poniedziałek, 28 lutego 2022

MM vs. MC czyli wszystkie wkładki prowadzą do Rzymu

Załóżmy, że ktoś stał się w posiadaczem dużej kolekcji płyt winylowych, które są atrakcyjne repertuarowo i w dobrym stanie. W jaki sposób może on posłuchać tych płyt z najlepszą jakością dźwięku? Najważniejsze są koszty. Wobec tego najlepiej by było, gdyby już ten ktoś miał jakiś dobrej jakości gramofon. Można też pożyczyć od kogoś kto ma, ale nie używa. Możliwe, że gramofon będzie też mieć wkładkę. Jeśli to porządna wkładka typu MM, to warto kupić nową igłę. W tym przypadku, przy odrobinie szczęścia, koszty całego przedsięwzięcia ograniczą się do kupienia igły i kabla lub jego samodzielnego wykonania.

Teraz trzeba gramofon podłączyć do wzmacniacza. Często zdarza się, ze wzmacniacze zintegrowane mają wejście gramofonowe, tzn. mają wbudowany potrzebny przedwzmacniacz. Zazwyczaj, jeśli taki przedwzmacniacz w ogóle jest, to nadaje się do wkładek MM. Niestety najczęściej nic nie wiadomo o tym jaką on ma pojemność wejściową. Impedancja z reguły będzie wynosić około 47 kΩ, czyli jest ok., ale pojemność z reguły pozostaje zagadką. Niestety właśnie pojemność decyduje o sukcesie lub porażce.

Tu potrzebny jest znów obrazek z wcześniejszego posta tzn. rys. 1. Widać na nim jak pojemność wpływa na charakterystykę częstotliwościową. Warto podkreślić, że to jest dobry przedwzmacniacz, który ma małą pojemność (chodzi tu wyłącznie o sekcję MM) i na dodatek regulowaną. We wzmacniaczu zintegrowanym przedwzmacniacz gramofonowy może mieć 1000 pF lub więcej, co oznacza, że się on nie nadaje do użytku, bo podbicie wysokich tonów będzie znacznie większe niż 3 czy 4 dB, jak tu, natomiast trochę powyżej 10 kHz praktycznie już nic nie będzie słychać.


Rys. 1. Wpływ pojemności systemu (MM) na charakterystykę wzmocnienia.

Co zrobić, jeśli nie udaje się uzyskać żadnych informacji o pojemności? Można spróbować przeanalizować schemat wzmacniacza, a konkretnie sekcję wejścia gramofonowego. Można zobaczyć wtedy coś takiego:

 

Rys. 2. Przy braku danych pojemność przedwzmacniacza MM można próbować oszacować na podstawie schematu. Opcja raczej dla zaawansowanych oraz inżynierów.

Na fragmencie schematu, który przedstawia tą część przedwzmacniacza MM, która najprawdopodobniej decyduje o pojemności, widoczne są dwa kondensatory C101 i C105 oba po 100 pF. Są tam jeszcze inne, ale prawdopodobnie to te dwa decydują o pojemności. Jaka jest faktyczna pojemność mógłby powiedzieć ktoś, kto się tym zajmuje, tzn. inżynier od tych spraw. Na innych schematach można zobaczyć czasem nawet jakiś kondensator 1000 pF w towarzystwie innych, wtedy jest pozamiatane. W magazynie z którego pochodzą wykresy są zamieszczane wyniki pomiarów różnych wzmacniaczy. Jeśli się weźmie kilka wzmacniaczy, które mają wejście MM i z tych pomiarów widać, że dla standardowego systemu charakterystyka częstotliwościowa jest zła i sprawdzi na schemacie jak to wejście jest zbudowane, to właśnie często są tam te kondensatory po 1000 pF. Ale gdyby ten przedwzmacniacz z rysunku 2. faktycznie miał około 200 pF, to dając kabel o pojemności 50 pF jeszcze uda się zmieścić w zakresie, który producent wskazuje jako odpowiedni dla jego wkładek.

Producenci podają jaką pojemność powinno mieć obciążenie dla wkładki MM. I np. pewien znany producent podaje, że to ma być od 150 do 300 pF. Czyli gdyby ten przedwzmacniacz miał 200 i dodatkowo kabel jeszcze 50, to powinno być ok.

W tym miejscu sytuacja wygląda tak. Jest gramofon z wkładką MM, nowa igła oraz wzmacniacz zintegrowany z wejściem MM, które ma wystarczająco małą pojemność, aby charakterystyka była poprawna. Taka sytuacja, że pojemność na wejściu MM wzmacniacza zintegrowanego jest mała zdarza się wyjątkowo rzadko, ale zdarza. Jeśli ktoś ma to wyjątkowe szczęście, że ma taki wzmacniacz może teraz wziąć kabel, a najlepiej kilka różnych, o znanej i wymaganej pojemności i dopasować cały układ. Można sobie taki kabel zrobić samemu.

Jak zrobić kabel, który ma potrzebną pojemność? Trzeba kupić wtyczki, kabel przyciąć na odpowiednią długość i polutować. Kabel musi być miedziany z gęstym oplotem, także miedzianym. {Niektórzy produkują kable z ekranem podłączonym tylko z jednej strony, ale ten temat jest autorowi nieznany. Wszystkie kable, które ma/posiadał są zwykłe i można je podłączać w obie strony.} Nadaje się do tego celu kabel koncentryczny typu RG-59, który ma pojemność około 60pF na metr. Czyli 50 pF to będzie niecały metr. Problem polega na tym czy można kupować na metry i czy kabel jest całkowicie wykonany z miedzi. Cena metra takiego kabla to kilka złotych, doliczając wysyłkę wyjdzie kilkadziesiąt. Ważne, żeby dokładnie wiedzieć co się kupuje więc, że nie będzie to przewód z aluminiowym ekranem i sztywny jak stalowy drut. Jeśli samodzielne wykonanie kabla stanowi problem, to można kupić gotowe. Ale te są drogie. Są specjalnie przystosowane do tych celów i producenci podają pojemność tych kabli. Jednak wtedy mamy wybór pomiędzy kablem 50 i 100, kiedy najbardziej odpowiedni byłby 70 lub 80. Może się to wydać niedorzeczne, ale jeśli ktoś chce osiągnąć maksimum tego, co jest możliwe, to łatwiej będzie użyć kabla własnej produkcji. Skoro ludzie wykłócali się kiedyś czy słychać różnicę pomiędzy przetwornikiem 16 i 24 bitowym (nie słychać), to wyrównanie charakterystyki z dokładnością 0,5 dB będzie się dawało usłyszeć i to przede wszystkim jest wykonalne. Docięcie kabla na taką długość, że dopasowanie pojemności będzie z dokładnością powiedzmy +/-10 pF nie stanowi problemu dla osoby cierpliwej.

