czwartek, 4 września 2025

Uchem weterana: YES 90125

Tytuł płyty jest również jej numerem katalogowym. W sumie ten numer mógłby być inny. Numer telefonu, zamiast katalogowego? Audionumer?

Rys. 1. Pudełko płyty ma znaczek firmowy, co nie jest regułą.

90125 brzmi coraz gorzej z roku na rok. Ale wszyscy uznają ją za wydawnictwo brzmiące bardzo dobrze. I np. w sieci jest film, gdzie można sobie tego posłuchać z winyla, a autor uznał, że brzmienie jest ok. Niestety brzmienie tej płyty jest rzeczą względną i zależy przede wszystkim od wieku słuchacza. W 1983 roku ta płyta brzmiała fajnie, choć dziwnie, zakładając oczywiście, że słuchał jej nastolatek, czy może ktoś mający niewiele ponad dwadzieścia lat. W 1995 r. (prawdopodobnie), kiedy autor bloga słuchał tego widocznego na obrazku kompaktu, brzmiał on już mniej fajnie. A teraz i z winyla, i z kompaktu, i przez radio, i z filmu w necie, gra tragicznie.

Dźwięk wygląda tak:

Rys. 2. Na rysunku mamy zaznaczone 500 Hz oraz 8 kHz. W kontekście tego, co jest na następnym rysunku można przyjąć, że 500 Hz słyszy się przez całe życie podobnie, zawsze można we wzmacniaczu dać głośniej (czy też poprosić rozmówcę, żeby mówił głośniej), natomiast problem pojawia się wyżej. 8 kHz to częstotliwość na której zazwyczaj kończą się normy progu słyszenia. Nie bez powodu.

Rys. 3. Normy progu słyszenia, jedna z kilku wersji, optymistyczna. Faktycznie tak dobrze słyszą tylko osoby unikające hałasu. Strzałka pokazuje ile się traci w wieku 60 lat, a czerwona linia, której nie ma w oryginale, to norma dla 60 lat, ale podniesiona w górę, bo przecież wzmacniacz ma pokrętło głośności. Nawet słuchając głośniej traci się 25 dB dla 8 kHz. [2025-1983=42. 42+18=60 (lat)]

Jeżeli teraz zestawi się rysunki 2 i 3 ze sobą, to boleśnie widać dlaczego w tym nagraniu (utwór pierwszy, strona pierwsza) i na całej płycie, nie słychać czyneli (talerzy perkusyjnych), a w szczególności hi-hata. A przecież w wysokich tonach mamy więcej „dobra”, które kiedyś powodowało zachwyty, a teraz już zniknęło.

Czynele są podcięte faktycznie trochę niżej niż 8 kHz, ale tam zostało bardzo niewiele, a na domiar złego jest to bardzo ciche (stalaktyty). Teraz niech ktoś sobie wyobrazi, że zrobi EQ tego utworu w ten sposób, że da 8 kHz ciszej o 25 dB. W ogóle to EQ trzeba zrobić według czerwonej linii. Czyli wyglądałaby ta korekcja mniej więcej w ten sposób: dla 1 kHz -3 dB, dla 2 kHz jakieś -6 dB, 4 kHz -15 dB, no i 8 kHz -25 dB. Ale trzeba iść dalej i przy 12 kHz to by już wypadało dać tak z -50 dB. Taka korekcja to oczywiście jest przeznaczona dla osiemnastolatka, żeby zrozumiał jak to będzie, gdy mu stuknie sześć dych. My, którzy słuchaliśmy tej płyty w roku ‘83 będąc nastolatkami takie EQ mamy założone na uszy na stałe.

Mówiąc krótko sześćdziesięciolatek to, co jest na płycie w okolicach 8 kHz słyszy słabo, a to, co jest wyżej, już wcale nie. I w ten sposób została wyjaśniona zagadka „ciepłego” brzmienia na świetnym i selekcjonowanym przez lata sprzęcie, o kablach nie wspominając.

Jak się popatrzy na personel na płycie (ten gwarantujący sałnd kłality), to widać znane i uznane nazwiska. Czy ci ludzie nie wiedzieli co robią? Nie wiedzieli, że połowy pasma czy nawet więcej, nie słyszą ludzie starsi? I wcale nie tacy starzy. Sześć dych to jeszcze nie starość. Na pewno wiedzieli. To dlaczego tak zrobili? Nie wiadomo dlaczego? No właśnie, nie wiadomo czemu…

Ile ta płyta miała wznowień? A ile z nich było remasterowanych? Otóż prowadzący blog ma też remasterowane wydanie tej płyty. Popatrzmy, jak tu się sprawy mają. Wydanie płyty ze zdjęcie wygląda tak:

DR         Peak           RMS       Duration Track
--------------------------------------------------------------------------------
DR14      -2.82 dBFS   -18.51 dBFS      4:30 01-CD Track 01
DR14      -2.20 dBFS   -18.07 dBFS      5:18 02-CD Track 02
DR13      -3.13 dBFS   -18.67 dBFS      5:29 03-CD Track 03
DR13      -2.20 dBFS   -18.22 dBFS      6:20 04-CD Track 04
DR11      -3.91 dBFS   -16.87 dBFS      2:07 05-CD Track 05
DR12      -3.71 dBFS   -18.27 dBFS      4:14 06-CD Track 06
DR13      -2.20 dBFS   -16.96 dBFS      4:18 07-CD Track 07
DR13      -2.44 dBFS   -17.07 dBFS      4:52 08-CD Track 08
DR12      -3.74 dBFS   -19.23 dBFS      7:36 09-CD Track 09
--------------------------------------------------------------------------------
Number of tracks:  9 Official DR value: DR13

Remasgeringowane wznowienie wygląda zaś tak:


DR         Peak         RMS     Duration Track
--------------------------------------------------------------------------------
DR8       -0.10 dB   -10.66 dB      4:30 01-CD Track 01
DR9       -0.16 dB   -10.90 dB      5:18 02-CD Track 02
DR8       -0.10 dB   -10.86 dB      5:30 03-CD Track 03
DR9       -0.10 dB   -11.75 dB      6:20 04-CD Track 04
DR7       -0.60 dB     -9.22 dB      2:08 05-CD Track 05
DR7       -0.10 dB     -9.44 dB      4:14 06-CD Track 06
DR8       -0.10 dB     -9.10 dB      4:18 07-CD Track 07
DR8       -0.10 dB     -9.88 dB      4:52 08-CD Track 08
DR7       -0.10 dB     -9.97 dB      7:43 09-CD Track 09
--------------------------------------------------------------------------------
Number of tracks:  9 Official DR value: DR8

W takim razie  DR jest 13 na CD i 8 na remasterze. Poza tym jest jeszcze jeden parametr, który powinno się sprawdzić: ReplayGain. I tu mamy odpowiednio: RG -0,61 oraz -8,43. Prawie 8 dB głośniej. Płyta ze zdjęcie zatem jest bardzo dobra pod względem dynamiki dźwięku.

Ale czy ktoś pomyślał o ludziach słyszących gorzej wysokie tony, czy też może chodziło w tym remasterze o to, żeby było więcej huku? No to popatrzmy na widmo:

Rys. 4. "Move yourself, you always live your life never thinking of the future" - cóż za ironia.

Poza tym, że jest spłaszczona dynamika dźwięku, to nie ma tu nic.

I na koniec coś dla wątpiących w to, co tu zostało pokazane. Mimo wszystko wątpiących. Bo co wybierają ludzie? Rzeczywistość, która jest szara, czy też może ten perwitin, który dostają w audiofilskich magazynach? W każdym razie ktoś, kto ma siwe włosy i uważa, że wszystko świetnie słyszy i że ja tu piszę jakieś dziwne rzeczy, niech sobie posłucha płyty w zwolnionym tempie. Tak o połową, albo nawet więcej. Wtedy okaże się jednak, że te wysokie tony, które były w latach osiemdziesiątych na tej płycie, są na niej nadal. I czynele się pojawią w ilości ogromnej. I nie CD jest złe, nie transfer z taśmy jest zły, sprzęt wcale też nie gra ciepło, to my już mało co słyszymy, a realizatorzy dźwięku tą katastrofę przygotowali już w roku 1983, w tym przypadku. Aha, jeszcze w VLC trzeba odznaczyć opcję rozciągania czasu dźwięku.

Zresztą nawet jak ktoś ma 30 lat, to też niech sobie posłucha w zwolnionym tempie. Krótkich fragmentów oczywiście. Zawsze może się zdarzyć, że wskutek nadmiernego łojenia nawet trzydziestolatek już nie słyszy dobrze wysokich tonów.

PS. A gdyby nagrywać normalnie, to mielibyśmy niezmienioną treść, a tylko zmienioną formę. Ale nagrano według pewnego schematu i mamy zmienioną formę oraz utratę treści – brak czyneli przede wszystkim. Kompromis byłby taki: zmieniać formę w taki sposób, żeby nie zmieniać treści. Jednak celem tej metody realizacji, którą ktoś kiedyś wymyślił była właśnie zmiana treści. A dlaczego? Nie wiadomo dlaczego? No właśnie. Jak nie wiadomo o co chodzi, to...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz