środa, 9 marca 2022

Jeszcze raz o przedwzmacniaczach gramofonowych

W poprzednim poście ustaliliśmy, że najrozsądniejszą opcją dla kogoś, kto stał się posiadaczem kolekcji płyt analogowych jest wykorzystanie posiadanego sprzętu, tzn. wzmacniacza i gramofonu z wkładką MM, o ile ta będzie dobrej jakości. Koszt całego przedsięwzięcia ograniczy się, przy odrobinie szczęścia, do zakupu nowej igły, czterech wtyczek i kilku metrów kabla. Natomiast ta odrobina szczęścia polega na tym, że posiadany wzmacniacz ma wejście dla wkładek MM o dobrych parametrach, czyli niskiej pojemności. Wtedy po dopasowaniu pojemności kabla można uzyskać idealną charakterystykę częstotliwościową, a zatem najlepszą możliwą jakość dźwięku.

Problem polega na tym, że dobre wejście MM ma bardzo, bardzo mało wzmacniaczy zintegrowanych.

Załóżmy, że ktoś ma dobry gramofon i dobrą wkładkę MM z nową albo mało używaną igłą. Jednak wejście MM jest złej jakości, gdyż ma zbyt dużą pojemność. Niech ten ktoś postara się teraz o jakiś osobny przedwzmacniacz MM. Może to być ten, którego wykresy z pomiarów mamy poniżej.


Przedwzmacniacz, konstrukcja prawdopodobnie z roku 2019, posiada wejścia MM i MC, przy czym MM ma aż 1890 pF. Skutkuje to tym, że jest podbicie 6 dB przy 4,5 kHz, natomiast dla 10 kHz spadek jest aż 10 dB. Słuchanie tego to musi być koszmar. Ale sekcja MC jest bardzo dobra. Biorąc pod uwagę cenę, 3000 Euro, to musi taka być.

Ten "cud" techniki jest zbudowany na lampach, waży 11 kilogramów, a jego wymiary to: 43,5 × 9,5 × 31 cm. Czyli po prostu misi brzmieć cudownie, bo jest analogowe, lampowe, wielkie, ciężkie, waży tyle co lokomotywa i jest piękne. No i rzecz najważniejsza - jest drogie.

Z wykresu dla sekcji MM widać jednak, że to nie nie może zagrać. Ten mutant jest zrobiony po to, żeby używać tylko części MC. Sekcja MM to dodatek, ładnie będzie to wyglądało w ulotce reklamowej i w omówieniach na stronach internetowych.

Sprawdźmy nieco dokładniej jaką jakość gwarantuje nam sekcja MM. Pasmo przenoszenia, odczytane z wykresu, 10 Hz - 8 kHz przy tolerancji +/- 6 dB.

A teraz popatrzmy sobie na poniższy schemat:


To jest schemat wejścia korekcyjnego MM we wzmacniaczu Diora WS-301S "Trawiata". Cały schemat można zobaczyć w Radioelektroniku 4/5 '82. Podane tam mamy, że ten przedwzmacniacz gwarantuje korekcję RIAA z dokładnością +/- 2 dB. A zatem w porównaniu do tego cudaka za 3000 Euro jest dużo lepszy. Tak, jest lepszy i gwarantuje lepszą jakość dźwięku z bardziej wyrównanym i szerszym pasmem. To szersze pasmo będzie skutkiem tego, że na wejściu mamy kondensator C101 o pojemności 22 pF.

Dodatkowo nawet gdyby ktoś przekonstruował ten przedwzmacniacz za trzy tysiące Euro i zmniejszył mu pojemność wejścia do jakichś 30 pF, to po dopasowaniu kabli do jednego i drugiego (tego z Trawiaty) dźwięk będzie praktycznie taki sam. To, że w jednym przypadku charakterystyka wyjdzie płaska jak od linijki, a w drugim z odchyłkami +/- 2 dB, to subiektywnie taka pofalowana może być nawet "fajniejsza". Wszystko zależeć będzie od tego, co zostanie osłabione, a co wzmocnione.

Z całą pewnością ktoś, kto posłucha płyt na obu przedwzmacniaczach nie usłyszy nic więcej, ani nie straci niczego. Nie będzie żadnego detalu, który "ujawni" lepszy przedwzmacniacz i nie będzie żadnego detalu, który zniknie na gorszym. Różnica będzie tylko i wyłącznie polegać na troszkę innej barwie dźwięku. Szumy nie mają praktycznego znaczenia, tak jak i zniekształcenia. Są za małe, żeby zrobić jakąkolwiek różnicę.

Więc na czym polega różnica? Oczywiście na tym ile to kosztuje. I na micie, że lepszy, czyli drogi, sprzęt odtwarza jakoś inaczej i można coś więcej usłyszeć.

W takim razie można kupić nową igłę za powiedzmy siedem stów, osobny przedwzmacniacz za trzy i mieć jakość tak dobrą, jak to jest możliwe. Obiektywnie wkładka MC będzie lepsza. Ale my naprawdę nie słyszymy tak dobrze, żeby to zauważyć. W istocie nasz słuch działa w ten sposób, żeby eliminować zniekształcenia, a nie - żeby je wyłapywać.

A co do "testu" w tej gazecie, to myślicie, że ktoś wytknął problem nieużyteczności sekcji MM? Napisał ktoś, że pojemność trochę za wysoka.

Ale nikt mi nie uwierzy, że przedwzmacniacz za trzy stówy z wkładką magnetyczną zagrają tak dobrze jak moving coil... A, że na przedwzmacniaczu wzmacniacza zintegrowanego to już zupełnie nikt...

5 komentarzy:

  1. Takich wzmacniaczy i generalnie urzadzen to jest teraz cale mnostwo. Najbardziej podoba mi sie stwierdzenie "nowa seria jest o klase lepsza od poprzedniej". Z czego te nowe serie srednio co pare lat sie pojawiaja... Czyli co? Bylo tak beznadziejnie na poczatku przy pierwszej serii, czy moze teraz jest juz tak dobrze, ze niemierzalnie dobrze? Wiecie o co chociii. No byzydura.
    Ale tutaj o wzmacniaczach jest. No to wlasnie dlatego jestem w posiadaniu urzadzenia zbudowanego na tranzystorach kilkadziesiat lat temu. Ma ono wzmacniacz MM MC i oba sa o bardzo malej pojemnosci wejscia. Gramofon gra bardzo poprawnie podlaczony to tego urzadzenia.

    Czasy sa takie, ze rzetelnosc i tendencja do zglebiania wiedzy (nie wiary!) postrzegane sa jako dziwactwo. Wrecz jako maniakalne zaburzenia.
    Przestalem juz probowac tlumaczyc. Coraz rzadziej slucham muzyki z ludzmi "zarazonymi audio" bo coraz mniej mam w sobie sily i wyrozumialosci do ich wierzen. Z czego niektorzy maja uszkodzony sluch i nie slysza nic powyzej 5kHz. Jednak wiara u nich gleboka. Tak jak drenaz kieszeni jest gleboki przy takich wierzeniach.

    Przyklad tego "audiofilizmu" przeklada sie na wszystkie aspekty bardzo klarownie.

    W swiecie urzadzen profesjonalnych nie jest tez zupelnie zdroworozsadkowo ale jednak jeszcze zdaza sie na tej plaszczyznie rozmawiac rzeczowo. No i tej galezi urzadzen sie trzymam. Nie mozna poczytac o odlotach odsluchowych redaktorrre przy testowaniu koncowek mocy, tych prawdziwych koni roboczych, wzmacniaczy poprawnie skonstruowanych, stabilnych, zabezpieczonych i oferujacych zapas mocy za stosunkowo niewielkie pieniadze. Dlaczego nikt takich testow nie robi? Ano... wiemy dlaczego. Okazaloby sie, ze jakies monobloki w klasie A po 30kg kazdy, oferujace 100W mocy wyjsciowej (w czystej klasie A - brzmi jakby ktos wlasnie kupil worek kokainy, tej czystej), kosztujace kilkadziesiat tysiecy zlotych to zwykly szajs. Albo w najlepszym wydaniu przecietne wzmacniacze o skromnej mocy wyjsciowej i fatalnej sprawnosci energetycznej. Jednym slowem zle skonstruowane, nie oferujace w sumie niczego dobrego.
    Popatrzylem na schemat (producent udostepnia wraz ze spisem czesci, tak zwany service manual) mojej koncowki mocy, zanim ja zakupilem i stwierdzilem, ze jest to bardzo poprawnie zaprojektowany wzmacniacz mocy. Kupilem urzadzenie kilkunastoletnie, uzywane, w bardzo dobrym stanie wizualnym i technicznym. Cena tego urzadzenia jest hajendowa jesli chodzi o relacje jakosc cena. W sensie juz nawet jako nowe nie jest za drogie. Uzywane jest w cenie bardzo smacznej kolacji we dwoje u Wlocha za rogiem, ale z bardzo dobrym winem. Tego sie nie da wytlumaczyc komus, kto po prostu nie ma wiedzy w temacie, a kto kupi na przyklad taki zepsuty juz przy projektowaniu wzmacniacz wspomniany przez Autora. Nie wspominajac, ze urzadzenie oddaje 650W RMS na kanal przy obciazeniu 2R. Mozna natomiast kupic tez wzmacniacz oparty o lampy EL34 o mocy paru Watow za kilkanascie tysiecy zlotych. Ale to tylko jesli sie chce uslyszec "prawdziwa muzyke".

    OdpowiedzUsuń
  2. Pytaniem otwartym jest co to znaczy kasa sprzętu? :) Że o klasę lepszy to co to konkretnie znaczy.??
    To trochę jak z komputerami. Często w reklamach mówi się o kolejnej generacji jakiegoś komputera. A przecież generacje są trzy: Lampa, tranzystor, Mikroporocesor. Może można pokusić się o stwierdzenie że komputery kwantowe będą stanowiły kolejną generację (ale to pieśń przyszłości)
    Tak więc pewnie podobnie jest z klasami sprzętu audio :)
    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma klas. Jesli znieksztalcenia sa tak male, ze nikt ich nie uslyszy to jest po prostu poprawnie i nie ma roznicy, czy to urzadzenie jest od producenta A, B czy C. Cale to blablanie nie ma po prostu sensu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam Pana redaktora bloga. Mam takie pytanie. Napisał Pan wkładka za 7 stów. Drogo jak dla kogoś kto bardzo okazjonalnie słucha płyt winylowych. Czy da radę to samo osiągnąć z tanim np. Denonem? itp.
    Czy tu już wkładka będzie tzw."bottle neckiem" i trzeba wydać więcej? Ja gramofon traktuję jak ciekawostkę i najbardziej przestarzały system rejestracji i odtwarzania dźwięku. Wyciągnąłem i odkurzyłem mój poczciwy gramofon z Unitry i założyłem nową igłę z zapasów MF - 100 ale myślę o tym, żeby kupić trochę lepszą aby od czasu do czasu posłuchać bo trochę tych płyt mam a i zdarza mi się nabyć nową. Tak jako dodatek do systemu. Warto?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy warto? Dla jednego warto, dla innego nie. To jest temat trudny. W każdym razie można pisać na maila i pytać o konkrety. Tu staramy się jednak unikać wszystkiego co można uznać za reklamę.

      Usuń