Ale po przygotowaniu sobie kabla, ewentualnie kilku o różnej długości i pojemności, jeszcze zanim się posłucha i pomierzy, warto zdobyć wyniki pomiarów wkładki, co też może być trudne. Ale załóżmy, że takie mamy i wygląda to w ten sposób:


Rys. 3. Charakterystyka częstotliwościowa wkładki może być dość liniowa, ale nie musi. Warto ją znać zanim się będzie dopasowywać pojemność kabla. Ta z rysunku wyraźnie podbija pewien zakres wysokich tonów

 

Gdyby wziąć płytę testową i odtworzyć z niej sweep 800 – 20000 Hz, to nie znając charakterystyki samej wkładki uznamy, że to kabel odpowiada za to podbicie, a tak nie jest. Bez znajomości charakterystyki wkładki i zamianie kabla na taki, który ma mniejszą pojemność, czyli krótszy, niepotrzebnie stłumimy wysokie tony. A z rysunki widać, że właśnie powinny być podbite. Ale jeśli pojemność kabla będzie dobrana optymalnie, to to podbicie będzie wynikać z właściwości wkładki, bo charakterystyka samego przedwzmacniacza już będzie płaska. Mówiąc innymi słowy uzyskując płaską charakterystykę przedwzmacniacza jak na rys. 1. linia 2, zachowujemy taką charakterystykę wkładki, jaką ona faktycznie ma czyli z rys. 3.

Ktoś posiadający płytę testową musi nagrać sygnał i przeanalizować to nagranie w jakimś edytorze dźwięku. Słuchanie nic nie da. Natomiast jeśli nie ma takiej płyty, to trzeba posłuchać kilku LP z muzyką, ale najlepiej takich, które się ma też w wersji cyfrowej. Nie zaszkodzi, jeśli to będzie jakieś pierwsze wydanie z możliwie najmniejszą kompresją dynamiki. Jeśli płyta winylowa brzmi podobnie jak wersja cyfrowa, ale z nieco mniejszą ilością wysokich tonów, to jest ok. Jak wysokich tonów jest za dużo, a płyta za bardzo trzeszczy, to kabel ma za dużą pojemność. Jak jest zdecydowanie za mało wysokich, to kabel ma pojemność za małą. Płyty do testów muszą być w stanie prawie fabrycznym i czyste, bo inaczej strasznie szumią i trzeszczą. Jednak subiektywna ocena prawie każdego wyprowadzi na manowce. Dla perfekcjonisty zostaje tylko użycie płyty testowej.

Mając płytę testową najszybciej znajdzie się optymalną pojemność kabla w ten sposób, że przygotowuje się różne długości dla lewego i prawego kanału. Wtedy będzie można się zorientować już po jednokrotnym zgraniu dźwięku do komputera czy kable trzeba skracać czy wydłużać. Jeśli oba kanały mają podbicie wysokich tonów (uwzględniając charakterystykę wkładki) wtedy wystarczy skrócić dłuższy przewód, żeby był krótszy od tego krótszego z przetestowanej pary i zgrać sygnały ponownie. Jeśli z analizy nagrania będzie wynikać, że ten skrócony kabel daje poprawną charakterystykę, to jest ok. A jeśli już powstaje jakieś tłumienie, to znaczy, że skrócenie było przesadne. Może się zdarzyć, że w kanale z dłuższym kablem jest minimalne podbicie, a z krótszym tłumienie, więc optymalna długość będzie średnią. W praktyce np. metr dwadzieścia podbicie, osiemdziesiąt centymetrów tłumienie, czyli metrowe przewody powinny być ok.

Autor przyznaje jednak, że nie próbował nigdy z płytą testową, ale jedynie na słuch z różnymi kablami. Taki cyfrowy o długości 60 cm wydawał się być ok. Natomiast np. oryginalny od gramofonu o długości około 1,5 m dawał już to niepotrzebne podbicie wysokich tonów. Jeśli jednak komuś zależy na osiągnięciu maksimum tego, co jest możliwe, to kilka prób ze skracaniem kabla nie jest chyba problemem.

Warto podkreślić, że w tym miejscu nakłady finansowe polegają na zakupie nowej igły, czterech wtyczek i kilku metrów przewodu antenowego. Ewentualnie też płyty testowej. (Czy potrzeba wspomnieć, że potrzebny jest jeszcze ten trzeci kabelek? Nawet nie trzeba w nim zarabiać końcówek, starczy zdjąć izolację.)

Czasem, jeśli we wzmacniaczu jest wejście phono, to nadaje się ono zarówno dla wkładek MM jak i MC. Wtedy zazwyczaj jest tak, że opcja MM nie nadaje się do niczego ponieważ ma pojemność o wiele za dużą. Nawet kabel, gdyby taki był, o zerowej pojemności nic nie da. Skoro producent wkładek zaleca pojemność do 300 pF, a wejście ma 1000, to sprawa jest chyba oczywista. {Nawiasem mówiąc magazyn, z którego są te obrazki zawsze uzyskuje płaską charakterystykę tego wejścia (MM), chociaż ma np. 800 pF. Jak to jest możliwe? Prawdopodobnie przez podpięcie generatora sygnału, któremu można ustawić nawet zerową pojemność, temu generatoru ;) ewentualnie zbliżoną do zera.} Ale w takim właśnie przypadku wejście MC jest dobre. Więc można też pójść drogą z wkładką MC. Koszt wzrasta, bo trzeba będzie kupić wkładkę, która jest kosztowna, w przeciwieństwie do taniej igły do wkładki MM.

Jeśli ktoś się zdecyduje na wejście MC, to trzeba sprawdzić jego impedancję (w dokumentacji technicznej) i wybrać odpowiednią wkładkę. Tutaj przeważnie nie ma problemu ze znalezieniem informacji, bo producenci podają impedancję tego wejścia, w ogóle wszystkich wejść. Zasada jest następująca:

Jeśli wkładka ma oporność wyjściową A, to impedancja przedwzmacniacza powinna się zawierać w zakresie od 5 do 20 razy wartość A. W praktyce: jeśli wkładka ma np. 40 Ω, to przedwzmacniacz powinien mieć od 200 do 800 Ω.

Ten przykład jest wybrany celowo, gdyż bardzo popularna wkładka MC pewnej znanej marki ma właśnie 40 Ω, natomiast teraz zazwyczaj przedwzmacniacze (we wzmacniaczach zintegrowanych) mają 100 Ω. Zatem nie nadają się do tej wkładki. Żeby sobie takie wejście dopasować trzeba wpiąć dodatkowe rezystory.

Natomiast jeśli w ogóle brak przedwzmacniacza phono, to trzeba go sobie nabyć drogą kupna, wybierając taki, który ma znaną pojemność dla MM i na dodatek taką, która daje szanse na użycie istniejącego kabla czyli takiego, który jednak jakąś pojemność ma. Autor znalazł przedwzmacniacz MM bardzo dobrej firmy, który ma 120 pF i który ma cenę w złotówkach 3 razy większą niż pojemność. Jeśli ktoś się szarpnie na taki i dodatkowo na wkładkę MM z igłą Fine Line (opcja trochę na bogato), to dając kabel 100 pF będzie mieć dobry odbiór i nawet nie będzie się musiał stresować testowymi odsłuchami czy robieniem nagrań z płyty testowej i ślęczeniem nad nimi w komputerze. Po prostu będzie ok. i nie będzie lepiej, nawet gdyby wydał miliony na sprzęt.

Zakup wkładki MC, a nawet przedwzmacniacza MC, to już będzie większy wydatek. Jednak tu właśnie tkwi sedno sprawy. Jeśli się poświeci trochę czasu na dopasowanie pojemności kabla, aby uzyskać płaską charakterystykę wzmocnienia, bez uwypuklania bądź tłumienia wysokich tonów, to wkładka MM zagra tak jak MC.

Ale teraz wypada jeszcze się zastanowić nad tym dlaczego wkładka MC nie jest lepsza niż MM. No to popatrzmy na ten rysunek:


Rys. 4. Charakterystyka tej bardzo drogiej wkładki MC jest zbliżona do tej z rys. 3, a tam jest tania wkładka MM. Ale w tym przypadku wysokie częstotliwości są podbite znacznie wcześniej, co będzie mieć większy wpływ na odbiór.

 

Widzimy, że podano zniekształcenia dla wysokich tonów (hohtonferzerrung) 0,052%. Teraz jeszcze trzeba zobaczyć ten sam parametr na rysunku 3. I tam mamy te zniekształcenia 0,178%. Czyli tak: 0,05 to dużo mniej niż 0,2. {Są też wkładki MM trochę lepsze pod tym względem.} Więc wkładka MC jest lepsza niż MM? Jest lepsza pod tym względem. Ale pod względem siły sygnału jest gorsza. Dlatego przedwzmacniacz MC musi mieć znacznie większe wzmocnienie, a zatem i będzie więcej szumiał. W praktyce szum przedwzmacniacza jest pomijalny. Ważniejsze są zniekształcenia, choć one też są nieistotne.

Nie da się usłyszeć różnicy zniekształceń pomiędzy 0,2 i 0,05% zwłaszcza na wysokich tonach. W tym zakresie słuch nie jest szczególnie czuły na zniekształcenia. Pomiędzy 1 i 2% to już może, ale nie na pewno. Gdyby te 2% były w zakresie tonów średnich czy w dolnym wysokich, to by się dawało usłyszeć, ale jeśli te zniekształcenia wypadną na skraj słyszalnego pasma, czyli dla czterdziesto-pięćdziesięciolatków 15 kHz czy nawet tylko 12 kHz, to szanse usłyszenia tego są żadne. Poza tym poziom zniekształceń na super dobrze nagranej i wydanej płycie będzie tak raczej właśnie 2%. Na początku płyty na dodatek, bo później jest już znacznie gorzej. A dla nagrań rozrywkowych to prędzej kilkanaście, nawet dwadzieścia procent. Więc jakie znaczenie ma dodanie 0,2% zniekształceń od wkładki, na wysokich tonach, skoro na 2% lub nawet na 20% zniekształceń na samej płycie nikt nie zwraca uwagi? Czasem zniekształcenia dodane przez realizatorów są jeszcze większe niż te 20%! Są one dodawane celowo, bo jest wtedy fajny "sałnd" oraz "sałnd kłality" (sound quality).

W tym miejscy trzeba zadać takie pytanie: skoro na winylu zniekształcenia są, według autora, który powtarza to po innych, którzy są znacznie bardziej obeznani z zagadnieniem niż on, 2% najmniej, to jak magazyn mógł zmierzyć zniekształcenia z dokładnością do tysięcznej procenta? A co z nierównomiernością obrotów i zakłóceniami od napędu, które też wpływają na pomiar? Żeby mieć ciszę dla pomiarów, to np. zakłócenia muszą być poniżej 100 dB, co jest niewykonalne. Wynika z tego, że ten pomiar nie za bardzo może by zrobiony z odczytu płyty. Druga sprawa. Wykresy idą aż do 50 kHz. Naciąć płytę liniowo do takiej częstotliwości? Bardzo wątpliwa sprawa. Jeśli ktoś ma dojścia do tego labora, to niech ich pyta, jak oni to mierzą.

Nie dajcie się zwieść opowieściami, że masa ruchoma we wkładce MC jest mniejsza niż w MM i to robi różnicę. Co z tego, że jest mniejsza. Ruch układu igła, wspornik itd. jest wymuszony przez zapis płyty. Sygnał odczytany będzie w obu przypadkach identyczny. Nie ma takiej możliwości, że wkładka MM nie odczyta jakichś detali dostępnych dla MC. Jedyna różnica polega na wspomnianych wcześniej zniekształceniach. Jednak są one za małe, żeby je usłyszeć.

Wkładka MM jest w praktyce tak samo dobra jak MC. Z wykresów widać jednak, że MM dobrze czyta sygnały do 20 kHz, natomiast MC nawet do 40 kHz. Tylko czy to ma znaczenie? Nie ma z kilku powodów. Nie słyszymy takich częstotliwości, nawet 20 kHz nikt dorosły nie usłyszy. Na płycie nie ma tak wysokich dźwięków. Jeśli tylko zniekształcenia uda się utrzymać na niskim poziomie do 10 kHz, to pod warunkiem, że to będą harmoniczne, nikt ich nie usłyszy. Pomyślcie, jakim cudem można usłyszeć harmoniczne od 10 kHz, skoro przy 20 kHz, a nawet znacznie wcześniej, każdy z dorosłych "słyszy ciszę"?

Wkładka MC mogłaby się przydać do odtwarzania płyt kwadrofonicznych, bo tam jest ten dodatkowy ton na częstotliwości powyżej 20 k. Wtedy bezapelacyjnie MC będzie lepsza od MM. Ale do odtwarzania zwykłych płyt oba typy nadają się tak samo dobrze. I w obu przypadkach zwykłe podłączenie do wzmacniacza nie gwarantuje sukcesu, bo niedopasowanie jest możliwe i tu i tam. Słuchanie winyli to naprawdę jest duża niewygoda.

I jeszcze zobaczmy czego można się spodziewać po typowym przedwzmacniaczu we wzmacniaczu zintegrowanym. Z wcześniejszego posta wiemy, że pojemność wejścia MM 560 pF daje podbicie wysokich tonów o około 2 dB. No to ile ma wzmacniacz z obrazka poniżej?

Rys. 5. Marny przedwzmacniacz ze wzmacniacza zintegrowanego (MM). Wbrew temu, co napisał dziennikarz, nie ma szans na poprawne brzmienie. Ale już sekcja MC jest bardzo dobra.

 

Pod tysiąc pewnie. Natomiast dziennikarz napisał, że wzmacniacz ma dobrą część phono. Tylko dla MC.

Charakterystyki częstotliwościowe wkładek z rysunków są takie, że podbijają one trochę wysokie tony. Być może dlatego, że tak naprawdę to mało kto lubi ten "ciepły" dźwięk, a więc z mniejszą ilością wysokich tonów? Ale są też wkładki, które są naprawdę liniowe, jak ta z rysunku 6.

 

Rys. 6. Charakterystyka wkładki MC, która jest bardzo wyrównana. Ale są też takie MM, które są prawie idealnie płaskie, jak ta. Warto to wiedzieć zanim się zacznie dopasowywać kabel do wkładki MM.

I już na koniec popatrzmy jak wyglądają rezystory, które się wpina dodatkowo, żeby dopasować impedancję. Na zdjęciu dobrze tego nie widać, ale w oryginale papierowym można zobaczyć, że tam jest wlutowany zwykły opornik. Więc jeśli ktoś jest w stanie sam sobie zlutować kabel, to może też wlutować opornik, jeśli to będzie potrzebne.

 

Rys. 7. Żeby dopasować wkładkę MC i przedwzmacniacz trzeba czasem użyć czegoś takiego, jeśli przedwzmacniacz nie ma regulacji albo... wlutować we wtyczki rezystory o potrzebnej oporności.

Jednak chyba mało kto pójdzie ścieżką MC jeśli dla niego faktycznie liczy się jakość dźwięku i koszty, natomiast opowieści dziwnej treści kolportowane w magazynach audio i na forach audiofilskich nie robią na nim wrażenia.

I to wszystko, żeby posłuchać trzeszczącej płyty z takimi trzaskami, jakie na niej są faktycznie...

Dodano kwiecień 2023: W odniesieniu do THD wnoszonych przez wkładki można znaleźć w sieci testy, które pokazują, że mogą one wynosić znacznie ponad jeden procent. W takim razie zniekształcenia dla wysokich tonów nie będą to setne czy dziesiąte procenta, jak widać na rysunkach powyżej, ale raczej dwa, trzy procent.

Próby wykonane przez autora posta dają np. takie wyniki, że dla częstotliwości 6 kHz zniekształcenia harmoniczne są około 5%, a dla 10 kHz nawet ponad 10%, przy czym tych ostatnich nie można już usłyszeć. Jednak te wyniki nie są miarodajne, bo nie została użyta płyta testowa przygotowana specjalnie do tego celu.

Wspomniane wyniki opublikowane w internecie są raczej miarodajne i lepiej jest zakładać, że THD dla wkładek gramofonowych w zakresie wysokich tonów są powyżej procenta. Natomiast dla najbardziej zaawansowanych wkładek mogą one schodzić poniżej progu detekcji. To jednak osobny wątek.

sobota, 19 lutego 2022

Jak się ustawia wkładkę gramofonową - kilka uwag

W sieci pojawił się film, który pokazuje BŁĘDNY sposób ustawiania wkładki gramofonowej. Z tego powodu kilka zdań. Być może ktoś ustrzeże się w ten sposób przed niewłaściwym ustawieniem.

W główce ramienia mamy takie dwie jakby szczeliny. Tworzą one rodzaj prowadnicy dla wkładki. To prowadzenie polega na tym, że się samą wkładkę przesuwa do przodu lub do tyłu. Przesuwając wkładkę staramy się, żeby była ona równoległa do tych szczelin. Nie kręcimy wkładką osiowo! Przesuwamy ją tylko równo do przodu lub do tyłu. Jeśli sobie wyobrazimy oś wkładki i oś główki ramienia, to one muszą być zawsze równoległe do siebie.

Na szablonie, który musi być odpowiedni do ramienia, bo taki do ramienia 12 cali nie nadaje się do 9 calowego, mamy dwa punkty do regulacji. W tych punktach wkładka, jej czoło, musi być równoległa do narysowanych na szablonie linii.

Jeśli weźmiemy pierwsze miejsce, to zewnętrzne i ustawimy wkładkę równolegle przesuwając ją trochę do przodu lub cofając, to w drugim miejscu, tym wewnętrznym, zobaczymy, że jest krzywa. Więc teraz trzeba ją odpowiednio przesunąć. Jak się przesunie i uzyska ustawienie równoległe względem linii na szablonie to się wraca do pierwszego miejsca itd.

Czyli tak: ustawiamy igłę w pierwszym punkcie i widzimy, że jest źle. Więc przesuwamy wkładkę nieco w przód lub w tył, to na podniesionym ramieniu. Ale skoro przesunęliśmy wkładkę w uchwycie, to po opuszczeniu nie trafi w punkt, więc trzeba troszkę obrócić talerz albo szablon czy matę razem z nim. Po ustawieniu i ocenie wiemy czy jest ok. czy jeszcze troszkę trzeba przesunąć. Itd. Następnie drugi punkt i ta sama zabawa w przesuwanie o milimetr, a nawet mniej.

Praca jest zegarmistrzowska i tylko największa dokładność i cierpliwość gwarantuje sukces. To nie jest takie proste jak by się mogło wydawać. W ogóle osiągnięcie dobrego dźwięku z winyla to jest prawdziwa sztuka i mało komu się udaje. Całe to gadanie w internecie to, według mnie, zwykłe zmyślanie osób, które tak naprawdę nie zdają sobie sprawy z tego co robią, a w szczególności nie słyszą, co i jak gra.

Pomyślcie. Przecież w sieci jest film, gdzie gość wywalił z gramofonu oryginalne nóżki, które izolują od drgań i wibracji podłoża, a postawił gramofon na kolcach czyli sprzęgł go z zakłóceniami. Ale nie zdaje sobie sprawy z tego co robi i nic nie słyszy. Ale samopoczucie ma świetne i uważa się za znawcę, choć faktycznie jest ignorantem z niedosłuchem.

Osoby regulujące to ustawienie często będą już wiedzieć, że jeśli ustawią dobrze w pierwszym miejscu, a w drugim wkładka jest skręcona w którąś stronę, to będzie trzeba ją przesunąć w odpowiednim kierunku. A jak się to robi pierwszy raz lub raz na rok, to trzeba próbować czy cofanie poprawia ustawienie czy wysuwanie w przód.

W każdym razie trzeba przesuwać wkładkę tak długo, aż się uzyska równoległe ustawienie w obu punktach. W kilku małych krokach.

Ale wkładki się Qr.. nie skręca!!! Ją się przesuwa tył-przód w główce, do jasnej Anielki!!!

Dodam jeszcze, że do tej regulacji należy ustawić bardzo mały nacisk igły, jakieś pół grama będzie ok. i wszystko robić ostrożnie i pomału. 

Byłoby prościej, gdyby dać jakieś zdjęcie, ale ja już nie mam gramofonów. W każdym razie nie ma takiej możliwości, żeby ustawić wkładkę w jakimś miejscu (odległości) i uzyskać dobre ustawienia przez skręcanie w prawo lub w lewo. Regulacja polega na wydłużeniu lub skróceniu odległości igła/oś ramienia przy zachowaniu równoległości wkładka/główka.

DVD na 24 fps: Antz

Pewien redaktor radiowy mówi często, a przynajmniej mówił (w trójce), że nie ma przypadków. Wczoraj przypomniałem sobie film Antz. Właśnie wczoraj.

Jeśli to jest bajka, to dla całkiem dużych dzieci...

W filmie mamy taką scenę:


Szkoda, że w tej amerykańskiej (od kontynentu, gdzie ona leży) Korei północnej nie znalazł się ktoś taki jak Cutter. Ale może im tam jakąś szczególną frajdę sprawia stratowanie koniem starszej pani?

środa, 16 lutego 2022

Majstrowanie audio - uzupełnienie

 We wcześniejszym poście zastanawialiśmy się nad właściwościami pomieszczenia w którym pracuje pewien bardzo znany realizator dźwięku. Na te pytania nie znajdziemy odpowiedzi, ale wiemy, że nowe ustawienia sprzętu są sprawdzone i pomierzone. Jest dostępny długi wywiad z autorem książki, z której wziąłem zdjęcie do wspomnianego wpisu. Kilka słów o nowej sytuacji.

Wygląda to tak:


Przede wszystkim warto sobie wyszukać film i obejrzeć. Dla osób zajmujących się masteringiem, które tego nie widziały to jest jazda obowiązkowa. Szukać trzeba wpisując imię i nazwisko realizatora i patrzyć w wynikach na kolumny. No dobrze. Można wpisać jeszcze Comprehensive Interview on PMFC.

Nie będę streszczał całego wywiadu, wspomnę tylko o dyfuzorach, które są w miejscu, w którym nie powinny być. Napisałem o tym zresztą post już jakiś czas temu. Otóż one są tam nie dlatego, że Bob się nie zna na rzeczy. On się zna na tym co robi. Zresztą sam wyjaśnia dlaczego one są tam, gdzie są, a nie powinny.

Dodam jeszcze, że ustawienie z poprzedniego posta mogło być krytyczne, ale nie musiało. Nie znamy odległości. Nawet jeśli suby stały za daleko w przypadku gdyby przejmowały przy dość wysokiej częstotliwości, to dla odpowiednio niskiej to już nie ma znaczenia, bo monitory stoją bliżej i ta część zakresu niskich częstotliwości mogłaby być bez tłumień. W każdym razie wiemy, że pomieszczenie było mierzone. To znaczy to ze zrzutu jest mierzone, ale zakładamy, że wcześniejsza wersja też była mierzona.

poniedziałek, 14 lutego 2022

"Tajniki" wkładek gramofonowych

Szukając jakiegoś konkretnego filmu zawsze znajduje się więcej. Ten o tytule takim jak ma dzisiejszy post, jednak bez cudzysłowu, znalazł się pewnego razu w sugestiach. Tytuł jest obiecujący, więc trzeba go było obejrzeć by się przekonać jakież to sekrety zostały wyjawione.

Okazało się, że nie dowiedzieliśmy się niczego tajnego, a było to coś w rodzaju ABC wkładek gramofonowych, a być może AB lub nawet tylko A. Skoro nie był to tajny kurs dla wtajemniczonych, to powinno się w nim znaleźć kilka podstawowych i ważnych informacji. A są one takie:

1. Jak się montuje wkładkę w główce żeby była we właściwym miejscu i zapewniła prawidłowe śledzenie zapisu.
2. Jak się ustawia nacisk igły na płytę.
3. Jak się ustawia anti-skating.
4. Jakie znaczenie ma pojemność kabla w przypadku wkładek MM.
5. Jaka jest różnica, ta faktyczna, pomiędzy wkładką MM i MC.

O tym, że gramofon powinien być wypoziomowany i w ogóle wtyczka ma być podłączona do sieci nie trzeba chyba wspominać. Jednak o tych rzeczach w filmie nie ma mowy. Wróćmy jednak do naszego abecadła.

AD. 1. Skoro ramię porusza się po łuku, to wkładka jest ustawiona krzywo praktycznie zawsze. Żeby ten błąd zminimalizować trzeba się posłużyć szablonem i odpowiednio ją ustawić. W zależności jak długie jest ramię potrzebny jest inny szablon. Są też takie uniwersalne, oczywiście. Ale szablon trzeba sobie wydrukować, co czasem bywa obarczone błędem, bo nie można wydruku skalować. Gdy ktoś sobie włączy jakieś dopasowanie do kartki i centymetr na wydruku już nie jest centymetrem, to cała regulacja zda się psu na budę. Taki szablon należy wyciąć, ale najtrudniejsze jest wycięcie otworu na oś talerza. Jak ktoś tego nie robił to przyda mu się wskazówka. Według mnie najlepiej jest to zrobić żyletką pod lupą. Lupa na statywie jest świetną sprawą, bo wtedy mamy dwie ręce do dyspozycji, papier lubi się ślizgać. Nie trzeba starać się wyciąć otworu okrągłego, można nawet wyciąć w kwadrat, ważne żeby linie cięć pokrywały się dokładnie z zarysem otworu. Ośmiokąt będzie jednak lepszy.

AD. 2. Można użyć wagi jubilerskiej, ale wtedy warto położyć na nią kawałek folii, żeby nie skrobać igłą metalowej płytki wagi. Płytka wagi powinna być w płaszczyźnie płyty, nie można jej postawić na talerzu. Jeśli ramię w czasie regulacji będzie wyżej niż w czasie odtwarzania, to ustawienie nie będzie perfekcyjne - tak przynajmniej twierdzą niektórzy.

