środa, 18 maja 2022

Skąd się brzmienie bierze. Wzmacniacze

Dobry, nie znaczy drogi, wzmacniacz nie ma żadnego brzmienia, dopóki się go nie przesteruje. Słuchacz o muzykalnym i wrażliwym słuchu nie przesteruje wzmacniacza ponieważ za głośno jest już wtedy, gdy moc oscyluje poniżej jednego wata. Typowe kolumny i przeciętne pomieszczenie dają przy mocy 2x1 W ponad 80 dB, a to już jest zdecydowanie za dużo, aby posłuchać całej płyty. Gdyby zapis dźwięku miał dużą dynamikę, to jeden wat by nie wystarczył, ale słuchając winyli, typowych płyt CD czy plików, dużej dynamiki na nich szuka się próżno.

A nawet gdyby ta dynamika dźwięku na takiej czy innej płycie lub w pliku się znalazła, to zazwyczaj jest jeszcze kilkadziesiąt watów mocy, czy nawet ponad setka, w rezerwie. Ceniąc sobie wrażenia estetyczne słuchamy umiarkowanie głośno, a raczej umiarkowanie cicho, więc każdy wzmacniacz będzie wystarczająco silny, aby się znaleźć poniżej clippingu. A jak ktoś chce się ogłuszać, to monobloki po kilowat każdy nie wystarczą.

Warto pamiętać, że na płytach winylowych w przyczyn technicznych nie da się uzyskać dużej dynamiki dźwięku. Nośniki cyfrowe mają większy potencjał... którego nikt nie wykorzystuje, bo zapis o dużej dynamice jest cichy w odbiorze i realizatorzy dźwięku od zarania techniki cyfrowej walczą z dynamiką i jakością. Mała dynamika i zła jakość czyli duże zniekształcenia są tym czego słuchacz oczekuje.

Wobec tego wzmacniacze nie mają żadnego brzmienia, bo są zbyt dobre, zniekształcenia i szumy są za małe, żeby miały jakieś znaczenie, a moc zazwyczaj jest więcej niż wystarczająca, pomijając niektóre lampowe zdechlaki. Nie każdy wie, ale taki lampowy cherlak o mocy kilkunastu watów potrafi zabrzmieć potężniej niż tranzystor o znacznie większej mocy właśnie dlatego, że lampy obetną szczyty w specyficzny sposób, co doda tych "fajnych" zniekształceń i sprawi, że dźwięk będzie subiektywnie bardzo głośny. Ale okazuje się, że można być poniżej clippingu, a wzmacniacz i tak czemuś się wyróżnia.

Ten wzmacniacz poniżej nie ma brzmienia.


Wzmacniacz zintegrowany 1500 Euro. Względnie niska cena i bardzo małe zniekształcenia.

 

Ale ten prawdopodobnie już ma.


Wzmacniacz zintegrowany 49000 Euro. Bardzo wysoka cena i proporcjonalnie do ceny podniesiony poziom zniekształceń.   

 

Widać wyraźnie, że pierwszy ma bardzo małe zniekształcenia, ale ten drugi... Wychodzi na to, że ktoś się specjalnie postarał, żeby te zniekształcenia wywindować. K2 idzie równiutko i na wysokim poziomie, a podobno parzyste harmoniczne dają to miłe dla ucha brzmienie. Pewnie nie dla każdego ucha, raczej na pewno nie dla tego zdrowego, które jeszcze coś słyszy i na dodatek dobrze słyszy. Więc chyba to nie będzie ucho realizatora dźwięku. W każdym razie zniekształcenia są na tyle duże, że i bez przesterowania ten wzmacniacz podbarwia audycję. Trzeba dodać, że to wzmacniacz tranzystorowy. Natomiast lampowe często mają bardzo podobnie jak ten tu.

Problem polega na tym, że nie zawsze mamy dane z pomiarów. Producenci zatrudniają marketingowców i dziennikarzy. Ci pierwsi wymyślają jak ściemniać, a drudzy tą ściemę uskuteczniają. Klient się naczyta, uwierzy, kupi, a potem powtarza ściemę dalej. Jeśli chodzi o drugi wzmacniacz, to w reklamach zapewne mówiono o zachowaniu jak najwierniejszego brzmienia. Ale że to się odbywa poprzez podniesienie poziomu zniekształceń, to już tego w reklamach nie piszą.

My tu na blogu widzimy o co kaman, bo patrzymy na wykresy i ogólnie na wyniki pomiarów, ale są i tacy, którzy poprzestają na reklamowych sloganach.

Ciekawe co słyszą posiadacze tego cudu techniki. Znają osobiście jakiegoś laryngologa, byli na wizycie? Samopoczucie jednak mają dobre. Gwarantuje im to świadomość dobrze zainwestowanych pieniędzy.

W takim razie ci, którzy mają wzmacniacze bez brzmienia mogą je trochę ściszyć, żeby na stare lata móc jeszcze coś usłyszeć, choćby nawet demolkę i zniekształcenia, które poczynili realizatorzy.

6 komentarzy:

  1. Wzmacniacz brzmi również wtedy, gdy użytkownik pokręci sobie pokrętłami innymi niż to od głośności, oraz wciśnie magiczny przycisk podpisany "Loudness". Co prawda w drogich konstrukcjach audiofilskich te bajery(w rzeczywistości jednak czasem przydatne, zwłaszcza przy słuchaniu materiału ze źródeł analogowych...) zazwyczaj nie występują, ale użytkownicy sprzętu tańszego i używanego również szukają "brzmienia". I bardzo ciekawe rzeczy wychodzą w tych dyskusjach, w szczególności gdy chodzi o sprzęt produkcji naszego rodzimego państwowego koncernu RTV, i gdy dyskutanci zamieszczą zdjęcia aparatury podczas odsłuchu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobry wpis. Rzeczywiście tak jest jak jest napisane. Wcale nie trzeba wydawać niebotycznych kwot na sprzęt, żeby było ładnie.
    Recepta na zbudowanie dobrego i niedrogiego systemu audio jest następująca:
    1. Szukamy najbliższej filharmonii, pobieramy program sezonu.
    2. Chodzimy na koncerty regularnie - przynajmniej jeden sezon, najlepiej dwa sezony. Muzyki słuchamy ze zrozumieniem, czytamy czego słuchamy i kogo słuchamy. Uczymy się naturalnego brzemienia instrumentów.
    3. Zwracamy uwagę na zagadnienie dynamiki w muzyce.
    4. Po jednym sezonie w filharmonii mniej więcej wiemy jak brzmi naturalna muzyka, po drugim sezonie zaczynamy rozumieć zagadnienie szeroko pojętej dynamiki w kompozycjach i utworach.
    5. Czasem można pokusić się o wysłuchanie w takiej filharmonii koncertu muzyki współczesnej (jazz, rock) bo to najczęściej wykoania akustyczne - i tutaj też można posłuchać jak brzmią instrumenty.
    6. Po dwóch sezonach higieny ucha możemy próbować w swoim sprzęcie zmieniać gramofony, igły, napędy CD, wzmacniacze, przedwzmacniacze itd...chodzi o uzyskanie brzmienia najbliższego temu co pamiętamy z filharmonii i już. Należy również podczas tego procesu mieć z tyłu głowy to wszystko o czym Pan Audionumer pisał tu na blogu.
    7. W między czasie od rozpoczęcia całego procesu odwiedzamy laryngologa, prosimy o wyczyszczenie kanałów słuchowych oraz prosimy o zrobienie audiogramu :)
    8. Do odsłuchów używamy najlepiej płyt winylowych z muzyką klasyczną z jat 60 i 70 bo one były nagrywane z pietyzmem. To są naprawdę cuda inżynierii dźwięku (oczywiście nie wszystkie).
    9. Tym sposobem - tak mniej więcej po 3 latach uda nam się zestawić system, który zagra naprawdę fajnie, nie będzie kosztował tle co najnowszy mercedes.
    10. Zagrożeniem jest to, że jak już ten system się zbuduje to okazuje się że większość obecnie nagrywanych płyt jest do dupy i nie da się ich słuchać - są tak źle nagrane.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest jeszcze prostszy sposób - aranżujemy pomieszczenie w którym zamierzamy słuchać muzyki tak, aby dało się w nim możliwie najpoprawniej rozstawić głośniki, i nabywamy dowolną drogą głośniki typu i wielkości adekwatnej do pomieszczenia, z możliwie najbardziej płaską charakterystyką. Biorąc pod uwagę że wzmacniacz klasy hi-fi, radio, odtwarzacz CD i w zasadzie cała aparatura poza gramofonami i magnetofonami brzmienia nie ma, kompletacja reszty to kwestia gustu. Jeśli ma się minimalną wiedzę, zakup urządzeń fabrycznie nowych można sobie odpuścić - szkoda pieniędzy. I tak, odpowiednio szukając, można sobie skompletować świetny zestaw za ok 1000 PLN jeśli wystarczy nam wzmacniacz, radio i CD, chcąc słuchać z gramofonu trzeba dołożyć jeszcze z 500 PLN, z magnetofonu kasetowego 200 PLN

      Usuń
    2. Pytanie zaczepne - skąd mamy wiedzieć jak taki system audio powinien brzmieć? Gdzie jest "normalność" i "neutralność".
      Jak brzmią bębny, jak brzmi gitara. Czy scena jest ułożona i poukładana? Skąd to wiedzieć.

      Usuń
  3. Generalnie wzmacniacze lampowe moga byc w miare poprawne ale celowo sa robione tak, zeby wprowadzac mase znieksztalcen glownie parzystych harmonicznych. To dla ucha jest przyjemne w sensie brzmi cukrowato i olejowato. Naturalnie nie jest to dobre, bo po prostu wprowadza takie jakby rozowe okularki dla ucha.
    Nie zgodze sie z mocami. Prosze sobie pomierzyc ale nie RMS, a peak hold zrobic. Przy cichym sluchaniu mozemy sobie byc w okolicach wata ale jesli ktos mysli, ze napedzi duzy niskotonowiec jednym watem tak, zeby w pelni to zeszlo i odtworzylo to no nie. To, ze jest podana czulosc dB/1W/1m to nie jest przypadek. Podaje sie przy 1kHz i to jest dB a nie dB(A). Ktos powie tak, ale zestaw glosnikowy jak jest rowny w pasmie to sie to przelozy... nie przelozy sie przy malych mocach. Bo bardziej ambitne glosniki nie sa konstruowane, zeby dzialac poprawnie ponizej jednego Wata i tyle. Nie zagraja pelnopasmowo ponizej 1Wata. Tych Watow trzeba troche wiecej, wtedy tez naszy krzywa sluchu sie robi mniej krzywa i nagle wszystkiego jest ile trzeba.
    Moje zestawy maja czulosc na poziomie 94dB z Wata, co niestety nie znaczy, ze moge sobie kupic wzmacniacz 2x20W i bedzie gitarrra. Bo 18to calowce zaczynaja dopiero wchodzic na swoje dobrocie mechaniczne przy wiekszych mocach, wtedy to zaczyna przetwarzac poprawnie. Juz nawet z racji samej Mms jeden Wat to... no.
    Dochodze do tego co chcialem przekazac - przy cichym sluchaniu wlasnie takie filtry kontur (dobrze dobrane) nie sa wcale pozbawione sensu. Rowne monitory zagraja przy cichym graniu niestety ale plasko i nieliniowo. Wtedy taki lekki kontur ma racje bytu. A jak ktos chce miec troche jak na koncercie w domu to juz kontur nie jest potrzebny, ale wtedy mowimy o stadzie tych Watow jednak. Troche pomierzylem w komorze bezechowej, troche posluchalem i no... jeden Wat... Jesli ktos lubi tak sluchac to ok. Sa zestawy domowego haj faj, ktore rzeczywiscie operuja na malych mocach i to moze dzialac poprawnie. No jakos te profesjonalne jednak wola sie poruszac. Nie jest prawda, ze sluchajac glosno od razu uszkadzamy sobie sluch. Przede wszystkim glosno bez slyszalnych znieksztalcen jest nadal przyjemnie, a chodzi o to, zeby nie bylo o te 3dB(A) za glosno przy pewnych natezeniach i NIE ZA DLUGO tak glosno. Jesli ktos jest na poziomie 108 dB(A) przez 2h non stop no to... trudno... Ale czasem sobie walnac money for nothing tak, zeby poczuc na bebechach o co chodzi mozna.

    Anonimowy - jeden lubi kolory pastelowe, drugi woli trujacy orange. Tak odpowiem, jak Ci sie podoba to co slyszysz, to masz dobry zestaw audio. Jesli Ci sie cos stale nie podoba to moze zmien ustawienie glosnikow, a jesli nadal to najpierw zmien glosniki. Bo tak naprawde dzisiaj to glownie glosniki wprowadzaja slyszalne bledy. A jak sie sasiadowi nie podoba Twoj dobry zestaw audio, to sasiad jest gluchy. Ta odpowiedz niejednego mego znajomego przekonala i nie kupowali drogiego dziadostwa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapomnialem jeszcze - 1500 EUR za wzmacniacz tej mocy to zdzierstwo. Pro koncowki w tej cenie oferuja juz tych Watow przynajmniej kilkaset. Nie ma uzasadnienia dla takich cen wzmacniaczy opartych na tranzystorach. Po prostu istnieja znane od lat konstrukcje, ktore sa juz za dobre i lepsze byc nie musza, za naprawde zadne pieniadze (patrzac po elementach uzytych). W segmencie Pro mozna sobie smialo kupic sprzet uzywany za 300 - 500 EUR, ktory bedzie hajendowy, a przy tym zabezpieczony przed wszelkimi idiotami (poza sikaniem do obudowy). Nowy sie ceni dosc mocno ale do 2kEUR mamy elektrownie bez brzmienia, takze...

    OdpowiedzUsuń