku, która ma likwidować odbicie nie ma racji bytu. Tu pomóc może tylko pochylenie blatu, albo inne ustawienie monitorów. Pianki z biurka trzeba wywalić nie zawracając sobie głowy pomiarami.
Wykonanie adaptacji akustyki jest trudne z wielu względów. Jednym z nich jest to, że zajmuje to sporo czasu i nawet zdjęcie gąbek trwa na tyle długo, że zmianę brzmienia trzeba oceniać na pamięć. Niestety nie ma opcji porównania ABX. Pozostaje mikrofon i wykresy.
Sam tytuł posta nie powinien być rozumiany dosłownie. Bo faktycznie najlepsza adaptacja akustyki pomieszczenia to taka, która jest zrobiona dobrze. A jak ją zrobić będzie wkrótce.Dobra adaptacja nie może być też za dobra, a takie aż za dobre zdarzają się również dość często.
Jeśli Czytelnik zamierza wykonać adaptację, to niech się powstrzyma do nowego roku. A jeśli ma już zrobioną, to też niech chwilę poczeka. Już niedługo pojawią się tu informacje, które powinny pomóc zrobić naprawdę dobra adaptację, względnie poprawić taką zbyt dobrą.
👍
OdpowiedzUsuń