poniedziałek, 16 stycznia 2023

Dlaczego winyl wciąż żyje?

Ale ludzie wciąż chodzą do muzeów. Wprawdzie tylko nieliczni z własnej woli, ale chodzą (ludzie). Większość odwiedza muzea, gdyż taki jest program wycieczki szkolnej lub zakładowej. Autor bloga bywał w muzeach jako wycieczkowicz szkolny oraz zakładowy. Z własnej inicjatywy nie bywał. Zdarzyło mu się być kimś w rodzaju przewodnika wycieczki, ale to się nie liczy.

Ludzie chcą mieć takie winylowe muzeum w domu. Z takiej lub innej przyczyny. Chociaż najpewniej zapytani odpowiedzą, że ze względu na jakość dźwięku. Taaaa...

W sieci jest dość stary film z 2004 roku, który zaczyna się tak.

Te czerwone linie zostały dorysowane, aby podkreślić "krzywiznę" ustawienia.

Wkładka powinna iść po promieniu. Tutaj idzie raczej po promie lub drugim półlitrze.

 

To są fragmenty kadrów z filmu o produkcji płyt analogowych. Widać na tych obrazkach, że wkładka jest ustawiona okropnie krzywo. Przypuszczalnie bardziej krzywo by się już jej przykręcić nie dało.

Gdyby zapytać osobę, która sobie tak to ustawiła dlaczego, to odpowiedź by była prawie na pewno taka: "bo próbowałem/łam różnych ustawień, ale tak brzmi najlepiej".

To jest już tak krzywo, że zniekształcenia na pewno będą słyszalne. Normalnie błąd kątowy to trochę ponad 2 stopnie, ale tu jest pewnie sporo ponad 20. Kiedyś był na pewnym forum wątek dlaczego winyl brzmi lepiej niż CD. Na obrazkach widać dlaczego. Ale przecież to nie jest kres możliwości cyzelowania brzmienia. W końcu wkładka jest typu MM.

środa, 11 stycznia 2023

Dźwięk nie ma rozdzielczości

Dźwięk charakteryzują trzy cechy: czas trwania, amplituda i częstotliwość. Może być zatem cichy lub głośny, wysoki albo niski, a przede wszystkim w pewnym momencie zaczyna się i kończy. Rozdzielczości dźwięk nie posiada, bo gdzież by? Ale tak to wygląda z punktu widzenia akustyki. Natomiast marketingowiec „widzi” to inaczej.

Bez względu na metodę zapisu i odtwarzania dźwięku nie można mówić o jego rozdzielczości. W potocznym rozumieniu, przy skojarzeniach z obrazem na ekranie telewizora czy monitorze komputera, rozdzielczość odnosi się do dokładności odwzorowania. Jeśli obraz składa się z dużej ilości pikseli można zobaczyć szczegóły niewidoczne wtedy, gdy tych pikseli jest mało.

Gdyby ktoś zrobił zdjęcie muru z cegieł (tego, o którym to śpiewa pewien znany zespół) aparatem fotograficznym o bardzo małej rozdzielczości, to nie zobaczy na nim żadnej cegły. Będzie tak np. wtedy, gdy pikseli będzie tyle co cegieł. Jeśli rozdzielczość matrycy w tym aparacie wzrośnie do takich wartości jakie mają cyfrówki, to staną się widoczne wszystkie cegły, a ponadto fugi i inne szczegóły.

W przypadku dźwięku taka sytuacja nie zachodzi. Dźwięku nie można nagrać tak, że jakieś szczegóły zostaną pominięte, względnie będą niewyraźne czyli jakby rozmyte, mniej ostre. Dźwięk albo się nagra, albo nie. Czyli albo coś się nagra ze wszystkimi składnikami, albo nie. Bez względu na technikę. Dla ułatwienia zostawmy w spokoju technikę cyfrową i spróbujmy coś nagrać na analogowe magnetofony.

Jeśli sygnał będzie tak słaby, że utonie w szumach, albo za silny i z tego powodu jego wierzchołki zostaną obcięte, to nagranie się nie uda. Dobierając właściwy poziom nagrania zyskujemy gwarancję, że wszystko zostanie zapisane.

Bardzo ważne jest pasmo przenoszenia. Są magnetofony, które nie są w stanie zapisać pełnego zakresu słyszalnych częstotliwości. Problem jest z wysokimi tonami. Ale przecież są i takie, które nagrywają do 20 kHz. Pamiętajmy, że dorosły człowiek nie słyszy aż tak wysokich częstotliwości, wobec tego magnetofon, który nagrywa 20 kHz zapisuje już więcej niż to możemy usłyszeć i więcej niż to jest faktycznie potrzebne, żeby mieć dokładną kopię oryginału. Skoro jednak są ludzie słyszący do 20 kHz, to trzeba tak nagrywać, aby i oni nie zauważali ograniczenia pasma.

Oczywiście w nagraniu będzie trochę szumu, zakłóceń i sygnał zostanie w pewnym stopniu zniekształcony. Jednak wiedząc, że sygnał źródłowy składa się z pewnej ilości częstotliwości składowych mamy pewność, że wszystkie one zostaną zapisane. Można zredukować zniekształcenia, szum itd. prawie do zera, ale nie spowoduje to, że zostanie nagrane coś, czego wcześniej nie udało się nagrać.

Nawet poszerzenie zapisywanego spektrum poza zakres słyszalny nie spowoduje, że będzie można nagrać coś wcześniej niezapisywanego w paśmie 20 Hz-20 kHz.

Mówiąc krótko nie ma sposobu, żeby nagrać i odtworzyć „coś więcej”, jakieś wcześniej utracone szczegóły. Nagrywa się wszystko i wszystko odtwarza, chociaż z różną jakością.

Paradoksalnie nagranie zawierające trochę zniekształceń będzie odebrane jako bardziej szczegółowe. Faktycznie tak jest, że nagranie o praktycznie idealnej jakości zostanie odebrane jako gorsze w porównaniu do takiego, które jest w pewnym stopniu zniekształcone. Właśnie te zniekształcenia powodują, że dźwięk jest odbierany jako "ciekawszy".

Byli tacy, na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, zresztą i teraz też są tacy, którym dźwięk z płyt CD się nie podobał. Oni woleli płyty winylowe. Było to spowodowane tym, że na CD dźwięk był idealny, praktycznie pozbawiony zniekształceń, o dużej dynamice. Przez to w odbiorze subiektywnie cichy i stawiający duże wymagania akustyce pomieszczenia odsłuchowego. Płyta analogowa dodaje trochę zniekształceń przez co wszystko staje się łatwiejsze do usłyszenia.

Jak to zostało powiedziane dźwięk jest nagrywany i odtwarzany z całym inwentarzem plus ewentualne szumy, zniekształcenia itp. Jest jeszcze jedno ważne zagadnienie, które jest pomijane: maskowanie.

Nawet biorąc najprostszy dźwięk złożony, tj. dwa sinusy, może zauważyć zjawisko maskowania czyli dźwięk głośniejszy zagłusza cichszy. Czyli zamiast dwóch, słychać jeden ton. W ten sposób można spreparować nagranie składające się z wielu tonów i z tego wszystkiego usłyszana zostanie np. połowa, a nawet kilka lub wręcz tylko jeden.

Tak działa słuch. Głośniejsze składowe maskują cichsze. Nigdy nie słychać wszystkiego z wyjątkiem dźwięku składającego się z tylko jednej częstotliwości.

Do nagrania można dodać dodatkowe dźwięki, których nikt nie usłyszy, bo zostaną zamaskowane. Podobnie z nagrania można usunąć pewne dźwięki, które są maskowane i też nikt nie zauważy różnicy. W odniesieniu od mowy i muzyki to usuwanie pewnych składników może zostać usłyszane. To kwestia techniczna, jak dobrze działa dany algorytm i jaki jest stopnień kompresji. Jednak przygotowując dźwięk testowy składający się z pewnej liczby tonów można nim manipulować dowolnie, gdyż nie powstają żadne artefakty spowodowane wycinaniem pasm, jak to ma miejsce w przypadku kompresji stratnej.

W takim razie jeśli ktoś mówi, że jakiś sprzęt ma większą rozdzielczość, to mija się z prawdą dwa razy. Nie ma takiego sprzętu. A przede wszystkim słyszy się tylko część dźwięków. Nawet zakładając teoretyczną możliwość, że jakiś sprzęt odtwarza jakieś dodatkowe szczegóły, to i tak nie będzie żadnej różnicy, bo one zostaną zamaskowane. Przecież te „dodatkowe” szczegóły musiałyby być ciche.

Droga do tego, żeby usłyszeć więcej prowadzi przez poprawienie warunków odsłuchu. Najprostsza i najszybsza polega na użyciu słuchawek. Natomiast poprawienie akustyki pomieszczenia odsłuchowego polega także na tym, że stanie się ono cichsze. Hałas także maskuje. A kiedy będzie go mniej, to pojawią się te nowe detale, których wcześniej nie było słychać.

czwartek, 1 grudnia 2022

Wkładki MM - teoria i praktyka jeszcze bardziej praktyczna

Ktoś powiedział kiedyś, że uszczęśliwi więcej ludzi dźwiękiem analogowym niż cyfrowym i zaczął produkować gramofony. No jasne..

Praktyka jeszcze bardziej praktyczna oznacza trochę własnych prób. Poniżej wykres charakterystyki częstotliwościowej, którą udało się uzyskać w ten sposób, że zamiast kabla, który był w pudełku z gramofonem został użyty krótszy. Wkładka MM, więc długość kabla, a zatem pojemność, ma wpływ na efekt końcowy. Dłuższy kabel dawał trochę więcej wysokich tonów.

Wygląda to aż za dobrze. Jest jednak pewne ale, nawet kilka.

Wykres jest zrobiony w programie, który generalnie do takich rzeczy nie służy (REW). Poza tym wykres będzie wyglądał trochę inaczej jeśli się poustawia inne opcje, a możliwości jest sporo.

Jeśli się użyje innego programu (RMAA), to wykres będzie wyglądał tak:


To tylko część okna, ale sygnał testowy zaczyna się od 800 Hz. To jest to samo co wyżej, ale dla obu kanałów. Zielony to kabel dłuższy. Tu właśnie widać wpływ pojemności, chociaż oba kable się nadają. Do starych i bardziej trzeszczących płyt ten krótszy nawet bardziej.

Wykresy z oby programów dość mocno się różnią, choć nie powinny tak bardzo. Przyczyn jest kilka, a ta najważniejsza to taka, że drugi program ma mniej opcji. Nie da się ich ustawić tak samo, a nawet podobnie. Jednak drugi wykres prawdopodobnie bardziej odpowiada stanowi faktycznemu. Poza tym główne przeznaczenie obu programów jest zupełnie inne.

Jakiś czas temu zamieściłem fragment schematu mojego starego wzmacniacza, tzn. jego części phono. Działa tak:


Pojemność jest ok. To zaskoczenie, bo standardem jest pojemność za duża. Wysokich tonów nawet trochę za mało. Jeśli ten stary wzmacniacz skojarzy się z dłuższym kablem, to charakterystyka wypada bardziej płasko. Wykres jest trochę inny, bo była ustawiona wyższa częstotliwość próbkowania, ale to, co jest powyżej 20 kHz nie ma żadnego znaczenia.

Gdyby ktoś chciał mieć pewność, że jego pomiary odpowiadają rzeczywistości, to potrzebuje użyć np. ARTA, albo nawet AP. Ten drugi do tanich jednak się nie zalicza.

Technika cyfrowa jest lepsza, tańsza i wygodniejsza. Czy nie lepiej mieć płaskiej charakterystyki i zniekształceń poniżej progu percepcji? Ale jeśli ktoś by koniecznie chciał usłyszeć to, co kiedyś było przebojem w roku np. 1973 w brzmieniu z tamtych czasów, to musi się zmierzyć z takimi problemami jak uzyskanie w miarę poprawnej barwy dźwięku.

Jednak trudno zdobyć tak starą płytę w dobrym stanie...


czwartek, 27 października 2022

Teoria i praktyka - wkładki MM

Było już o tym sporo - jaki wpływ ma pojemność kabla na odbiór z wkładki MM. Poniżej przykład, który dość dokładnie potwierdza to, co zostało wcześniej powiedziane. Większa pojemność powoduje podbicie charakterystyki dla wysokich tonów, a sam skraj pasma z kolei jest stłumiony.


Rysunek jest przechylony żeby było łatwiej zobaczyć wpływ kabla. W ogóle ta wkładka ma "tendencję spadkową" w kierunku wysokich tonów.

 

Drugi przykład pokazuje coś zgoła odwrotnego, nie w sensie dosłownym, ale jednak.


 
 
 
W takim razie okazuje się, że zawsze można spodziewać się niespodzianek, niekoniecznie w postaci hiszpańskiej inkwizycji, ale jednak. Najlepiej sprawdzić co się ma samemu. Będzie wiadomo dlaczego to tak gra.

niedziela, 9 października 2022

Jak wybrać filtr w przetworniku cyfrowo-analogowm

Kiedyś mało kto zdawał sobie w ogóle sprawę, że w odtwarzaczu takim czy innym jest DAC, który ma jakiś filtr. Włączało się odtwarzacz mp3 i on grał. Tak samo telefon, komputer, odtwarzacz taki czy inny, odbiornik satelitarny itd. - po prostu się ich używało. Teraz jest inaczej, chociaż trudno powiedzieć, że lepiej. DAC może mieć prawie dziesięć filtrów, do wyboru. I w ten sposób został wykreowany problem. Który filtr wybrać?

Zatem słucha się muzyki, następnie wybiera inny filtr niż ten akurat aktywny i stara się wyłapać jakąś różnicę. Coś się zmieniło? Lepiej jest czy gorzej? Dlatego, że nie za bardzo tą różnicę słychać aktywuje się następny i znów jest to samo, czyli jakby tak samo. W odsłuchu jakoś różnicy nie ma, ale za to na papierze jest ogromna. No ale który filtr jest najlepszy? Który najładniej gra? A może żadnej różnicy nie ma?

W urządzeniu, które służy za przykład podobno najlepszy jest filtr pierwszy na liście wyboru. Zacznijmy jednak od innego, z samego jej końca, żeby mieć punkt odniesienia.


Rys. 1. Filtr nazywany "ściana z cegieł". Sałnd musi się o tą ścianę roztrzaskiwać, co można wywnioskować z rysunku. W praktyce jednak żadnych złych rzeczy nie słychać.

 

Brickwall filter to całkiem zwyczajny i bardzo dobry filtr, a to co widać na pierwszym rysunku to odpowiedź na impuls.

Ten impuls to tylko jedna próbka. Skoro taki sygnał jest podany do DAC-a, to jego odpowiedź jest jak najbardziej odpowiednia. Jedna próbka odpowiada sygnałowi, który wykracza poza zakres częstotliwości, na których DAC ma pracować. Przetwornik DA powinien mieć podany sygnał ograniczony do pewnej częstotliwości, a ten tu impuls to tak naprawdę częstotliwości bez górnego limitu.

Żaden dźwięk nie narasta i nie wygasa z nieskończoną szybkością, a tym właściwie taki impuls jest i trzeba dodać, że odpowiada tu poziomowi 0 dBFS. Zwyczajny sygnał testowy mający jakieś odniesienie do rzeczywistych dźwięków zapisanych do domeny cyfrowej miałby np. kilkanaście próbek o rosnącej wartości, żeby w końcu móc dojść do zera dB. Tak samo z wygasaniem. Gdyby taki sygnał, czyli nie wykraczający poza zakres pracy przetwornika podać na wejście, to na wyjściu nie dostanie się żadnych zafalowań, a przetworzony sygnał nie będzie miał praktycznie żadnych zniekształceń.

Ale można zrobić też filtr taki, który zachowa się inaczej. Oczywiście w odniesieniu do tego sztucznie wygenerowanego i nienaturalnego impulsu składającego się z jednego jedynego sampla. Ten inaczej reagujący filtr zwie się "Optimal transjent". Impuls jest tym transjentem, a filtr daje optymalną odpowiedź.


Rys. 2. Filtr, który nie powoduje zafalowań ani przed, ani po impulsie.



Ten filtr nie jest najlepszy od strony technicznej, jak to poniżej można zobaczyć, zresztą chyba w ogóle nie można powiedzieć, że jest dobry, ale ponoć najładniej gra. Pamiętamy jednak, że usłyszeć różnice czy też różnicę czemuś jest bardzo trudno.

Tylko dlaczego ten pięknie nazwany filtr nie zafalowuje sygnału? Odpowiedź jest na rysunku 3. I jeszcze na piątym.


Rys. 3. Filtr, który jakoś nie za bardzo filtruje.


Powyższy rysunek trzeba analizować jednocześnie z kolejnym czyli 4. Rysunki pokazują dwa różne filtry z których jeden nie zafalowuje impulsu, ale nie filtruje, a drugi zafalowuje, ale filtruje.


Rys. 4. To nie jest Brickwall filter, ale magazyn nie dał wszystkich wykresów, bo by ich było strasznie dużo. Jednak wykres dla filtru Brickwall wyglądałby dość podobnie.

Rysunek 5. pokazuje jeszcze raz, ale przy zastosowaniu innego sygnału testowego, że Optimal transjent nie filtruje. Strzałka pokazuje to czego być nie powinno, bo to są "lustzranki" sygnału testowego, którym są dwie częstotliwości z jej lewej strony.


Rys. 5. Filtr optimal transient Także i tu niczego nie filtruje. Prawie.

 

Porównanie z następnym rysunkiem pokazuje różnicę pomiędzy filtrem, który jakoś niechętnie filtruje, albo prawie wcale nie, a takim, który filtruje normalnie.


Rys. 6. Brickwall filter pozostawia zdecydowanie mniej śmieci. Jeśli ktoś wam powie, że to i tak mało, to pokażcie mu rys. 5.

Wiadomo, że dobry wzmacniacz ma małe zniekształcenia intermodulacyjne, ale bywają też trochę gorsze pod tym względem. Jeśli się taki gorszy wzmacniacz ma, to niewykluczone, że te intermodulacje od nieodfiltrowanych ultradźwiękowych pozostałości będą słyszalne. DAC o którym mowa faktycznie jest częścią przedwzmacniacza. Czy te ultradźwięki wpłyną ja brzmienie będzie zależeć o końcówki mocy.

 

Rys. 6. Chociaż w praktyce różnicy nie słychać, to ona jednak jest.

 

Pomijając intermodulacje okazuje się, że filtr, który jest przedmiotem naszych zainteresowań może wpłynąć na brzmienie. Widać to na rys. 6. Spadek na wysokich tonach jest wyraźny. Ale tak jest na papierze. W rzeczywistości można go przeoczyć jeśli muzyka zawiera mało tych najwyższych częstotliwości, a słuchacz już ich tak dobrze nie słyszy.

W każdym razie dla osób, którym już zanikają wysokie tony ten "najlepszy" filtr będzie najgorszy. Wszystkie pozostałe będą lepsze. Zatem filtr wybiera się raczej na podstawie charakterystyki częstotliwościowej i tego, jak dobrze tłumi on ultradźwiękowe śmieci. A odpowiedź na impuls nie ma żadnego znaczenia poza teoretycznym.


czwartek, 15 września 2022

Bitrate ma jednak większe znaczenie

Do niedawna uważałem, że utyskiwania na niską przepływność formatów stratnych są nieco przesadzone. Było to spowodowane pewnym błędem w ocenie wpływu jaki ma bitrate na brzmienie audycji. Polegał on na tym, że oceniałem jakość materiałów kodowanych tylko jeden raz i na dodatek, a właściwie to przede wszystkim, z bezstratnego oryginału. Jednak w rzeczywistości nie zawsze tak jest, że koduje się do formatu stratnego bezstratne oryginały.

Okazuje się jednak, że przez radio, jak to piszą na pewnym forum, emisja w postaci cyfrowej polega na tym, że za źródło bierze się to, co idzie do nadajników UKF FM, a to coś jest już niestety w formacie stratnym. W TV dźwięk także jest w formacie stratnym, co może powodować pewne zaszłości, zresztą podobnie może być i w radio, bo nie zawsze źródłem materiału do emisji jest oryginał. Jaki to ma wpływ na odbiór?

Najpierw radio. Pomijamy tu kompresję dynamiki i inne sprawy dotyczące realizacji dźwięku. Włączając radio, taki zwykły tuner UKF, słyszymy dźwięk dosłany do nadajnika w formacie stratnym, ale w dość wysokiej przepływności. Jakość dźwięku jest ok. ale uwzględniając to, co zostało wcześniej powiedziane czyli nie zwracamy uwagi na poczynania realizatorów i sam materiał użyty do emisji. Co się stanie po włączeniu odbiornika DAB albo satelitarnego? Do nadajników DAB jest dosyłany sygnał w formacie stratnym, zatem emisja polega, jak to już zostało powiedziane, na powtórnym zakodowaniu do formatu stratnego. Na satelitę wysyła się sygnał zrobiony taką samą metodą jak w DAB czyli bierze się format stratny i znów koduje do formatu stratnego.

Problem z materiałem w formacie stratnym polega na tym, że trzeba go używać w takiej postaci, jak został zrobiony. Jak się to zakoduje do formatu stratnego drugi raz, to dźwięk sparszywieje, a jeśli się zakoduje do formatu stratnego trzeci raz to co było już kodowane dwukrotnie, to brzmienie stanie się już okropne.

Najpierw kodowanie razy 2 i wynikające z tego problemy.

Jakoś mało kto, albo nawet nikt, nie lubi dźwięku radiowego z DAB-u i tak samo nikt nie lubi słuchać z satelity. Przyczyna: dwukrotne kodowanie do formatu stratnego.
 
Teraz kodowanie razy 3 i wynikające z tego problemy.

Nie wszyscy mogą słuchać audycji radiowych na żywo, więc je sobie nagrywają. Nagrywanie do mp3 radia z ukf oznacza kodowanie stratne po raz drugi. A jeśli ktoś sobie nagra z DAB-u do mp3, to ma kodowanie stratne trzykrotne. A radio na przepływności w DAB strasznie oszczędza, więc jeśli ktoś sobie nagra mp3 128 i na dodatek stereo zamiast joint stereo, to już jest katastrofa. No i trzeba jeszcze odnotować taką sytuację. Ktoś w radio, czyli redaktor, nagrał reportaż w jakimś mp3 czy czymś podobnym. Teraz to jest słuchane w DAB-ie i nagrane znów do jakiegoś mp3. Jak ktoś, kto sobie posłucha tego nagrania ściągniętego z sieci może się nieco zdziwić czemu to tak siorbie i brzęczy…

Z telewizją jest trochę podobnie. Jeśli ktoś sobie nagrał film ze ścieżką dźwiękową w formacie stratnym i zrobił z tego divix-a, to też dźwięk może być kiepski jeśli audio sobie zakoduje np. w mp2 192 kbps.

I teraz już przechodzimy do tego, dlaczego powstał ten post. Zauważyłem, że w jednym odcinku serialu właśnie w jakimś divix-ie dźwięk jest jakiś bardziej kiepski. Okazało się, że tam jest w mp3 128 CBR, a inne odcinki mają średnio 128, ale już VBR. I to naprawdę robi zauważalną różnicę.
 
Ludzie z radia twierdzą, że w DAB-ie jakość jest porównywalna z tym, co jest na UKF. Ciekawe jaką metodą oni to oceniają? Jeśli by posłuchali czegoś, co jest już zrobione w jakimś mp3 to by ta różnica pomiędzy DAB-em i UKF-em była zauważalna. To samo z satelitą.

Dlatego okazuje się, że na bitrate nie powinno się oszczędzać, a podwójne kodowanie przez radio dla potrzeb BAB i satelitarnych jest dużym błędem. O ile tak faktycznie jest. Ale jak się tego posłucha, to jednak wychodzi, że tak jest. Na szczęście nie ma obowiązku słuchania radia.
 
PS. Jeśli już nagrywać program radiowy lub telewizyjny, to tylko tak, żeby mieć jakość "antenową", która niestety nie jest oryginałem. Czyli żeby samemu nie spaprać dodatkowo tego, co już inni spaprali.

sobota, 9 lipca 2022

Dym z papierosa na usługach akustyka

Wykonanie pochłaniacza nie jest takie proste. Do samodzielnej budowy wykorzystuje się wełnę skalną, która jakoby pyli. Wszyscy starają się jakoś temu pyleniu zapobiec, co w efekcie powoduje, że zamiast panelu szerokopasmowego otrzymuje się jakiś rodzaj pułapki basowej. Chodzi o to, że niektórzy owijają wełnę w folię, a następnie w tkaninę. Folia przepuszcza fale dźwiękowe tylko częściowo, podobnie jak zwykła tkanina. Do obicia panelu powinno się wykorzystać materiał w jakimś stopniu przezroczysty akustycznie, który dźwięku nie odbija. I nie powinno się stosować folii. Pułapek basowych  nie powinno się używać do wytłumienia miejsc pierwszych odbić. Pułapka basowa w miejscu pierwszego odbicia nie różni się wiele od ściany. W miejscu pierwszego odbicia należy użyć pochłaniacza szerokopasmowego. Natomiast pułapki basowe ustawia się w narożnikach, chociaż można wszędzie z wyjątkiem właśnie punktów pierwszych odbić.

Jeśli się śledzi co można kupić gotowego produkcji krajowej, to ich wytwórcy często deklarują, że ich ustroje są zabezpieczone przed pyleniem. A po obejrzeniu zdjęć wiadomo, że do obicia wykorzystano np. jakiś rodzaj materiału tapicerskiego. Czyli to są pułapki basowe.

Problem nie do rozwiązania? Materiał, który się nadaje na pochłaniacz nie zabezpiecza przed pyleniem, folii zaś nie powinno się używać.

Jeśli ktoś ma do wykonania ustroju wełnę, która nie pyli, to tkanina powinna zostać przetestowana na okoliczność przydatności do użycia tylko pod względem akustycznym. Materiał nadający się do obicia ustroju powinien być przewiewny, tzn. można przez niego dmuchać. Tylko co to tak naprawdę znaczy? Biorąc taki materiał można dmuchnąć na niego dymem z papierosa i ten dym przejdzie na drugą stronę. Dmuchać trzeba niezbyt mocno i z pewnej odległości. Co się dzieje z drugiej strony widać będzie w lustrze, ewentualnie można poprosić o pomoc osobę palącą. Wykorzystanie dymu z papierosa daje większe wyobrażenie o przepuszczalności tkaniny niż takie "zwykłe" dmuchanie czystym powietrzem. Aspekt medyczny dymu papierosowego, jak się wydaje, można tu pominąć.

Żeby mieć jakiś punkt odniesienia warto najpierw zobaczyć jak sprawa się ma z tkaniną, która faktycznie się nadaje, tzn. przepuszcza dźwięk. Można wziąć maskownicę od kolumny, jeśli jest materiałowa. "Przedmuchanie" tego materiału dymem daje pojęcie o tym czego szukać. Tkanina tapicerska w takiej próbie okaże się całkowicie nieprzepuszczalna.

Co jednak zrobić jeśli już ma się pułapki basowe tam, gdzie powinny być absorbery? Zdjąć tkaninę i folię, następnie obić siateczką, bo tym faktycznie jest materiał przezroczysty akustycznie, i zastanawiać się nad pyleniem?

Być może jakimś rozwiązaniem jest dodanie pianki akustycznej na te pułapki basowe. Wiele osób daje taką piankę w miejsca pierwszych odbić więc jeśli ktoś ma już jakieś ustroje trochę nieprofesjonalnie zrobione, to na pewno nic nie popsuje, a prawdopodobnie poprawi efekt ich działania.

Są jeszcze dwa sposoby. Jeden polega na dodaniu takich "łejf-gajdów", które dźwięk przekierują, a odbity rozproszą. Metoda być może mogłaby być naprawdę skuteczna, ale wykonanie takich ustrojstw ze względu na wymiary (długość i szerokość, nie muszą być głębokie, kilkanaście cm raczej już wystarczy) może być trochę kłopotliwe. Drugi sposób polega na ustawieniu ustrojów lekko ukosem, wtedy odbicie ominie słuchacza. Trzeba wykorzystać lustro do ustawienia. Metoda dość prosta, wypróbowana i skuteczna, chociaż tak ustawione ustroje nie prezentują się ładnie.

Jak Czytelnicy zainteresowani poprawianiem ustrojów to zrobią jest ich wyborem. Jednak żeby usłyszeć efekt trzeba posłuchać jeszcze raz ulubionej płyty, zrobić poprawki na wszystkich ustrojach, tzn. czterech, i nie zmieniając ustawienia głośności, fotela itd. posłuchać znowu. Różnica powinna być słyszalna, bo to jest różnica realna.

Jeśli ktoś ma profesjonalne ustroje, to może ze współczuciem westchnąć nad nami, którzy mamy samoróbki. Jednak te ostatnie po modyfikacjach będą, niemalże, równie dobre jak te zawodowe.