Zostać audiofilem jest łatwo. Sposób jest prosty, mianowicie trzeba się określić. Deklarujesz audiofilizm i zostajesz audiofilem. Natychmiast.
Bycie audiofilem polega na wszystkosłyszeniu.
Są ludzie, którzy poddają wszystkosłyszenie w wątpliwość. Często wykonują przeróżne testy. Bywa i tak, że w takich testach uczestniczy wiele osób. Setki, nawet tysiące.
Kiedy po wykonaniu badań i testów na wielu tysiącach osób okazuje się, że wszystkosłyszenie nie istnieje, a wszystkie pretensje audiofili są warte tylko tyle ile jest wart papier, na którym zostały napisane powstaje pewien dysonans. Dysonans pomiędzy światem realnym i wyobrażonym.
Wydawać by się mogło, że wobec faktów audiofilizm powinien przestać istnieć. Wprawdzie dotyczy on coraz węższego grona osób, ale jednak istnieje.
Co zatem robią audiofile, skoro nie mają żadnych argumentów? Skoro przez pięćdziesiąt lat żadnemu audiofilowi nie udało się potwierdzić nigdy i w żaden sposób swoich pretensji do wszystkosłyszenia?
Audiofile nie czytają dokumentów przeczących ich tezom. A jak już je czytają, to czytają je w sposób dość szczególny. Przykładowo ktoś miał coś usłyszeć. Wykonał 100 prób i 50 razy się pomylił. Ktoś inny pomylił się 51 razy. Ale znalazł się ktoś, kto zgadł 51 razy. W związku z tym audiofile ogłaszają całemu światu, że wszystkosłyszenie istnieje.
Ciekawa sprawa, że wszystkie testy polegają na odróżnieniu próbki A od próbki B. W związku z tym zawsze szansa na zgadniecie wynosi 50/50. Takie same rezultaty można osiągnąć rzucając monetą. Jednak czemuś nikt nie wpadł na pomysł żeby odróżniać A od B i od C oraz od D. Powiedzmy są do odróżnienia próbki mp3, AAC, CD i tzw. "dźwięk o wysokiej rozdzielczości".
Mając cztery próbki już nie da się mówić o rzucie monetą. Albo słyszysz, albo nie. A przecież audiofile twierdząc, że pomiędzy CD i high-resolution jest różnica jak pomiędzy dniem i nocą, no to powinni odróżniać jedno od drugiego... i trzeciego i czwartego.
Ale takiego testu nie zrobi nikt. Nigdy.
Rezultat takiego testu z czterema próbkami zawsze będzie tylko jeden. Audiofile nie słyszą nic, żadnych różnic. A wszystkie ich pretensje można potłuc o kant, powiedzmy, obłości.
Ale póki co muszą ignorować fakty.
Aby im to zadanie ułatwić działy marketingu pracują w dzień i chyba nawet w nocy.
DODANE 6 lipca.
Jeśli 4 próbki to za dużo, to można robić test z trzema: ABCX. Chodzi o to, żeby zlikwidować podobieństwo wyników do rzutu monetą. W teście z trzema próbkami nie można uzyskać wyniku 50% jeśli się zgaduje i w ogóle nic nie słucha.
Wykonanie testu z czterema próbkami dźwięku nawet kilka razy z rzędu, nie potrzeba nawet wykonać 10 prób, wykaże, że testowani nie potrafią usłyszeć żadnych różnic.
Amen :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to taki dobry pomysł. Przesłuchiwanie aż 4 wzorców znacząco wydłuża test i zwiększa ilość informacji jakie musi przechować pamięć słuchacza.
OdpowiedzUsuń