Wbrew pozorom problem z odtwarzaniem dźwięku w pomieszczeniach i tym już znanym "paradoksem" nie polega na ilości kanałów. Może być ich dwa, jak to jest najczęściej, może być tylko jeden, a może być np. pięć i do tego subwoofer.
Najlepszy ze względów praktycznych jest system monofoniczny. Łatwiej ustawić jeden głośnik, cały zestaw zabiera mniej miejsca, zużywa mniej prądu, jest tańszy i gra w większości pomieszczeń lepiej niż systemy z większą ilością kanałów.
Stereo jest droższe niż mono, tak jakoś dwa razy. Szanse na ustawienie tego w normalnym mieszkaniu są też dwa razy mniejsze, że to będzie dobrze grało. Jeśli ktoś ma zestaw wielokanałowy, to jest właściwie pewne, że ma go źle ustawionego i brzmienie jest słabe.
Im więcej kanałów tym mniejsze szanse na dobre ustawienie i dobrą jakość dźwięku, a poza tym im więcej kanałów, tym zestaw jest mniej ekologiczny.
Najważniejsze jest to czego się słucha. Można mieć problem taki, że kumpel ma obiektywnie lepszy sprzęt. Kiedyś w domu było radio Contessa, więc jak ktoś miał Elizabeth Hi-Fi, to było jasne, że ma lepszy sprzęt. Ale żeby się zastanawiać dlaczego Elizabeth Hi-Fi nie ma kanału centralnego? Naprawdę mi to nigdy nie przyszło do głowy, niekoniecznie w tamtych czasach oczywiście. Ale żeby się zastanawiać słuchając fajnej muzyki dlaczego to jest stereo, a nie kwadro?
Są ludzie, którzy tak mają, że są zawsze niezadowoleni i nic im nie pasuje. Ale my tu na tym blogu, mam nadzieję, nie należymy do tej brązowej grupy zawsze niezadowolonych. Mamy dobry sprzęt, który nie jest nawet drogi, bo jest dosyć tani. Wiemy, że najważniejsze jest ustawienie i dobra akustyka. A jak nie ma szans na dobrą akustykę, bo pokoik jest za mały, to słuchamy na słuchawkach.
Słuchamy tego, co nam pasuje i cieszy. A ile to ma mieć kanałów? Jedno ucho, drugie ucho. To niech już będą te dwa kanały.
A księgowy niech kombinuje, żeby sprzedać więcej kanałów komu innemu. My tego nie łykamy, przynajmniej do momentu, jak nam wyrośnie środkowe ucho. Księgowym ucho od śledzia.