AD. 3. Wbrew pozorom nie jest to taka prosta sprawa. W dobrym gramofonie fabryczne wyskalowanie tej regulacji powinno być wystarczająco dobre. Jest taki sposób z użyciem gładkiej strony winyla, ale pomyślmy. Igła dotyka płaskiego samym czubkiem, a w rowku styka się w dwóch miejscach, zatem w praktyce tarcie jest większe i siła dośrodkowa również. Więc taka regulacja nie będzie dokładna. Już lepiej zdać się na ustawienie oferowane przez producenta.

AD. 4. Pojemność kabla dla wkładki MM jest decydująca dla jakości dźwięku. Jeśli ta pojemność będzie za duża, to wysokie tony zostaną podbite, dźwięk stanie się za jasny, ostry, a wszystkie szumy i trzaski staną się za głośne. Ale warto też wiedzieć, że pojemność większości przedwzmacniaczy gramofonowych do wkładek MM jest za duża. W takim przypadku nawet kabel o zerowej pojemności (gdyby taki istniał) nic nie pomoże. Wysokie tony zostaną wystrzelone w kosmos i nie da się czegoś takiego słuchać. Trzeba się wystarać o przedwzmacniacz, który ma regulację pojemności zaczynającą się od 30 pF. Albo taki, który regulacji nie ma, ale za to ma małą pojemność wejścia.

AD. 5. Różnica pomiędzy wkładką MM i MC jeśli się dopasuje pojemność, o czym mowa w pkt. 4, jest taka, że różnicy nie ma w praktyce żadnej. Poza tym, że przedwzmacniacz MM mniej szumi niż ten dla MC. Ale żeby pojemność dopasować poprawnie, to trzeba mieć dobry przedwzmacniacz, o małej pojemności wejścia, i kilka kabli o różnej pojemności, ewentualnie samemu sobie taki kabel zrobić. Zaczyna się od większej długości, a potem go można skracać, aż się dojdzie do optymalnej charakterystyki. Można dobierać pojemność na słuch, ale to się zawsze skończy błędem, albo skorzystać z płyty testowej. Ale nawet wtedy najlepiej nagrać sygnał z wyjścia, może być nawet to słuchawkowe, i przeanalizować nagranie w komputerze. Skutek tego jest taki, że możemy używać znacznie tańszych wkładek MM. Doliczenie do tego ceny płyty testowej i tak wyjdzie pod kreską znacznie taniej niż gdybyśmy używali wkładki MC. Dla tej wkładki też trzeba czasem dopasować wejście, ale wtedy używa się odpowiednich rezystorów, albo regulacji w przedwzmacniaczu, która czasem jest. Ale we wzmacniaczach zintegrowanych zazwyczaj tego nie ma i wtedy trzeba wybrać wkładkę, która będzie pasować do parametrów wejścia. A zatem będzie musiała być zazwyczaj typowa, żadnych egzotycznych wynalazków, a i takie bywają.

Zobaczmy jak to wygląda w praktyce. Na obrazku poniżej mamy parametry przedwzmacniacza idealnego.


Rys. 1. Taki przedwzmacniacz jest ok. Ale kosztuje fortunę i nie daje nic więcej niż dobry, który już jest we wzmacniaczu zintegrowanym.

 

Przedwzmacniacz ma regulowaną pojemność wejścia MM od 30 do 400 pF oraz regulowaną impedancję dla MC. Nas interesuje tylko ten pierwszy parametr. Wykresy pokazują co się stanie jeśli do "normsystem" zastosujemy różne pojemności wejścia tego przedwzmacniacza. Jeśli się ustawi 400 pF (na wykresie linia 1.) to wysokie tony zostaną podbite o około 2 dB (ale w paśmie do trochę powyżej 10 kHz). Nie jest to dużo, ale takie wzmocnienie na pewno jest słyszalne i decyduje o odczuciu dobrej jakości, albo takiej mało fajnej. Warto zauważyć, że jeśli jest za duża pojemność, to pasmo zostanie ograniczone, a dla 20 kHz będziemy mieś spadek o około 6 dB w stosunku to tego, co można osiągnąć w przypadku dopasowania. Linia oznaczona 2. to ten przypadek optymalny. Pasmo przenoszenia jest aż do 100 kHz i to równiutko bez żadnych spadków. Na płycie zapis tak daleko się sięga, ale mimo wszystko warto to podkreślić. Z kolei linia 3. pokazuje co się stanie, gdy pojemność będzie za mała. A zatem lekki spadek na wysokich tonach i znów ograniczenie pasma, ale już nie takie mocne jak w przypadku pojemności za dużej.

Normsystem to będzie typowy kabel i typowa wkładka. Ile oni w tej gazecie przyjęli za normę, to już nie wiadomo. Jednak pojemność kabla będzie raczej umiarkowana.

Drugi rysunek pokazuje inny przedwzmacniacz, tym razem jest to przedwzmacniacz MM w jakimś amplitunerze. Widzimy, że podbicie wysokich tonów jest trochę większe, około 2,5 dB, ale za to spadek na górnym skraju pasma jest już bardzo duży. 15 kHz będzie stłumione o jakieś 5 dB, a o 20 kHz można w ogóle zapomnieć. Dlaczego tak się dzieje widzimy na kolejnym rysunku.


Rys. 2. Przedwzmacniacz gramofonowy MM wbudowany w amplituner. Ma właściwości typowe dla tego typu urządzeń i nie nadaje się do słuchania. Podobnie jest też w zwykłych wzmacniaczach zintegrowanych, choć czasem zdarzają się wyjątki.

 

Ten przedwzmacniacz ma aż 560 pF na wejściu. Nadaje się tylko do tego, żeby sprawdzić, że gramofon i wkładka działają, bo słuchać tego raczej się nie da.


Rys. 3. A t mamy wyjaśnienie dlaczego. Pojemność wejścia jest o wiele za duża. Robi się tak prawdopodobnie aby spełnić normy odporności takiego wejścia na zakłócenia. W praktyce lepiej by było, gdyby zrezygnowano z tego. Ale wtedy w materiałach reklamowych już by było o jedną rzecz mniej w porównaniu do konkurencji, więc się ten szmelc ładuje. Zdezorientowany nabywca może się zdziwić, jeśli ma słuch i jest spostrzegawczy, albo niczego nie zauważy i zacznie się zachwycać jak to ma z winyla "uporządkowaną" scenę.

 

Jeśli ktoś ma przedwzmacniacz o małej pojemności oraz postara się o płytę testową, to powinien też wiedzieć, że to co na tych wykresach pokazano powstało nie z pomiarów z płyty, tylko z jakiegoś zastępczego ustrojstwa z generatorem częstotliwości. Realnie wkładka nie ma całkiem płaskiej charakterystyki w górnym zakresie pasma, bo tam zawsze jest rezonans układu drgającego. Trzeba to mieć na uwadze jak się analizuje realny układ.

A teraz zajmijmy się wspomnianym na początku filmem. Weźmy tylko jeden moment. Wygląda to tak:

 

Rys. 4.

Autor narysował nam swe wyobrażenie o kształcie i rozmiarach igły oraz rowka. Faktycznie rowek powinien być narysowany tak, jak to jest zaznaczone i opisane na zrzucie ekranu. Chodzi o kąt prosty. Natomiast miejsce w którym styka się igła ze zboczami rowka bezpieczniej narysować tam, gdzie wskazuje strzałka. Trzeba sobie porównać promień końca igły i rozmiary rowka.

Ale w którym miejscu jest ten kontakt? W różnym. Zapis jest pod kątem 45 stopni dla obu kanałów, więc w zależności w którym miejscu zapisu będzie igła, to albo znajdzie się głębiej lub płycej. Ale przy samym górnym skraju, to raczej nie.

Wypadałoby jednak zakończyć jakimś tajnikiem. Otóż taki prawdziwy tajnik jest następujący:

Jeżeli ktoś kupi jakiś stary, ale przyzwoity gramofon, dosłownie za grosze, i go odrestauruje, no i trochę poprawi, może to być polski gramofon z lat osiemdziesiątych ale taki, który ma dłuższe ramię, bo jest sporo takich z krótkimi, np. G-8010 nie jest dobry z powodu krótkiego ramienia i główki bez możliwości regulacji, ale taki Daniel już może być, to z wkładki MM z dobrą igłą, a więc jednak nie sferyczną, będzie mieć jakość tak samo dobrą jak z gramofonów nowych z wkładkami MC, które będą kosztować czasem fortunę. I na dodatek z przedwzmacniacza wbudowanego we wzmacniacz zintegrowany o ile ten ma małą pojemność, więc nawet dodatkowego przedwzmacniacza nie trzeba kupować.

Tylko skąd wiadomo jaką one mają pojemność? Wydaje mi się, że to można odczytać ze schematu. Kiedyś porównywałem sobie różne schematy i różnice są duże. Chodzi o pojemność kondensatorów na wejściu. Problem w tym, że ocena na podstawie schematu wymaga wiedzy inżynierskiej. Prościej i pewniej jest wyszukać takie dane jak na rysunkach od 1 do 3. To znaczy nie jest prościej, bo takich danych często nie udaje się znaleźć.

Warunkiem uzyskania takiego brzmienia na wkładce MM jak MC jest cierpliwość i dokładność. To jest dłuższa przeprawa, ale jak się już dopasuje kabel naprawdę dokładnie, to wtedy można słuchać z najlepszą możliwą jakością i tylko od czasu do czasu wymienić igłę. A ta nie jest droga. Autor bloga trochę próbował z tymi kablami i to naprawdę działa w praktyce, nie jest tak, że to się sprawdza tylko na jakichś wykresach.

I już zupełnie na deser. Wyniki pomiarów tego przedwzmacniacza "idealnego" są wzięte z gazety, w której były testy czterech takich urządzeń. Wszystkie drogie lub bardzo drogie, natomiast tylko tej jeden jest dobry. Pozostałe trzy to bardzo drogie śmieci. Natomiast ten drugi w amplitunerze był pomierzony w innym wydaniu tego magazynu.

piątek, 11 lutego 2022

Cyfrowy obóz koncentracyjny

 Kiedyś na jakimś forum miałem trochę praw administratora. Pozwalało mi to na edytowanie swoich postów w dowolnym momencie. Zrozumiałe jest, że w dyskusji ze mną nikt nie miał szans. Jeśli ktoś mi coś wytknął mogłem to usunąć z posta i po sprawie. Mając trochę władzy, nawet troszkę, często przychodzi chęć, żeby jej nadużyć. Użytkownicy różnych for znają te sytuacje kiedy moderator lub administrator w specyficzny sposób wykorzystują swoją przewagę. Ale nawet jeśli możesz kogoś zablokować będąc zwykłym użytkownikiem jakiegoś portalu, to go blokujesz jeśli tylko zadaje jakieś niewygodne pytania. Nie da się funkcjonować, w realnym świecie, jeśli ktoś ma nad tobą jakąś przewagę. A już zupełnie się nie da jeśli będzie mieć całkowitą przewagę zawsze. "Demokracja to najgorszy system, ale nie wymyślono nic lepszego." Wobec tego alternatywa jest taka: albo wracamy do demokracji, albo...

Świat szmat

 Tyle o tym co nas otacza. W następnym poście wracamy do naszej audiofilskiej nienormalności. Jest jaka jest, ale przynajmniej nie jest toksyczna.

Może w pozanastępnym...

środa, 9 lutego 2022

Majstrowanie audio

Majstrowanie audio czyli produkcja czegoś do słuchania jest obszarem, który gwarantuje osiągnięcie sukcesu. Kluczem do powodzenia jest głośność. Jak jest głośno to jest dobrze. Włączysz radio - głośno. Włączysz telewizor - głośno. Włączysz jakąś płytę - głośno. Realizatorzy dźwięku w radio, telewizji oraz pracujący dla wytwórni płytowych osiągnęli sukces, bo za ich wysiłki ktoś im zapłacił. Pieniądze są przecież miarą sukcesu. Zapewne każda aplikacja o pracę, którą składa realizator zawiera coś takiego: "wasze produkcje są ciche, ja zrobię głośniej".

Mamy też realizatorów, którzy pracują dla idei. Tą ideą jest oczywiście głośność. Są więc media, gdzie realizator dźwięku działa społecznie. Być może nawet nie jest osobą specjalnie pilnującą tych spraw, ale ustawieniami parametrów emisji zajmuje się dodatkowo. Tacy są chyba najgorsi. Efekty ich wysiłków często zwalają z nóg. Zdarzyło mi się trafić na filmik na pewnym znanym portalu społecznościowym, który miał dźwięk tak głośny, że nawet po ściszeniu telefonu świdrował w uszach. A słuchałem przez głośniczek smarkfona. Coś niewiarygodnego. Zawodowcy nie są wiele lepsi. Są lepsi pod tym względem, że borą kasę i to ich satysfakcjonuje. Amatorzy mają satysfakcję tylko z tego, że zrobili głośno.

Realizatorzy pracujący społecznie są najbardziej szkodliwi, bo nie zawsze mają możliwość monitorowania efektów swojej pracy. Jeśli mają, to te możliwości są ograniczone. A przede wszystkim nie dysponują wymaganą wiedzą. Jeśli ktoś ustawia brzmienie siedząc przy laptopie i słucha przez głośniczki, to efekty jego pracy brzmią fajnie tylko na tym laptopie i tylko w jego uszach.

Jednak nawet ci, którzy są na samym topie i cieszą się sławą i uznaniem nie są w stanie ustrzec się błędów. Popatrzmy na pomieszczenie w którym pracuje względnie pracował jeden z najbardziej cenionych realizatorów dźwięku.

 

Tak kiedyś wyglądało pomieszczenie w którym pracował jeden z najbardziej znanych i lubianych realizatorów dźwięku.


To ustawienie spotkało się z krytyką pewnego autora, który zajmuje się tematyką audio. Zapytał on realizatora czy takie ustawienie subwooferów nie skutkuje tłumieniem dla pewnej częstotliwości. Autor ten wskazał konkretną częstotliwość, którą wziął z wyliczenia na podstawie orientacyjnej oceny odległości od ściany. Śledziłem profil tego realizatora dźwięku i zauważyłem, że po pewnym czasie zmienił on ustawienia. Coś musiało być na rzeczy. Zresztą to o czym tu wspominam jest do odnalezieniu na niebieskim f-ubeku. Zadanie jest trudne, bo to wszystko miało miejsce kilka lat temu, ale powinno być dostępne internetowym archeologom.

Najprościej ustawić subwoofery w narożnikach i dopasować głośność i czas, aby zgadzały się z monitorami. Jednak to pomieszczenie może być problematyczne z kilku jeszcze powodów.

Przede wszystkim wydaje się być dość małe. Poza tym ilość ustrojów akustycznych, które widać jest niewielka. Samo zdjęcie jest wzięte z książki zatytułowanej "Majstrowanie audio". Powiedzmy, że w tłumaczeniu na nasze tak on może brzmieć.

Zatem pytanie jest następujące: czy w tych warunkach dokładnie słyszy się to, co się majstruje? Nie wiemy czy pogłos mieści się w wymaganych ramach. Nie wiemy też czy charakterystyka częstotliwościowa mieści się w odpowiednio wąskim korytarzu. W tym ustawieniu niski bas może być, prawie na pewno jest, z tłumieniami.

Wiemy z książki, że nasz realizator dźwięku, nazwijmy go Bob Kac, ma do dyspozycji jeszcze dwa inne pomieszczenia, które mają inne właściwości i zdecydowanie nie są neutralne. Końcowy master jest jakby wypadkową działania trzech pomieszczeń. Jeśli coś brzmi w określony sposób w jednym, drugim i trzecim pomieszczeniu, to jest zrobione dobrze. Można jednak podejrzewać, że nawet w tym głównym, ze zdjęcia, które powinno być neutralne, materiał nie brzmi całkiem neutralnie.

Nasz realizator w pewnym momencie zrezygnował z monitorów i subów na rzecz dużych kolumn firmy z Europy, której nazwa zaczyna się literami "Dy". Czytelnicy bloga, którzy intensywnie śledzą lub śledzili poczynania realizatorów dźwięku, w tym tego, którego pomieszczenie kontrolne widzimy, wiedzą dokładnie o jakie kolumny chodzi. Problem w tym, że orientacyjna ocena odległości w jakiej zostały ustawione od przedniej ściany wypada w ten sposób, że stoją/stały za daleko. Bob Kloc upublicznia swoje poczynania, więc zdjęcie tych nowych kolumn w jego studio można pewnie znaleźć w czeluściach internetu.

Wniosek można wyciągnąć z tego taki, że Bob nie wiedział dokładnie co robi z dźwiękiem, bo ustawienie, to na zdjęciu, w tak zaadaptowanym pomieszczeniu nie gwarantuje neutralności. Można powiedzieć, że nie ma neutralnego pomieszczenia i neutralnych głośników. Faktycznie, nie ma. Ale jeśli się zmieści w pewnych granicach, to przyjmuje się, że faktycznie słyszy się efekty swej pracy. I te efekty będą słyszalne w każdym pomieszczeniu spełniającym wymagania dla pomieszczenia kontrolnego. Natomiast w takim "podejrzanym" jak tu i w ogólności w każdym zwykłym pomieszczeniu pewnych rzeczy się usłyszeć nie da.

Konieczne jest jedno pomieszczenie spełniające wymagania. Wtedy zbędne stają się te dodatkowe.

wtorek, 1 lutego 2022

DVD na 24 fps: Aliens

Tym razem zobaczymy (sic!) co słychać w drugim filmie z serii o Obcym, który jest zatytułowany Aliens.


Ten film jest lepszy pod względem realizacyjnym w odniesieniu do ścieżki dźwiękowej. Wszystko jest świetne, a przynajmniej trafia w gusta autora bloga ;) Najlepszy jest początek. Oczywiście muzyka jest bardzo sugestywna, ale odgłosy powoli rozkręcającej się akcji też są świetne. Na obrazku mamy dwa szczegóły na które nie sposób nie zwrócić uwagi. Ale nawet ta wycięta blacha, która pada na ziemię (nie w sensie że planetę, bo akcja dzieje się w kosmosie) też jest ciekawie nagrana. Początkowym zamiarem było pokazanie większej ilości tych obrazków ilustrujących poszczególne dźwięki, ale prawie wszystko jest ciemne na ciemnym tle, więc w małych okienkach, mniejszych niż te co są wstawione, to by było nieczytelne. Więc są tylko dwa plus... blacha.

Jeśli chodzi o treść filmu, to warto wskazać pewien aspekt. Jak pani porucznik Ellen Ripley podchodzi do tematu wartości życia. Otóż decyduje się ratować dziecko narażając własne życie. W dzisiejszych czasach coś niezrozumiałego. Dzisiaj mówi się nam, że dzieci są tarczą za którą się mamy schować. Dzieci należy rzucić bestii na pożarcie, aby nie pożarła nas. Jak zabraknie dzieci, to należy poświęcić osoby stare. W następnej kolejności powinniśmy oszukać i zmanipulować naiwnych, żeby poszli dać się zabić. Tych, których nie da się okłamać należy zmusić, żeby poszli dać się zabić. Jak już nie będzie się za kim schować, to bestia zabije nas. Ale może nie, bo się zmęczy? Z tego, co wiemy, to jednak zło nie męczy się nigdy. Nigdy nie śpi.

Sednem zagadnienia jest to, że nie można się zjednoczyć i walczyć z bestią. Należy być egoistą i poświęcić innych poczynając od najsłabszych. W ten sposób bestia zawsze wygra eliminując pojedyncze jednostki. Jednego po drugim zabije wszystkich. I o to chodzi.

Im o to chodzi.