środa, 17 czerwca 2020

Przez radio wszystko brzmi tak samo

Subiektywne podejście do dźwięku jest problematyczne. Dużo lepiej jest zastosować jakąś obiektywną metodę. Ale jak to zrobić w odniesieniu do własnych wrażeń sprzed wielu lat? Dlatego ten wpis jest całkowicie subiektywny.

Większość z nas poznawała nową muzykę słuchając radia. Chodzi tu głównie o lata osiemdziesiąte, ale także wcześniejsze. W latach siedemdziesiątych nie zwracaliśmy chyba jednak szczególnej uwagi uwagi na brzmienie. Jakie to było brzmienie? Było oczywiście radiowe, ale naturalne, w rozumieniu zachowania charakteru oryginału.

Słuchając radia w latach osiemdziesiątych zauważaliśmy duże zmiany w brzmieniu różnych płyt i nagrań. Jeśli były puszczane nowe piosenki, to brzmiały "współcześnie". Starsze o rok, dwa, zwłaszcza trzy lata, już brzmiały inaczej, inaczej, gorzej jakby. Jeśli jakiś zespół wydał płytę w danym roku, to ta poprzednia, starsza o rok czy dwa lata, brzmiała inaczej. Inne było studio, inny inżynier dźwięku, inne podejście do realizacji itd. Różnica w brzmieniu zawsze była duża.

A jak było z nagraniami starszymi o dekadę lub dwie czyli tymi wydanymi w latach siedemdziesiątych i sześćdziesiątych? Wtedy różnica była ogromna.

Słuchając muzyki przez radio np. w roku 1982 lub 1984 słyszeliśmy różnice pomiędzy latami wydań, pomiędzy studiami nagraniowymi, realizatorami itd. Jeśli jakiś zespół nagrał debiutancką płytę w skromnych warunkach i odniósł sukces, a po roku czy dwóch latach wydał nową, nagraną w dużo lepszym studio, to różnica w dźwięku była ogromna.

Ci bardziej zainteresowani tematem znali przynajmniej tych najsłynniejszych realizatorów i bardzo często można było rozpoznać, że to właśnie dana osoba zrealizowała płytę danego zespołu czy wykonawcy. Kiedy wreszcie miało się płytę w rękach można było sprawdzić, ale zazwyczaj to redaktor muzyczny mówił o tym kto siedział za konsoletą. Obejrzeć płytę w oryginale najłatwiej było w komisie, jeśli w ogóle dano nam ją do rąk;)

A teraz? Teraz słuchamy sobie audycji zawierających utwory powstałe np. w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych itd. aż do współczesnych i jakichś specjalnych różnic w brzmieniu nie słyszymy. Bywa, że jest puszczona płyta z lat sześćdziesiątych, a następnie współczesna i naprawdę po brzmieniu trudno się zorientować, że mamy aż taką różnicę w czasie, a przede wszystkim w technice nagraniowej.

Co się dzieje? Jeśli się weźmie z półki stare płyty i posłucha, to te różnice są słyszalne. Wszystko jest jak dawniej. Ale przez radio różnic już nie ma. Więc co oni tam z tym dźwiękiem robią?

Przez radio wszystko brzmi tak samo. To oczywiście pewna przesada, ale jednak fakt jest faktem. Dźwięk jest spłaszczony, napompowany do granic, zniekształcony, wszystko pod spodem rzęzi i chrypi, jest tam ten cały realizacyjny radiowy syf, który własnie powoduje, ze wszystko gra tak samo.

Większość osób będzie winić za ten stan rzeczy nadmierną kompresję. Ale to tylko jedna z przyczyn. Żeby dźwięk stał się naprawdę głośny nie wystarczy go tylko skompresować. Już dawno odkryto, że dodanie zniekształceń powoduje m.in. to, że jest głośniej. I właśnie to jest najważniejszym powodem, że brzmienie zatraca swą indywidualność. Im więcej się doda zniekształceń, tym wszystko zaczyna grać podobnie. A im więcej zniekształceń, tym jest głośniej, co skutkuje brzmieniową urawniłowką.

Żyjemy w takich czasach, że z dźwiękiem można zrobić wszystko. Jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia. Problem polega na tym, że wielu realizatorów dźwięku ma narzędzie, ale nie am wyobraźni. Nie ma wrażliwego słuchu. W ogóle nawet nie ma słuchu, bo naparzanie przez cały dzień, a nierzadko też w nocy na silnym wzmacniaczu i profesjonalnych, a więc bardzo odpornych na przeciążenia i głośnych kolumnach, robi swoje.

My tu już mamy pokazane, że winyle nie są medium pozwalającym na uzyskanie bardzo dobrej jakości, ale trzeba przyznać, że stare płyty są oazą wolną od realizatorów-maniaków głośnego dźwięku. I poza tym przy wszystkich swych wadach winyl jednaj jest wystarczająco dobry, żeby zachować charakter oryginału oraz naturalność. Przecież w tamtych czasach słuchaliśmy jednak głównie z winyli. W tym naszym Polskim Radio.

I takie to są te subiektywne wrażenia, które autor posta przypisał czytelnikom bloga. A może one są inne u PT Czytelników?

