Warto sprawdzić jakie kanały telewizyjne oglądają znajomi i jakich stacji radiowych słuchają. Ale nie wszyscy, tylko takie osoby o których wiadomo, że mają jakieś problemy, tzn. mają ubytki a nawet używają aparatów słuchowych. Takie osoby wybierają najbardziej paskudnie grające stacje, dlatego, że są najgłośniejsze i najlepiej słyszalne przy niedosłuchu.
Ciekawostką jest też to, że osoby cierpiące na jakiś rodzaj niedosłuchu bardzo chętnie wypowiadają się o jakości dźwięku. Nie mogą one wiedzieć czy jakość jest dobra, czy zła, bo nie słyszą dobrze, ale według nich dobra jakość jest wtedy, jak oni wyraźnie słyszą. A słyszą wyraźnie wtedy, jak dźwięk jest głośny i celowo zniekształcony.
W takim razie tzw. Loudness War jest powodowana nie tylko chęcią wybicia się z tłumu na zasadzie - ja krzyczę najgłośniej, więc mnie usłyszą. To jest tylko prawda częściowa, bo rzeczywiście istnieje zapotrzebowanie na dźwięk głośny i zniekształcony, bo taki preferują osoby z uszkodzonym słuchem, z jakimiś chorobami itd. Lodzi niedosłyszących jest dużo i wciąż ich przybywa, bo amatorów głośnej muzy jest bardzo wielu.
Osoba oceniająca mastering może być cyniczna i kierować się preferencjami innych, którzy są w większości, a ci inni lubią jak jest głośno. Może być też i tak, że osoba oceniająca mastering sama jest na pól głucha i wybiera głośny master nie dlatego, że ma jakieś dziwne preferencje wynikające ze zwykłej kalkulacji, ale po prostu cichego nie słyszy dobrze.
Wniosek końcowy jest taki, że jest źle i będzie gorzej, bo głusi nie odzyskają utraconego słuchu, a tych, co słuch utracą będzie coraz więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz