piątek, 16 listopada 2018

Ałdjo Wideło szoł

Właśnie dziś zaczęły się targi sprzętu i nie  tylko sprzętu. Na czerwonym forum nawet są pierwsze zdjęcia z imprezy. Jakoś ludzi tam nie widzę, a ciekawi mnie ilu jest jeszcze zainteresowanych. Chodzi o to ile osób się interesuje sprzętem tak ogólnie, a ile chciałoby te drogie i najdroższe urządzenie kupić. Można by dorzucić jeszcze jedną grupę osób, a mianowicie tych, którzy w te wszystkie opowieści dziwnej treści wierzą.

Ja przykładowo zaliczam się do osób interesujących się sprzętem w takim sensie, że zazwyczaj się denerwuję, bo nie ma nic "normalnego". No nie ma, najczęściej są same dziwolągi. Dla mnie normalny sprzęt to był w latach osiemdziesiątych.

No ale ja się nie liczę. Ważna z mojego, mimo wszystko, punktu widzenia jest liczba ludzi, która mogłaby być zainteresowana w sensie pozytywnym i negatywnym, wyjaśnieniem tej ściemy ze sprzętem grającym. Ile osób mogłaby poruszyć informacja w jaki sposób robiono ich w konia przez tyle lat. Jak by tak zacząć liczyć od 1978 dla równego rachunku... Ile oni ludzi nabrali przez ten czas?

Ale stare przysłowie mówi, że "You can fool all the people some of the time, and some of the people all the time, but you cannot fool all the people all the time."

A czas im powoli się kończy.

8 komentarzy:

  1. Jak na razie oszukiwanie idzie w najlepsze. W popularnej sieci dyskontów z owadem w logo co jakiś czas pojawiają się płyty gramofonowe i urządzenia do ich odtwarzania(gramofonem tego nazwać nie można, bambino to przy tym hi-end i nowoczesność). Tytuły oczywiście dość "standardowe". Opisywane jest to jako "super jakość dźwięku" i tym podobne oklepane dyrdymały. Zdarzyło mi się dostać na chwilę taką "dyskontową" płytę pewnego szalenie popularnego w latach 70tych zespołu, odtworzoną raz na gramofonie klasy hi-fi czyli w zasadzie nową. Słucha się tego gorzej niż tej samej płyty wydanej na licencji przez Muzę, zdartej konkretnie. Materiał wzięty z współczesnych remasterów(swoją drogą tych najgorszych), wytłoczony przez fachowców jeszcze lepszych niż nasi dawni z Pronitu. Z pierwszymi wersjami na CD tych utworów(swoją drogą jedne z pierwszych CD w ogóle) nawet nie ma co porównywać. Ale tak to się kręci. Co do sprzętu jako takiego, w epoce głośniczków z bluetooth i streamów internetowych zainteresowanie urządzeniami klasy hi-fi, nawet mini-wieżami jest niewielkie. Na co komu coś takiego jak puści sobie stream aac 64 kb/s albo mp3 112 kb/s z popularnego serwisu z filmikami na głośniczku który robi głośne "bum cyk-cyk" bo składa się z dwóch subwooferów i piszczałki i będzie zadowolony...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie można też tak wieszać psów na wspólczesnym sprzęcie. Jak ktoś chce to znajdzie urządzenia audio o normalnym wyglądzie, doskonałej (bo wykraczającej poza granice naszej percepcji) jakości dzwięku i bardzo dobrej funkcjonalności - to będzie ten zwykły, szary sprzęt leżący gdzies na dolnych półkach. Tylko, że wszyscy jesteśmy skażeni tym samym: patrzymy na cenę (a takie ałdio wideło szoł – to orgia w której producentom „puszczają zwieracze” - ekshibicjonizm rzeczy okropnych w okropnych cenach :) ). Gdy coś jest tanie to podświadomie to już skreślamy, no bo drogie napewo będzie lepsze… i właśnie tu jest haczyk – będzie.. takie samo.
    Orientując się w elektronice z dziedzin innych niż audio łatwo dojść do wniosku, że obecnie z byle czego mona zrobić „hi-end”. Wystarczy popatrzeć np. na parametry współczesnych wzmacniaczy operacyjnych, przetworników c/a, potencjometrów cyfrowych itd.
    A z wystawami audio jest podobnie jak z wystawami samochodów, psów rasowych czy innych rzeczy, które wyglądają jak po chorobie nowotworowej, bo kierowane są do ludzi o niewykształconej, upośledzonej estetyce. .

    OdpowiedzUsuń
  3. Obejrzałem sobie zdjęcia z tej wystawy. Uwagę przykuł „najdroższy gramofon świata !”, a także zmusił do zastanowienia: przecież dźwięku z płyty winylowej nie da się odtworzyć lepiej niż jest na niej zapisany. Nic się znikąd nie weźmie. Jeśli, upraszczając, gramofon za 1000zł odtwarza ją poprawnie w 99% to taki za 600000zł w 99,9% ? płacić 599000zł za 1% lepszy dźwięk…
    Gdyby producent jeszcze jasno zadeklarował, że to taka droga ozdoba domu. Ale nie – on jest tak drogi bo jest najlepszy…

    OdpowiedzUsuń
  4. BYŁEM! Pierwszy raz w życiu!!! :-) jestem jednak zaszczepiony przeciwko chorobie, m.in. dzięki temu blogowi - za co bardzo dziękuję.

    Byłem na prezentacji pewnej, ponoć znanej firmy na "a", na której prowadzący przedstawiając ją stwierdził: "Zajmujemy się produkcją głośników, kabli i innego sprzętu audio". Uderzyło mnie wymienienie kabli na drugiej pozycji. Miało to jednak pewne uzasadnienie zważywszy na fakt, że dalszą część wypowiedzi prowadzący poświęcił właśnie kablom, twierdząc, że są bardzo istotne i już wielu sceptyków przekonał do ich wpływu na przmienie zestawu (w co akurat nie wątpię).

    Druga rzecz, która mnie uderzyła to prezentowany tam "stolik akustyczny" za jedyne 3.200,- zł (oprócz płyt nic tańszego na tej imprezie nie widziałem). Ideą było ograniczenie odbić od płaskiej powierzchni stolika kawowego - niech będzie. Pan jednak stwierdził, że jego zdaniem ten stolik wręcz POPRAWIA DŹWIĘK. Czyli, jak rozumiem, lepiej go mieć, niż nie mieć żadnego stolika. Nie będe się tego czepiał, rozumiem, podłoga z paneli i te sprawy. Ciekaw jestem tylko, czy stolik był... Hmm... Strojony? :-) Żałuję, że nie zapytałem ale "stolik strojony do odpowiedzi akustycznej pomieszczenia" to pojęcie, które być może kiedyś spotkam jeszcze na Audio Video Show :-)

    Zdecydowana większość wystawców miała własne ołtarzyki z kablami. Grubymi, drogimi, efektownymi. Jeden kabel nawet wziąłem do ręki - to były prawdziwe emocje! :-) Odniosłem wrażenie, że kable to coś, co znacząco wpływa na marżę wystawców, jestem jedynie zaskoczony, że nikt nie prezentował jeszcze np. kabla ze skóry węża. Przyznaję, że jest to dla mnie pomysł fascynujący - coś, co zawsze było problemem, co wala się po podłodze, pod kaloryferem, od mebla do mebla, zostało ubrane w efektowną formę, wyeksponowane przed całym sprzetem grającym i samo stało się elementem dekoracji wnętrza. Pomysł, sam w sobie, godny uznania. Może tylko niepotrzebnie wmawiają ludziom, że coś tutaj lepiej brzmi, wystarczyłoby się skupić na samym ekskluzywnym designie.
    (1/2)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z ciekawostek odnotowałem jednego wystawcę, który zajmował się serwisem sprzętu. Miał w pokoju komputer z wykresem widma szumu różowego, który puszczał z głośników, a który zbierany był mikrofonem postawionym na statywie. Zamieniłem dwa słowa, mimo że mój rozmówca, który tego dnia na pewno nie jechał już nigdzie samochodem, wydawał się być, że tak powiem, dość zmęczony trudami całego dnia ;-) Gospodarze tego pokoju tłumaczyli jednak, jako jedyni, że to co słyszymy jest sumą różnych rzeczy, w szczególności pomieszczenia i że zakup w pierwszej kolejności drogich głośników to podejście raczej niewłaściwe. Szacun.

    Był też eksperymet akustyczny - nagrano dźwięk w pomieszczeniu bez adaptacji akustycznej i z adaptacją poprzedzoną pomiarami. Zadanie polegało na włożeniu słuchawek na uszy i stwierdzeniu, która wersja nagrania jest która. Miałem pietra, bo naprawdę się nie znam na dźwięku, nie jestem w żaden sposób "osłuchany" ale zaryzykowałem. Usłyszałem w słuchawkach Ayo "Down on my knees" - okazało się, że znam ten kawałek i kilka pierwszych nutek dało mi niemal 100% pewność, że to próbka bez adaptacji - byłem pewien zanim usłyszałem drugie nagranie. Czyli coś tam słyszę - taka moja mała satysfakcja :-)

    Zapytałem jednak Pana, czy to, co widzimy w pokoju obok to jest właśnie ta adaptacja - pokój był wypełniony wszelkiego rodzaju dekoracyjnymi panelami akustycznymi. Człowiek jednak uczciwie stwierdził że nie, że to jest tylko... dekoracja :-) Był to jednak, wszakże, jeden z pokoi "odsłuchowych" więc wydaje mi się, że to już jest robienie z ludzi idiotów. Najpierw robi się pomiary, potem adaptację akustyczną, potem nagranie a na koniec się całe ustrojstwo demontuje, wypełnia dekoracją udającą adaptację i wpuszcza ludzi na odsłuch kolumn...

    Generalnie jednak cieszę się, że byłem. Odniosłem wrażenie, że wystawcy, ktrórzy przyjechali z tym najdroższym sprzetem, zadbali o pewne minimum komfortu odbiorców, że jakoś to całkiem fajnie poustawili i zadbali o to, żeby nie było za głośno i nie waliło basem po ścianach. Nie wiem jednak ile w tym wszystkim wyjątkowości sprzetu a ile zwykłego profesjonalizmu ludzi, którzy się tym zajmują - tego z pewnością brakowało u wielu mniejszych wystawców!

    Jeszcze raz dziękuję za całą dawkę wiedzy, którą znalazłem u Pana na blogu!

    W.
    (2/2)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach przypomniał mi sie jeszcze jeden epizod. W jednym z pokoi hotelowych, żałuję, że nie pamiętam już w którym, wystawiał się jeden z "polskich producentów kolumn głóśnikowych". W chwili, kiedy tam trafiłem, było jeszcze kilka osób. Jedna z nich zadała pytanie: "Czy mogą Panowie powiedzieć coś więcej o tych kolumnach?" Gospodarze popatrzyli sie na siebie, uśmiechnęli się do siebie, po czym jeden z nich odpowiedział: "Ale co?" a drugi: "Są polskie!" Pytający drążył temat jeszcze przez chwilę ale ludzie, którzy przywieźli ten sprzęt nie przejawiali najmniejszej ochoty na podzielenie się jakąkolwiek informacją, założeniem konstrukcyjnym, parametrem, czymkolwiek. Wyszedłem stamtąd zdegustowany i teraz zastanawiam się, czy to nie jest tak, że większość tych "polskich producentów kolumn głośnikowych" to manufaktury, które robią swoje projekty w oparciu o pewne założenia co do designu zewnętrznego, a nie dźwięku. Kupują głośniki w jednej z firm, produkujących je dla różnych audio-marek, montują to wszystko sami do własnych pudeł i sprzedają jako hifi-cośtam... Chciałbym się mylić ale takie odniosłem wrażenie kilkakrotnie podczas tych targów, że skoro sposób, w jaki one grają nie ma najmniejszego znaczenia (regułą był albo dudniący dół albo atakujący mój łeb wokal - nie wiem, może po prostu było za głośno, naprawde się nie znam, natomiast na pewno w wielu pomieszczeniach nikt nie zadbał o elementarną akustykę) to może one po prostu w ogóle nie sa projektowane z myślą o jakości dźwięku tylko o wyglądzie...

    W.

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzeba chyba być naprawdę dobrze uodpornionym by pojechać tam i widząc naocznie te wszystkie magiczne przedmioty i rytuały nie dać się wciągnąć w tą „magię” :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dla odtrutki zawsze można się przejść po giełdach, targach staroci i elektrośmieciach, tam często można znaleźć urządzenia o lepszych parametrach niż produkty tych śmiesznych manufaktur

      Usuń