12 komentarzy:

  1. Do tego dochodzi też to, że radio(w tym stacje PR) rzadko grają wprost z płyt, w większości są to utwory dostarczone przez wydawnictwo w formie pliku do bazy nagrań. Źródłem takiego pliku zazwyczaj jest najnowszy remaster, a na czym polega przeciętny "remaster" wiadomo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się w pełni z tekstem i przedmówcami. Technika do przodu, wiedza i staranność realizatorów do tyłu.
    Z tego co wiem to nawet do pism "recenzujących" sprzęt audio dostarczane są stratne pliki!
    Nagrania psuje się celowo aby "brzmiały" jak bezkształtna papka.
    Pamiętam jak będąc młodszym dużo łatwiej słyszałem kiedy dane nagranie było wykonane. Wtedy różnica porażała. Radio FM grało przyzwoicie a dobry deck także pozwalał cieszyć się jakością samodzielnie wykonanych nagrań. CD wtedy było przepaścią ale trzeba przyznać, że paradoksalnie nowsze odtwarzacze robione były taniej i gorzej co skutkowało ich słabszą jakością dźwięku niż miały maszyny 1gen i 2gen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co ma do tego kompresja stratna ?

      Usuń
    2. No jak to co? Ogólne "odchudzenie" brzmienia i przekłamania w całym paśmie, szczególnie dotkliwe w wysokich tonach. Teraz jeśli to przejdzie przez to co w reżyserce (kompresory, limitery)itp. To recepta na degradację dźwięku gotowa.

      Usuń
    3. Współczesne kompresory mpeg nie wprowadzają żadnych słyszalnych zmian nawet przy przepływności 128kb/s, nie mówiąc już o wyższych.
      Na hydrogenaudio poruszonych jest mnóstwo podobnych tematów z takimi samymi wnioskami, warto poczytać

      Usuń
    4. Hmmm... Może inni nie słyszą ale ja słyszę. Nie wiem może nie słuchałem najnowszych kodeków ale 128kbit/s to raczej będzie sugestia jak przy wprowadzaniu DAB kiedy pisano "Jakość jak z płyty CD." Czas zweryfikował. Robiłem dużo prób na słuchawkach ze wzmacniaczem wysokiej jakości i różnymi odtwarzaczami softwareowymi na różnych systemach operacyjnych a także na sprzętowych odtwarzaczach cicho w nocy i zawsze różnica była jaką opisałem w poprzednim poście. Porównania były do CD, winylu i dobrych nagrań na kasetach z Dolby i bez.

      Usuń
    5. Ja za to nie słyszę żadnej różnicy i naprawdę cieszę się z tego jak z daru audiofilskiego - jakiekolwiek pliki bym nie ściągnął, kupił czy zgrał z płyt, wszystkie brzmią dla mnie jak oryginał. ;-)

      ubu.

      Usuń
  3. do "wrzeszczących" masterów dochodzi przeklęty Optimod by Orban https://productionadvice.co.uk/loudness-means-nothing-on-the-radio/
    Ciekawe podsumowanie:

    If you want your music to stand out and sound great on the radio – make it dynamic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No koszmar. I to nie ma nic wspólnego z dynamiką.
      Ludzie mylą dynamikę z dynamicznością i można na tym utrzepać sporo kasy. Niestety. Smutne.

      Usuń
  4. Radio niestety umarło jeżeli chodzi o szlachetność brzmienia....
    Wychodzi z głośników papka jakaś. I ta papka zapycha uszy, zamula mózg.
    Ale są jeszcze pojedyńcze perełki. Głównie PR II i audycja "duża czarna" i tam grają muzykę z winyla i to brzmi dobrze i zróżnicowanie. Nie zawsze dobrze ale to ze względu na jakość nagrań a nie spartolone realizacje dźwiękowców w Radio. Poza tym muzyka spod igły Pana Wojciecha Padiasa w RMF Classic.
    W Radio Gdańsk czasem zdaża się że fajnie zagra, ale to zależy od realizatora... Czyli można.
    Niestety teraz wiedzę i umiejętności zastępują wykresy w komputerze. W Radio też.
    Co do samego winyla to rzeczywiście pod względem technicznym jest daleko w tyle za CD. Ale ralizacje płyt z lat 70 czy 80 są doskonałe. A klasyka realizowana była po mistrzowsku. To były dzieła skończone inżynierii dźwięku. Szczególnie te z ARCHIV Produktion. Tam niejednokrotnie realizacją zajmowali się ludzie z doktoratami z inżynierii dźwięku. Teraz na palcach jednej ręki można policzyć płyty winylowe z zeszłego roku które dobrze by brzmiały.
    Kupowanie winyli nowo wydanych jest pomyłką.
    To po prostu cyfrowo opracowany materiał wytłoczony na Vinylu. Taka wydmuszka....
    Często pokutuje przeświadczenie że jak materiał gra na CD to na winylu też zagra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W uzupełnieniu przesyłam Wam link do zdjęcia fiszki z jednego z wydań Archiv Produktion. Co ciekawe płyta jest z 1956 a już stereo.:-) I tak powinno się wydawać płyty... Jakość wgniata w fotel.
      https://we.tl/t-QCN0DL2b4P
      Pozdro

      Usuń