niedziela, 17 marca 2019

Lepsza jakość? Ale przecież jakość jest dobra.

Kiedyś istniały punkty do których można było przynieść sprzęt RTV, kiedy się popsuł. W witrynie jednego z nich leżały prospekty takiego sprzętu. Nie było to nic nadzwyczajnego, praktyka była normą, ale ten punkt był przy mojej drodze do szkoły, więc dlatego mam właśnie to miejsce na uwadze. Można było sobie zobaczyć nowoczesne telewizory i sprzęt Hi-Fi, jaki był w tym czasie produkowany na zachodzie. Ja wtedy byłem dzieckiem i do słuchania radia służył mi zwykły radioodbiornik. Miałem też magnetofon szpulowy, a gramofonu jeszcze nie.

Zastanawiałem się, patrząc na te prospekty, po co się robi zestawy typu wieża. Oczywiście wszystko to mi się bardzo podobało, bo te zestawy wyglądały bardzo efektownie, jednak nie rozumiałem sensu robienia czegoś takiego. Przecież zamiast rozdzielać radioodbiornik na tuner, wzmacniacz i kolumny można było mieć wszystko w jednej skrzynce. Co tam się znajdowało w tych obudowach takiego, że nie mogło się pomieścić w jednej, myślałem.

Kumpel powiedział mi, że to po to, żeby jakość była lepsza. Jakość?

Przyszedłem sobie tego dnia do domu, włączyłem swój magnetofon, zacząłem słuchać i zastanawiać się, jaka to może być ta lepsza jakość? Bo, według mnie, z jakością było wszystko w porządku. Nie słyszałem żadnych problemów, wszystko grało tak jak powinno, i grało tak, jak u każdego.

Więc nie udało mi się wtedy zrozumieć, co z tą jakością dźwięku z mojego magnetofonu jest nie tak i co mogłoby być inaczej.

Trochę to śmieszne z dzisiejszej perspektywy, ale pokazuje inne podejście do tematu. Bardziej praktyczne. Sprzęt był po to, żeby słuchać muzyki. I ją było słychać więc nie było problemu. Muzyka była tym, co powodowało, że się to wszystko włączało.

A teraz?

Ale wróćmy jeszcze do dawnych czasów. Owszem, chciałem mieć inny magnetofon i inne radio. Jednak z pewnością nie chodziło mi to to, że to będzie inaczej grać, ale o wygląd. I tak to było. Kiedy jechaliśmy na wycieczkę szkolną, podstawiono dwa autobusy. Ja chciałem jechać tym "ładniejszym". A czy była jakaś różnica pomiędzy tymi autobusami, poza wyglądem? Raczej nie. Wycieczka w jednym i drugim była taka sama. Oglądaliśmy przecież to samo. Autobusy były tylko środkiem transportu. Ważne było coś innego.

Podobnie jest z muzyką. Można jej słuchać na różnym sprzęcie, ale efekt jest bardzo podobny, przynajmniej do momentu, kiedy muzyka nie zejdzie na dalszy plan, a zacznie się zwracać uwagę na sprzęt.

Warto powrócić do tamtych czasów, kiedy liczyło się to, co ważne. Były to inne czasy, niewinne i naiwne, ale przez to chyba jednak lepsze.

piątek, 8 marca 2019

Na marginesie: O co chodzi z tymi winylami?

Ten tak zwany powrót płyty analogowej ma jakąś przyczynę. Tkwi ona w sprytnie prowadzonej kampanii marketingowej. Jest naprawdę pomysłowa i skuteczna. Polega ona odwołaniu się do jakichś atawistycznych lęków, na niedomówieniach i co ciekawe na braku nachalności. Te trzy cechy tej marketingowej kampami czynią ją naprawdę przebiegłą i efektywną.

Atawizmy można pokonać, tak uważam, przez uzyskanie racjonalnych wyjaśnień dla pewnych niepokojących zjawisk. Ciekawe, że ludzie chętnie kupujący płyty winylowe nie odczuwają potrzeby sięgnięcia do opracowań, które dokumentują jak jest. Co można usłyszeć, a co nie, a przede wszystkim jaka jest jakość dźwięku na winylu, a dodać trzeba, że niespecjalnie dobra.

Ludzie kupujący winyle obawiają się, że coś się stanie z dźwiękiem, jak kupią wersję cyfrową, albo im się coś przez to stanie. I nikt na ten lęk nic nie chce poradzić, wręcz przeciwnie wciąż się go podsyca.

Niedomówienia tworzą pewną aurę, w tym wypadku akcentuje się atrakcyjną aurę tajemniczości, a sferę lęków pozostawia w cieniu. Coś w rodzaju "a wiesz, jak to wspaniale jest chodzić boso po rosie". Problem w tym, że można się przeziębić lub nadepnąć na coś ostrego lub nieciekawego. Ale dopowiedzenie historyjki do końca uczyniłoby ją nudną i trywialną. A tak, to aż do momentu, kiedy ktoś się nie przekona jak to jest łazić bez butów i złapać zapalenie płuc, bo się było niezahartowanym, historyjka będzie nader interesująca.

Brak nachalności jest ewidentny. Jeszcze nigdy nie spotkałem się z czymś takim, żeby ktoś "polecał gramofony analogowe i płyty winylowe". Wyjątkiem są fora internetowe, gdzie w dobrym tonie jest wypytywanie o różne rzeczy godne polecenia. Przypuszczalnie niedługo ktoś wpadnie na pomysł, żeby serdecznie polecać oddychanie, rozumiecie, wdech wydech, wdech wydech. Ale winyli nikt nie poleca, przynajmniej ja się z tym nie spotkałem. Najczęściej ktoś coś wspomni, napomknie itd.

Kto stoi za tą kampanią? Tak naprawdę chyba nikt tego nie kontroluje, to jest jakaś taka samonapędzająca się paranoja.

Ale jest też pewien dodatkowy aspekt sprawy, mianowicie wstyd. Bo wstyd się przyznać, że się w to wszystko uwierzyło, w ten szeptany, wręcz szemrany marketing. A wstyd jest, zwłaszcza, że nawet ktoś z przytępionym słuchem przyzna, ale tak po cichu, żeby nikt nie usłyszał przyzna, że nie słychać tego czegoś nadzwyczajnego. Dźwięk jest zwyczajny, trochę zniekształcony, płyty często są zniszczone, okładki wytarte i pogięte...

Rzeczywiście to wszystko tylko po to, żeby sobie popatrzyć jak kółko się kręci? Muzyka to za mało dla niektórych ludzi? Nic się nie dzieje, jak się słucha plików? Faktycznie, nic się nie dzieje. A jak się słucha winyla, to kółko się kręci, ramię powoli przesuwa do środka płyty, w końcu trzeba wstać i zmienić stronę, albo płytę. A okładka jest duża i jest na co popatrzyć.

I do tego ten "ciepły" dźwięk. Co za beznadziejny slogan. Teraz tak reklamuje się sprzęt cyfrowy. Nawiasem mówiąc nie cierpię ciepłego dźwięku, jeśli jest naprawdę ciepły, czyli bez wysokich tonów.

Wobec tego pozostaje możliwość popatrzenia na gramofon, jego ruchome części, obracającą się płytę, dużą okładkę. I jeszcze do tego dochodzi możliwość obsługi gramofonu, wzięcia płyty i okładki do rąk itd. itp.

Niby wszystko fajnie, ale ja nie jestem w stanie ścierpieć zniekształceń, szumów, stuków, trzasków itd. A przede wszystkim tego, że ktoś wcześniej zdarł płytę starą igłą. Więc niby wiem o co chodzi z tymi winylami. Ale jednak tego nie rozumiem.