poniedziałek, 14 lipca 2025

Uchem weterana: Krzysztof Krawczyk "Rysunek na szkle"

Krzysztof Krawczyk „Rysunek na szkle”, rok 1976.

Na tej płycie oczywiście są wręcz nieziemskie chórki, ale my przyjrzymy się jej pod kątem realizacji dźwięku. A jest ona dość charakterystyczna. Najbardziej znany jest „Parostatek” czyli pierwszy utwór z drugiej strony, ale trochę lepiej do naszych celów nadaje się inna piosenka. Tytułowa, pierwsza na pierwszej stronie.

Spektrogram wygląda w ten sposób:


 Na rysunku „H” oznacza hi-hat, natomiast „C” to po prostu głoska „C” w słowie „rwący”.

Jeżeli chodzi o hi-hat, to widzimy, że nie został on odcięty przy 5 kHz, jak to się zazwyczaj dzieje, tylko widać go nawet przy 3 kHz. Oznacza to, że może być słyszany przez osoby mające już trochę gorszy słuch, a więc starsze. Nie jest on jednak zbyt czytelny, tzn. dobrze słyszalny, bo jest zrealizowany bardzo cicho.

Z kolei „C” (rwąCy) jest całkiem głośne, więc te ciche talerze perkusyjne są tak zrobione celowo. Nie, żeby nie było można, taka jest, czy była, koncepcja.

I na koniec „W”, które oznacza werbel. Jest on dość głośny w zakresie wysokich częstotliwości i widoczny praktycznie do samej góry pasma.

Płyta brzmi zupełnie inaczej na dobrym i słabym sprzęcie, pod warunkiem, że słucha jej ktoś młody. Gdybym mógł jej posłuchać na Arturze, który został kupiony mniej więcej wtedy, gdy została wydana ta płyta, to wrażenie byłoby dość słabe. Brak niskich częstotliwości i tych powyżej powiedzmy 10 k. Dodać trzeba, że nie miałem wtedy tej płyty. Została kupiona dopiero kilka lat temu, chociaż w momencie zakupu za wszystkie niedoskonałości brzmienia autor bloga obwiniałby wydawcę, w szczególności proces produkcji płyty, oraz akustykę pomieszczenia, bo mu się wydawało, że słuch ma dobry 

Mimo odbiegającej od standardu realizacji hi-hata (odcięty wyżej) płyta wpisuje się w nurt wydawnictw dobrze brzmiących na sprzęcie wysokiej klasy. I w wysokiej jakości uszach.

A w odniesieniu do starszych uszu, to słyszalność hi-hata można ocenić w następujący sposób. Na spektrogramie dźwięki są reprezentowane przez kolory. Każdy kolor to poziom dźwięku czy też głośności. Jeśli teraz popatrzymy na rysunek, to hi-hat będzie miał kolor na poziomie nie większym niż -60 dB, piszę to z dużym marginesem na interpretację kolorów. Nie znaczy to, że tak jest, bo zgranie piosenki nie było zrobione w manierze realizatorskiej czyli żeby wszystko dopchnąć kolanem i brech-sztangą do zera. Faktycznie może być trochę głośniejszy. Ale i tak, nawet jeśli się założy, że to jest „tylko” -50 dB, to w odniesieniu do możliwości słuchu człowieka, który tej płyty słuchał będąc dzieckiem lub nastolatkiem, to przecież 4 kHz osoba sześćdziesięcioletnia słyszy około 14 dB słabiej niż dwudziestolatek (wartość po wyzerowaniu tabeli z wcześniejszego posta), a siedemdziesięciolatek słyszy to już 25 dB słabiej. Jeżeli obaj mają dobry słuch, jak na swój wiek. Jeśli się teraz popatrzy na 10 kHz, które w naszym przykładzie wcale się są głośniejsze niż te 4 kHz, to nasi weterani słyszą to, czy też nie słyszą, odpowiednio 28 i 41 dB słabiej. -50 dB jeszcze 41 dB słabiej?! Help!!!

O realizacji dźwięku można powiedzieć wszystko tylko nie to, że uwzględnia ona oczywisty fakt, że ludzie i ich słuch się starzeją.

Na koniec wypada jeszcze zaznaczyć, że ja nie chcę nikogo odwieść od zakupu płyt czy też sprzętu. Chodzi o to jednak, że trzeba mieć świadomość tego, co można usłyszeć teraz z płyt swojej młodości. Na pewno będzie się ich słuchać fajniej, gdy sprzęt wygląda ładnie i na pewno winyle są bardziej efektowne od kompaktów, a gramofony od odtwarzaczy CD czy plików. Jednak tak naprawdę liczy się to, co zrobili z dźwiękiem realizatorzy. A niestety zrobili wiele złego. „Rysunek na szkle” nie jest płytą zrealizowaną źle, ale nie jest też płytą zrealizowaną z myślą o „When I'm Sixty-Four”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz