sobota, 11 lipca 2020

Na marginesie: Dlaczego ludzie kupują prasę audio?

Można próbować odpowiadać na pytanie dlaczego ludzie kupują prasę audio? Równie dobrze można odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w ogóle się kupuje prasę? Sprawa jest złożona, to jest zrozumiałe. Dlatego przyjrzyjmy się tylko pewnemu wybranemu aspektowi.

Teoretycznie kupuje się gazety, magazyny i inne różne wydawnictwa, bo chce się czegoś dowiedzieć. Ale w praktyce nie zawsze to tak wygląda. Gazety kupuje się często po to, żeby potwierdzić swoje przekonania na jakiś temat. Przekonania są bardzo różne i dlatego mamy takie mnóstwo wydawnictw. Przykładowo ktoś chce schudnąć, ale tak naprawdę np. lubi jeść. Więc szuka odpowiednich wydawnictw, które go utwierdzą w przekonaniu, że nie da się schudnąć. Skoro nie da się schudnąć, to można sobie pojeść w spokoju i do woli. W gazetach wygląda to w ten sposób, że podaje się najprzeróżniejsze sposoby, które oczywiście są nieskuteczne. Ale pomimo to, a może właśnie dlatego, że stare metody nie dają efektów, to wciąż powstają nowe. I te nowe już mają być skuteczne. A jak się okażą także nieskuteczne, bo inaczej być nie może, to się wróci do tych starych, sprawdzonych. Nic nie wartych, ale w czasie wypróbowywania nowych zdąży się o tym już zapomnieć.

Proste? A jak to wygląda w magazynach audio?

Ktoś szuka jakiegoś tajemniczego i trudnego do zdefiniowania audiofilskiego dźwięku. Nigdy niczego takiego czegoś nie słyszał i być może nawet wie o tym, choć skrzętnie przed samym sobą tą wiedzę ukrywa, ale chce znaleźć, więc szuka. W tym celu kupuje różne urządzenia. Oczywiście nowe produkty będą lepsze niż te, które są już od jakiegoś czasu wytwarzane. Ale okazuje się, że nie są, więc wtedy wraca się do tych starych, które też nie mogą być lepsze od nowych. I sprawą jasną i zrozumiałą jest to, że z powodu sporych sum, które się już wydało nie można przyznać się, że to nie ma sensu. Natomiast rola magazynów audio polega na tym, żeby tą potrzebę poszukiwania nadzwyczajnego brzmienia wciąż podsycać i podtrzymywać. Zupełnie jak palacz, przynajmniej kiedyś, dorzucał węgla do pieca, żeby się wszystko dobrze jarało i palenisko nie wygasło.

Sednem tego typu zachowań jest to, że ktoś ma jakiś problem. Określona skaza charakteru skłania do zainteresowania adekwatną tematyką, której dostarczają nam wydawnictwa. A paradoks polega na tym, że problem można rozwiązać, ale jak to zrobić to w tych gazetach nie piszą. Rozwiązanie znajduje się gdzie indziej, ale po to wydawnictwo nie sięga się nigdy.

1 komentarz:

  1. Witam serdecznie. Osobiście uważam, iż to nie "skaza charakteru" a nauczanie od małego, iż emocje to coś złego i należy się ich pozbywać na wszelakie sposoby. Stąd rodzi się poczucie braku, którego wypełnienie ludzki umysł widzi wyłącznie na zewnątrz. Pewnie stąd wielu audiofilów projektuje swoje poczucie wewnętrznego wybrakowania na rzekome niedoskonałości dźwięku. Perfekcja w tym względzie ma magicznie sprawić, iż poczują się lepsi, pełniejsi, spełnieni etc. Kto lub co ponosi za to winę? Oczywiście sprzęt i osprzęt, a konkretnie jego fałszywe postrzeganie. Do tego dodajmy jeszcze mechanizm uzależnienia i mamy prawie pełen obraz tego fenomenu. Identycznie jest z alkoholem, narkotykami i innymi używkami. Od dźwięku także można się uzależnić. Tylko to wszystko są tylko i aż przedmioty uzależnienia. Sprawa jest znacznie głębsza. Ludzie sami się w to pakują. Moim zdaniem branża audio nie jest temu winna, spece od marketingu świetnie zdają sobie sprawę jak działa ludzki umysł, wykorzystują to niezwykle skutecznie. Najzwyklej w świecie chcą zarobić, jak każdy z nas. Czy są nieuczciwi? Nie. My jesteśmy tacy wobec siebie. Przecież w każdym momencie można się odczarować i opamiętać. Jak sam Autor pokazuje można sobie zdać z tego sprawę, a sama branża audio nie jest żadną wielką tajemnicą. Pewnie dla wielu będzie bełkotem to co napisałem, zatem poddaję w rozwagę dość prosty przykład. Warto przejrzeć na przestrzeni jakiegoś czasu reklamy wybranego producenta sprzętu audio. Co w nich zauważamy? Z każdy kolejnym modelem ten sam dźwięk jest coraz lepszy, doskonalszy, pełniejszy słowem coraz bliższy "intencjom twórcy". I co? Ileż razy przez tyle lat można poprawiać ten sam dźwięk? Czy to nie jest już choć troszeczkę podejrzane? Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń