wtorek, 21 stycznia 2025

Uchem Weterana: The Fixx – Shuttered Room

Jeśli ktoś w latach osiemdziesiątych myślał, że zagraniczne płyty są lepsze niż polskie, to niech posłucha tej: The Fixx – Shuttered Room.

Jeżeli wysokie tony są światłem, to Weteran w tym pokoju musi chodzić po ciemku. Ciemnia fotograficzna, przepraszam, fonograficzna. Zdjęcie pokazuje, że jeszzce trochę światła wpada, ale tak było przed trzydziestką...

 

O ile VOX, Rezerwat i Oddział Zamknięty jeszcze dają się posłuchać, gdy doda się trochę lub trochę więcej wysokich tonów, to The Fixx nic nie pomoże. Chyba, że nowy remastering czy wręcz rekonstrukcja. Chociaż w sumie najlepiej zrobić overdubbing.

A nie da się tej płyty słuchać dlatego:

Na rysunku są dwa fragmenty utworu. Proszę zwrócić uwagę na to, że hi-hat wybija inne długości nut w obu fragmentach. Jako, że nie słychać go wcale, utwór bardzo traci od strony rytmicznej, ale nie tylko.


Realizator dźwięku, którego tu nie wymienię z nazwiska, musiał mieć świetny słuch, kiedy nagrywał i miksował tę płytę. Prowadzący blog w roku 1982, kiedy płyta się ukazała, też miał dobry słuch. Muzyka jest dobre, brzmienie wtedy też było dobre, choć trochę dziwne. Teraz płyta brzmi jak błoto i poznikały z niej instrumenty. Słuchać można, ale wbrew sobie.

Dźwięk słyszany przez osobę ze znacznie ograniczoną zdolnością odbioru wysokich tonów jest na tej płycie naprawdę straszny. Jak widać na rysunku, talerze perkusji zostały odcięte w okolicach 10 kHz. Jeżeli na jakiejś płycie realizator zostawił coś poniżej 10 kHz i tego jest trochę więcej, to dodając nieco wysokich tonów regulatorem barwy można jeszcze usłyszeć kompletne instrumentarium. Nie brzmi to dobrze, ale da się wytrzymać. Tutaj można dodać tych wysokich tonów tyle, ile wzmacniacz pozwala, ale nic to nie zmieni. Jeśli ktoś nie słyszy nic powyżej 10k, to tam może być orkan, ale i tak się tego nie usłyszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz