czwartek, 28 października 2021

Na marginesie: Audiofilizm i inne izmy

 Audiofilizm jest pojęciem bardzo pomocnym, by połapać się w tym, co się wokół nas dzieje. Zresztą nie chodzi o sam audiofilizm, ale o sposób w jaki ludzie postępują. I koniecznie trzeba podkreślić, że nie wszyscy.

W największym skrócie jak to działa. Weźmy za przykład kable. Najpierw takie do kolumn. Kupując kolumny zazwyczaj dostajemy jakieś kable. Można ich używać. Ale ktoś wpada na pomysł, żeby sprzedawać do tych kolumn inne kable, naturalnie, że bardzo drogie. Co zatem trzeba zrobić, żeby ludzie kupowali te nowe i bardzo drogie kable? Przecież nie zyskają w ten sposób nic, a wręcz przeciwnie, wydadzą pieniądze na nic. Oczywiście potrzebni są dziennikarze, którzy napiszą, że coś w tym jest. Przykładowo, że jak się kupi taki a taki kabel, to się scena zrobi jakaś tam inna i lepsza. Kłamstwo, bo nic takiego nie nastąpi, ale skoro autorytet jakim jest dziennikarz tak pisze i pisze w magazynie, który ma duży nakład, to łatwowierny czytelnik weźmie je za prawdę. Jeden artykuł nie wystarczy, więc pisze się tak systematycznie. Efekt jest taki, że ludzie się kłócą do upadłego, że mają lepsze kable, lepszy odbiór i że są pomiędzy różnymi kablami jakieś tam różnice.

Jeszcze jeden przykład, tym razem jeszcze bardziej absurdalny. Kable do przesyłania danych cyfrowych. Taki kabel nie ma prawa wprowadzić jakichkolwiek zmian w dźwięku, bo transmisja odbywa się cyfrowo. A zatem albo dane zostaną przesłane, albo nie. Czyli albo muzykę słychać, albo nie. Jeśli słychać, to zawsze tak samo. Możliwe są zakłócenia i wtedy brak danych, czyli krótszy lub dłuższy odcinek z ciszą, może być odbierany w określony sposób. Jeśli dane są tracone systematycznie, to dochodzi do znanych wszystkim zakłóceń. Ale na brzmienie kabel cyfrowy wpływu nie ma żadnego, a mimo to też są tacy, co się upierają przy swoim, że słyszą różnice.

Ani w jednym, ani w drugim przypadku żadnych różnic nie ma. Po prostu ktoś dał sobie coś wmówić. I tak to działa. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że trudno jest się przyznać przed samym sobą, że się ktoś dał oszukać. I brnie się w to kłamstwo dodając do pierwszego coraz to nowe.

Więc nie powinno dziwić nikogo to, co się dzieje teraz czy działo wcześniej. Z różnego rodzaju absurdami mamy i mieliśmy do czynienia zawsze. I zawsze jest potrzebny ktoś, kto kolportuje potrzebne do osiągnięcia jakiejś korzyści kłamstwa. Najlepsi są do tego celu dziennikarze, ale świetnie się sprawdzają też różni "eksperci".

Weźmy taki zmyślony przykład, ale odpowiadający temu, co się obecnie dzieje. Mówi się publice, że za wypadki jest odpowiedzialne niewłaściwe ciśnienie w oponach. Więc dziennikarze opowiadają i piszą gdzie się da o tych rzekomych wypadkach spowodowanych przez złe ciśnienie w kołach. I teraz jest akcja wymiany zaworków i wentyli ze zwykłych na jakieś specjalnie zmodyfikowane. Więc każdy chętny wymienia te zaworki i wentyle. Jednak okazuje się, że po wymianie ciśnienie spada, więc trzeba codziennie pompować koła i wymienić wszystko po raz drugi. Po drugiej wymianie jest to samo - ciśnienie w kołach spada. Więc znów pompowanie i trzecia wymiana. Po trzeciej - czwarta...

Każdej akcji wymiany towarzyszy inna zmasowana akcja: medialna, dziennikarsko-ekspercka. I są tacy, co bardzo chętnie pompują te opony i wymieniają wentyle i zaworki oraz wykłócają się, że ci, którzy tego nie robią to powodują wypadki. Nie przeszkadza im to, że przecież pamiętają, że zanim się zaczęła ta hucpa, czyli mieli zwykłe zaworki i wentyle, to sprawdzali ciśnienie raz na miesiąc, a przecież bywało, że rzadziej i ciśnienie mieli może nie idealne, ale nic szczególnego się nie działo.

W mediach można wytworzyć jakiś rodzaj matrixa i ludzie w nim żyjący działają w ten sposób, że wpływają na nich rzeczy nieistniejące. A dokładniej to istniejące tylko na papierze. I kłócą się o wpływ kabli na brzmienie, którego nie ma. I kłócą się o jakiś preparat profilaktyczny, który miał im coś zapewnić, nie zapewnił, ale zapewnił i dlatego biorą już drugą, trzecią i czwartą porcję. Biorą je, bo on działa w ten sposób, że nie działa, ale ta kolejna porcja zadziała, więc to nie działa, ale działa, bo najnowsza porcja zadziała. A jak nie, to ta jeszcze nowsza zadziała.

Ile trwa dyskusja o kablach, które nic nie dają, ale dają? Prawie pięćdziesiąt lat lekko licząc. I dalej będą tacy, którzy w to będą wierzyć. W końcu dziennikarze i "eksperci" za coś biorą pieniądze. A chętnych na kasę nie zabraknie nigdy. Przede wszystkim takich, którzy sprzedają kable kosztujące tysiące za metr zamiast takich, co kosztują grosze.

I na koniec pytanie: co by trzeba zrobić, aby ta zabawa w kable trwała nieprzerwanie? Wyeliminować "zwykłe" kable i oferować tylko te audiofilskie. Wtedy sprawa jest wygrana, bo nie ma z czym porównać. Nie da się jednak wyeliminować zwykłych drutów. Do tego potrzebne by było ustawodawstwo, policja, jakieś dodatkowe środki przymusu. Ci, co robią kable nie mają tyle kasy, żeby kupić polityków, media itd. Ale są gałęzie biznesu, które mogą.

Pewne rzeczy trzeba wiedzieć. Ale wiedzieć, że Ziemia jest okrągła przykładowo, nie zawsze daje przewagę w dyskusji. Kto oglądał "Konopielkę", ten wie. Jednak ten kto wie, że z tymi kablami to blaga może trochę zyskać. Popatrzcie na niektóre ceny...

1 komentarz:

  1. Jakby twoja wiara byla jak ziarnko gorczycy... Ahhh zatem jak mocno fizyka tego swiata cierpi przez wiare audiofila, jakze musi sie naginac ta fizyka, zeby bylo slychac roznice w kablach cyfrowych. Bo wiara ich, zaiste, jest wielka. Zatem czy oni aby nie generuja takiej banki czasoprzestrzennej, w ktorej slychac te kable? Moze ja osobiscie, tak jak i czcigodny Autor Bloga, jestesmy w jakis sposob uposledzeni fizycznie (bo sluch mamy jeszcze dobry?) i psychicznie (bo staramy sie myslec samodzelnie?), poniewaz nie udalo nam sie jeszcze uslyszec roznicy - juz o zgrozo nie tylko w kablach cyfrowych! My nie slyszymy roznicy w kablach glosnikowych! Toz to blasfemia jest. W interkonektach analogowych tez nie slyszymy. No ale test mowi, ze ja mam sluch jak 20to latek nadal, a moj skafander juz wiecej wiosen przepracowal na tym cudnym planie. Czyli co sie dzieje? Banka czasoprzestrzenna audiofilna hiperwymiarowej percepcji dzwieku w medium powietrze nas, Autora Bloga i ma skromnosc, nie dotyczy? A no nie dotyczy.
    Czy dobrze jest znac sie na czyms? Na rzeczy? Znac terminologie, zjawiska, podstawy tego wszystkiego, zeby rozumiec jak cos dziala doglebnie? Zeby mowic o jakichs impedancjach? W naszych realiach stwierdzam, ze generalnie tak. Jednak za takim stanem swiadomosci od razu podaza smutek, podaza cierpienie. Cierpienie narasta w miare poznania i dochodzi jeszcze pewne poczucie dysonansu. Nazywam to dysonansem nedzy. Znajac sie na czyms nie mozemy takze cieszyc sie z tego, ze sie na czyms znamy, a innie nie. Wrecz przeciwnie, smuci wtedy w takim stanie swiadomosci fakt, ze inni nie.

    OdpowiedzUsuń