Nasze najpopularniejsze forum internetowe dla osób interesujących się sprzętem i w ogóle dla audiofili ma pewną ciekawą cechę. Otóż oni tam podają ile lat dany użytkownik się udziela. I są tacy z dość długim stażem. Pięć lat, dziesięć, dwadzieścia...
Załóżmy, że ktoś zaczął się interesować audiofilską tematyką będąc po czterdziestce. W takim razie ten hipotetyczny życiorys czy też może raczej "życiorys" może wyglądać w ten sposób.
Na początku było poszukiwanie wzmacniacza. Niech to poszukiwanie trwa dwa lata. W ogóle każde poszukiwanie niech tyle trwa. Kiedy wzmacniacz marzeń został znaleziony zaczęło się poszukiwanie źródła. Zresztą kolejność poszukiwań i czas nie mają znaczenia. Poza tym wszystko można zacząć od początku.
Źródło to mógł być odtwarzacz CD. Ale po znalezieniu odtwarzacza CD nasz audiofil mógł zainteresować się winylami. I najpierw szukał gramofonu, potem wkładki, a następnie przedwzamcniacza. Tzn. przedprzedwzmacniacza. To ile już mamy lat poszukiwań? Dziesięć przykładowo.
Ale przecież zawsze można czegoś szukać. Na pewnym forum jest cały dział poświęcony "kontroli wibracji". Można sobie kontrolować wibracje wszystkiego.
Dalej są kable, bezpieczniki i jakieś tam listwy zasilające. A lata lecą.
Tematów poszukiwań można wymieniać wiele. Chodzi jednak o czas. Załóżmy, że w życiorysie naszego audiofila poszukiwania zajęły dwadzieścia lat. I teraz ma on super "system".
W takim razie nasz czterdziestolatek został sześćdziesięciolatkiem. Słuch oczywiście już nie ten, co kiedyś, na początku przygody z audiofilstwem. A w porównaniu z nastolatkami, to już lepiej nie mówić.
Nasz audiofil sześćdziesięciolatek uważa, że ma super system i dzięki temu wszystko świetnie słyszy. Tylko, że nie słyszy już połowy spektrum dźwięku, a realizatorzy przesunęli niektóre instrumenty do tej połowy niesłyszalnej. Więc pewnych instrumentów już nasz PT audiofil nie słyszy, o tym, że brzmienie stało się błotem, z powodu bezsensownego sposobu realizacji dźwięku, nie wspominamy. Tzn. nie w tym poście.
Ile on wydał kasy na sprzęt i dodatki? I co sobie za nie kupił? Ile wydał nie wiemy. Ale wiemy co kupił. Mianowicie kupił sobie złudzenia.
Cóż za ironia. Iluzja przybliżania się do idealnego dźwięku z jednej strony. Z drugiej strony systematyczna degradacja słuchu.
Ale przecież, że brakuje instrumentów nie można przeoczyć. Czy jednak można?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz